30 września 2010
Masto wojewódzkie
W ten chłodny listopadowy wieczór,
podobnnie jak i wczoraj spacerowałem.
Choć nieco trzeźwiejszy,
Chłonąłem każdy łyk powietrza.
W parkowej alejce napotkalem matkę,
co pochylając się nad kołyską,
nożem dźgała swoje dziecko,
widzać w nim wcielenie Adolfa Hitlera
I głupią kurwę na skrzyżowaniu,
co za garść monet,
i jakieś dobre słowo,
rozdawałą swe zakrwawione tampony.
I starą babkę w kolejce do sklepu,
tą samą. co podmywa się.
tylko raz na tydzień.
Bredzącą coś o sądzie ostatecznym.
Mijając stare kamienice
splunąłem, sobie tylko pod nogi.
Napawając się szczęsciem, a może wręcz przeciwnie,
że uniknąłem cegły spadającej z góry.
I znów Wracając nad ranem,
lekko chwiejnym krokiem, może balet praktykując
zadaje sobie odwieczne pytanie.
Czy to ja? Czy może wszyscy wokół zwariowali?