17 września 2011
Ryby lubią żyć
W dłoniach wiatr nacicha .
Na podłodze siedzi czterolatek:
- Mamo, zbudowałem dla ciebie pałac, możesz w nim zamieszkać. Napisałem też
list do św. Mikołaja. Przyniesie ci dom i chusteczki. Nie będziesz
już płakała.
Biorę go w ramiona, wielki świat zaciśnięty w małych piąstkach:
- Kochasz mnie?
- Kocham.
- Mocno mnie kochasz?
- Najmocniej jak potrafię.
Chce by wplątać palce w jego blond włosy. Opowiadać, o dinozaurach i
tłumaczyć dlaczego Ichtiozaury musiały połykać kamienie żeby
móc się zanurzyć. Wypluwały je później, by wyjść na ląd.
- Mamo, dlaczego one zjadały małe rybki?
- Musiały coś jeść , kochanie. My też przecież jemy ryby na obiad.
- Nie, nie możemy ich jeść! Ryby lubią żyć i muszą rosnąć – Robi smutną
minkę, przerzuca stronę.
Śmieje się kiedy łamię sobie język na nazwach wymyślonych przez ludzi, którzy
strasznie się nudzili.
Chociaż czasem zastanawiam się czy to nuda, czy wypychanie worka z
próżnością?
Nikt poza nimi nie potrafi poprawnie wymienić nazwy Brachytrachelopan.
Całkiem zwyczajny gad, on tylko przybierał jaskrawe barwy godowe.
Antoś tego zupełnie nie rozumie.
Wieczorem je kanapkę wpatrzony w myszkę Micki. Na skrawku
usiadła pijana mucha, która nie miała ochoty odlecieć. Jak nic trafiłaby do buzi..
Nie zastanawiając się długo machnęłam ręka i pudło - wytrąciłam kanapkę z
rączki.
- Co mi zrobiłaś?
Zamiast wytłumaczyć sytuację zaniosłam się gromkim śmiechem i nie mogłam
przestać.
Nie dość, ze chciałam pomóc, to jeszcze dostałam ochrzan, bo jak powszechnie
wiadomo chleb spada masłem w dół więc przykleił się małemu do spodni.