26 lipca 2011
* * *
zaraz zgaśnie światło bo kilowatów zostało tyle co kot wymodli nad pustą puszką po whiskasie
zaraz eksploduje ciszą w szklankach wody ustawionych na kaflowym piecu
temperaturze pokojowej na przekór jak pęka worek z szaleństwem
kiedy pobliski sklep samoobsługowy odmawia sprzedaży zbutwiałych pączków
z ubiegłorocznego zbierania głogu
zaraz przyjdzie anioł tchórz w wojskowym płaszczu
z którego pagony zdarto dziesięć wiorst za jeziorem Gilead
i wytrzęsie z rękawa wymłócone ziarna pewnej pazernej partii szachów
przy której stracił rękę Max von Sydow
zaraz prawo zachowania entropii wydusi wszystkie toskańskie winogrona
bez obaw o polarne wczoraj o przyszły ramadan o dzisiejszy łyk świeżych odwrotów
tudzież rozsypie brzozowy śrut i spopielałą soczewicę w centrum baśni o nędzy pobliskiej rzeki
zaraz zaschnie grawerowany atrament wyparuje w przebitej czerwieni bladych ust bolesnego oddechu
z bijącą maczetą w piersi dobiegnie na czas by przed czasem ujrzeć konającego torreadora
zaraz stracimy mowę jak ci w których deszcz światła wysechł