13 listopada 2011
13 listopada 2011, niedziela ( nie ma jak u babci )
w latach osiemdziesiątych
mieszkała sobie pani Wilska
wystarczyło tylko przebiec przez drogę do sieni
zanim dogonią rodzice
robiłem wtedy kupy w majtki
i uciekałem przed rzemieniem
z czasem byłem mądrzejszy silniejszy
potrafiłem schować się do pieca na chleb
wytrwałość i strach pozwoliły przeczekać
wylewność mamy
z pani Wilskiej zrobiłem babcię
nie miała rodziny
szorowałem drewniane podłogi szczotką ryżową
później zmywałem szmatą
w nagrodę babcia zabierała mnie do sklepu
zbieraliśmy liście z drzew docieplając górę
grubsze drewka były na opał
a gałązki na rozpałkę w piecu kaflowym i kuchni
uwielbiałem przynosić ogromne kartofle
obierki zjadała koza
my chrupiące placki ziemniaczane
to była uczta dla podniebienia
babcia poszła macać kury
ja z radości zacząłem sprzątać
z drzwiczek kredensu weszła zadra
stała butelka obok kieliszek
postanowiłem ugasić ból i pragnienie
całym kieliszkiem zupełnie tak jak tata
nie mogłem złapać powietrza
złapała mnie za to babcia waląc po plecach
dochodził szum i zrobiło się gorąco
zdobyłem sławę najmłodszego pijaka we wsi
pod sklepem zasłużeni w tym temacie
szemrali coś o spirytusie dziewięćdziesięciosześcio procentowym
ja pamiętam tylko biało-zieloną naklejkę
po edyt
nie ma jak u babci
w latach osiemdziesiątych mieszkała sobie
prawie wiekowa pani wilska
wystarczyło przebiec drogę zanim dogonią rodzice
z czasem byłem sprytniejszy
chowałem się do pieca na chleb
wytrwałość oraz strach pozwoliły przeczekać wylewność mamy
z pani wilskiej zrobiłem babcię
szorowałem podłogi ryżową szczotką
a później zmywałem szmatą
wieczorem zasypiałem z wojną
przed pierwszą i drugą
męża benedykta zabrali niemcy i już nie wrócił
rodziców przerobili na mydło
dziadek uciekł do francji
a reszta odleciała do bogatej ameryki
o maryjannie zapomniało się wszystkim
przed zimą zbieraliśmy liście z drzew
we worki aby docieplić strych glinianki
grubsze drewka były na opał
a gałązki na rozpałkę w piecu kaflowym i kuchni
uwielbiałem przynosić babci ogromne kartofle
obierki zjadała koza
my chrupiące placki ziemniaczane
to była uczta dla podniebienia
pamiętam jak babcia poszła macać kury
a ja z radości zacząłem sprzątać z kredensu
weszła mi w rękę zadra
na półce stała butelka z kieliszkiem
całym kieliszkiem wypiłem
zupełnie tak jak tata
nie mogłem złapać powietrza
złapała mnie babcia bijąc po plecach
w uszach szum i zrobiło się gorąco
zdobyłem sławę we wsi
pod sklepem zasłużeni w tym temacie
szemrali o spirytusie dziewięćdziesiąt sześcio procentowym
ja pamiętam tylko biało-zieloną naklejkę