ultimathule, 30 października 2012
Zbaw mnie! Zabij! Weź stąd! Proszę…
Pozwól bym się nie obudził,
Skrusz już wszystkie moje skały,
Prawdą Twoją mnie napełnij,
By życia we mnie przejrzały.
Abym wypił co nie mogę,
I bym nie czuł świata końca,
Aby wreszcie tysiąc twarzy
Zabarwiła ma krew wrząca!
Niechaj pojmą, że to rata
Za margines tego świata,
Że przez wszystkie swoje lata
Nie znaleźli w sobie brata.
Naucz kochać niekichania,
Naucz zabijać mordercę!
Niechaj woda się obmyją,
Niech spostrzega że ich ręce
Własna ich krew zabarwiła,
Kiedy w sobie zabijali
To co najlepsze dostali;
Przepowiednia się spełniła…
Teraz w burzę niech się lękną,
Niechaj wszystkie błyskawice
Napotkają ludzkie błędy,
Niech wykrwawią się dziewice,
Bo już pozapominały
Gdzie swój dom stawiać poczęły,
Niechaj pojmą że nie cnota
Gdy skończyły nim zaczęły.
I ja jednak skorzystałem,
Nie swoją droga chodziłem
Kiedy słowa te pisałem;
A jednak się obudziłem…
ultimathule, 21 czerwca 2012
Pośród setek zwykłych dat jest tylko jedna taka w roku
Gdy jak głoszą legend słowa: po najdłuższym dniu o zmroku
Kwitnie paproć, która czyni ze zwykłego piękny świat,
Jednak wśród tysięcy krzaków jeden tylko kwitnie kwiat.
I gdy wreszcie gęsta ciemność świat objęła swoją mocą
Każdy obrał własną drogę by poszukać szczęścia nocą.
Im ja poszedł wielkim lasem w nieznaną mi dotąd stroną,
By odnaleźć to co nigdy nie było odnalezione.
Tam z każdą cichą minutą gubiły się me nadzieje,
By następne ożywały, oby zdążyć nim zadnieje!
Gdym w pół nocy dzwon usłyszał zdmuchnięty chłodnym powiewem
Przystanąłem by odpocząć, sen mnie zmorzył tam pod drzewem.
Zbudziła mnie czyjaś mowa, hen pod cisem dama stała
Piękna niczym wiosny zapach ciepłym głosem powiedziała:
- "Jeden krzak zakwitł dla ciebie, bliżej niż myślisz on jest,
Lecz uważnie patrz przed siebie, bliski bowiem nocy kres".
Powiedziałem aby poszła ze mną, noc jest taka ciemna;
- "Do rana tu pozostanę, pomoc moja ci daremna "
Tak przykro było odchodzić, nie chciałem by była sama,
Jednak szczęścia wizja wielka, a pora już bliska rana.
Tysiąc krzaków odnalazłem, i choć paprocie nie kwitły
Wciąż wierzyłem że kwiat znajdę, tak jak wierzy się w modlitwy.
Jednak gdy po środku lasu pochodni dogasał płomień
Jasność rozbłysła na wschodzie – pierwszy to poranka promień!
Smutny koniec marzeń nocy, znów przyziemność zamiast kroci;
Gdym wracał damy nie było, rósł tam zwykły krzak paproci.
Przeklinałem gonie mogąc się pogodzić z szarym światem,
Wtem olśnienie – nie kłamała! Była tej paproci kwiatem…
ultimathule, 6 września 2011
Mała część ogromu siły dana była wielkiej łące
By wiosną w trawie wyrosło drzewo wiatry wstrzymujące.
A łąkę przecinał strumyk, który piękny był jak motyl,
Płynąc skręcił w stronę dęba, by ten nie czuł się samotnym…
Pokochał ten widok mały chłopiec gardząc światem,
Pośród łąki traw biegając zechciał ich pozostać bratem.
A w pniu drzewa pięknym domem dziupla jest dla mądrej sowy,
Czwartym bratem więc on został, wróżąc dramat swymi słowy,
Którym wiary nie dawali jego bracia twierdząc wiernie,
Ze świat cuda im poczyni, nie cmentarza peryferie…
I tak lata ciepła pora całą czwórkę radowała,
Nadeszły upały życie, pod dębem zasiadła para.
Modry strumień i szum liści piękną nutę wygrywały,
Chłopiec z sową nucił pieśni, a trawy im się kłaniały.
Została z nimi dziewczyna dając sercu chłopca siłę,
Sowa jednak miała wizję – nocą wyśniła mogiłę…
I minęła piękna pora, bo jesienią świata głosem
Pod dębem przeszły żywioły chwaszczystą siejąc stokłosę.
Strumyk płynął teraz inny musząc dźwigać świata trudy;
Chłopiec wspomniał słowa sowy, ze nadejdą życia trudy.
