16 października 2010
Wojny współczesne
Zmuszono mnie dzisiaj do uczestnictwa
(nieświadomie i bezosobowo) w cyklicznych
walkach rodzin - na słowa. Ułożono zasieki
z pretensji; zbudowano barykady z puszek
po piwie, obrzucając siebie koktajlami
błotowa.
Kobiety trafiały lotkami dzióbków do wroga.
Mężowie, po tygodniu harówy, taskali ciężkie,
pijane armaty słów powszechnie uznanych.
Mimowolni świadkowie trzymali na wodzy
żenady uśmiechów i słabsze strony, które
porozchodziły się do własnych próżni.
W eterze pozostał niesmak szczekania i ból
głowy z powodu powodów.
I ponoć będą pozwani.