12 listopada 2020
pewna historia szklanego klosza
Pełen chaosu bezlitosny
świat i czyjeś młode JA
na marginesie książki
w garnku pełnym bigosu
bulgocze
niedomknięty szklany klosz
wyraziste słowa
dla nich za mała głowa
wyrwały się na papier
depresyjne morze
zakorzeniło się w głowie
głęboko jak kwiat
doskonałość w drodze do raju
potykała się brzydko chcąc brzytwą
pociąć cienie upadków
warsztat budził demony
balansując na cienkiej linie
zysków i strat
i zostać i odejść
umrzeć zmartwychwstać
zamknąć korowód
i być na czele
aniele pozwól
kochać i być kochaną
przemienić się w każdą
istotę nieznaną
opisać ich pragnienia
emocje bezosobowo
kultywując każde słowo
Jezu co za przystojny facet
aż to się stało! z wzajemnością
jakby wymyślony z szaleńczego snu
artysta duszy i sztukmistrz poezji
szalona ze szczęścia obłąkanie
wyciągnęła z najdalszych korytarzy
to było dziecinnie proste
zamienił ją na inną
obie winne swojej zagłady
on bawidamek
werdykt wybrzmiał
nie istnieć
pigułka gazu
odgoniła szaleństwo na zawsze
tymczasem
gdy żona szara myszka polna
została zdeptana i upieczona
ona nowa egzotyczna zmysłowa
Lilith zjadła Teda jak kotleta
krwistego
lecz najpierw schrupała
dwóch i pół swoich mężów
ech to grzech a przecież mówią
że to kobiety są winne cudzołóstwa
Assia brylowała zdobywała
hipnotyzowała spojrzeniem
jak sto diabłów Azji
dla samca gotowa na wszystko
odebrać to nic trudnego
fatalna meduza
w swe tłuste usta
wkłada fiuta
obudzona z głębokich nagich kwiatów
nocy w odmętach zaułków i korytarzy
wciąż widzi Sylwię ona dopiero zza grobu
jest silna wciąga jej duszę oddech energię
w otchłań
nabija gazem jak siebie
Assia ulatuje w powietrze
z dorobkiem