A przy dębie skalny chodnik niczym rany drzewa pięty,
Ida tłumy deptać łąkę, brat dąb dostał obraz święty,
By mu ciążąc przypominał ze już nadszedł czas ich kary;
Obraz zamknął dziupli wyjście, pod drzewem już nie ma pary.
Wziął żywioł pary połowę dziewczynę brata werbując
Kłamstwem o świecie nieznanym, chłopca piękno życia trując.
Świat strumień okradać począł czerpiąc z niego życia wody,
Prędko suche dno zostało – umarł brat, choć był tak młody…
Ciemne liście dęba skryły zwłoki poległego brata;
Obraz z drzewa też był jego – owoc okrutności świata…
Chłopiec chciał otworzyć dziuplę, by był wolny brat –ptak mądry,
Znalazł zwłoki, z żalu (?) upadł, świat wytoczył swe przesądy…
Chodnik przyjął ciała braci, butem świata rozdeptane,
Przykryte świętym obrazem, brudnym śniegiem przysypane.
Dąb chciał błąd wypomnieć światu, który wizję Sowy ziścił,
Jednak gdy stopniały śniegi, nie wypuścił on już liści…
Świat przemierza wciąż chodniki miedzy suchymi dębami,
Wolność, piękno, miłość, mądrość chodzą swoimi ścieżkami…
ultimathule, 5 września 2011
Każdego poranka tęsknie byłych nocy,
Które me serce w ciemność otuliły,
Które dają marzeniom życie, dają skrzydła
By drugi brzeg rzeki zwiedziły.
I choć słońca lękną kiedy ono zajdzie
Ustawicznie mi tyczą drogę
Która mam podążyć na drugą rzeki stronę,
A czego w jasności nie mogę.
Bo chociaż pozornie na drugi brzeg rzeki mej nie jest tak bardzo daleko
W miejscu w którym przejść chcę na tamtą jej stronę rzeka ma łączy się z inną
rzeką.
Zbudziło mnie słońce błądząc poi mym brzegu,
Marzenia do mnie nie wracały,
Gdym ja tutaj został z nocą sam na sam
One tę rzekę pokonały
Lecz zbyt piękną noc gwiazdy poczyniły,
Zbyt późno wracać zaczęły
I słońce w ich skrzydłach wosk wnet wytopiło,
W rzece mego życia utonęły.
Bo chociaż pozornie na drugi brzeg rzeki mej nie jest tak bardzo daleko
W miejscu gdzie wracały na moją jej stronę rzeka ma łączy się z inną rzeką.
Lecz gdy na zachodzie słońce już usina
Się jego schylają spojrzenia,
Serce szybciej bije, tempo rzeki wzrasta,
Z martwych powstają marzenia,
By na drugim brzegu powinność swą czynić,
By zdążyć sprostać zadaniu,
Aby się spełniły tej dzisiejszej nocy
Nim znów zemrą o świtaniu.
Bo chociaż pozornie na drugi brzeg rzeki mej nie jest tak bardzo daleko
W miejscu w którym przejść chcę na tamtą jej stronę rzeka ma łączy się z inną rzeką.
ultimathule, 4 września 2010
Chociaż chmury tak odległe, chociaż młode uschły drzewa,
Kroki drobne, pod nogami skryte kłody i wzniesienia.
Ptak jest niemy, już nie śpiewa, nawet echo pochowane,
Wszystko u stóp mych spoczywa, lecz nie żyje – zajebane!
Uśmiercone przez krzyk piekieł kreujący realizmu
Wielką ścianę nie do przejścia dla serca, piękna umysłu.
I ja padnę lecz bez walki swego świata nie opuszczę,
Najpierw zniszczę swoje ciało, wy zniszczycie moją duszę.
ultimathule, 27 sierpnia 2010
Kiedym szedł w tłumie pochodem ku przyszłości
Minąłem miejsce o którym kiedyś śniłem,
Cenniejszy widok niż cne świata mądrości,
To pierwszy zakręt – za siebie popatrzyłem.
„Nie obracaj się, idź z tłumem, on zna każdą błędu postać”-
Mędrców rada, której sami nie chcieli by nigdy dostać.
Znów poszedłem wskazywaną przez nich drogą,
A z przeciwka setki szły, i każdy chciał zasmucić.
Skończył się dzień a nocy tak się bałem…
Szmery tuż za mną, i dałem sie obrócić.
„Słuchaj świata – radzą mędrcy – jakże wielkie jego mowy” -
Slogan życia tych co idą, a nie doszli choć połowy.
Nie posłuchałem, poszedłem własną drogą,
Nie było tłumów, myślałem że błądziłem.
Przeszedłem dzień, choć nocy tak się bałem
Ją pokonałem, blask świtu zobaczyłem.
W drodze do niebios tak bardzo pusta droga,
I tylko na przód, nie wolno się odwrócić.
Wtem za plecami głos jak kobiety boga!
Ostatni zakręt, a dałem się mu skusić…
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.