Dziennik

Florian Konrad


dodane wcześniej pozostałe dzienniki dodane później

3 marca 2017

3 marca 2017, piątek ( Zyl )

Sala wypełniona po brzegi. Pan Nowolipski co chwila dostawia nowe krzesełka. Siedzimy niczym sardynki w puszce. 
Pierwsza A, B, C, wszystkie klasy drugie... Prawie cała gimbaza
Trzy tygodnie temu specjalnie dokonał przesunięć w planie lekcji, abyśmy mogli być, co do jednego.
Zajebista atrakcja- spotkanie z więźniem. Pogadankę na temat szkodliwości używek ma wygłosić facet, który przez dragi stracił wszystko. 
Podobno niedawno wyszedł z kryminału.
-Dobrze, proszę już o spokój! Cisza, cisza!- drze się belfer i zapowiada gościa. Marek ,,Zyl" Tomaszewski.
Zamieniamy się w słuch. 
Ej, zaraz, zaraz- TO miał być ten bandyta i kryminalista? Do klasy wchodzi o lasce siwobrody dziadunio o wyglądzie Gandalfa. Uosobienie spokoju, a nie zwyrol!
Gostek zajmuje miejsce i zaczyna snuć opowieść. Gadka- szmatka, że urodził się w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym drugim i ma sześćdziesiąt lat. Jakby kogoś to obchodziło. 
-Byłem, jak to się mówiło za czasów mojej młodości- ,,dusza człowiek". Uczyłem się rewelacyjnie, jak na chłopca, same piątki i czwórki, grzeczny przy tym, rodzicom pomagałem w  domu... I wiecie, droga młodzieży, że gdy miałem iść na studia, gdy okazało się, że zostałem przyjęty na wymarzoną politologię- wszystko runęło...
Upadek rozpoczął się od Magdy, przyszłej szwagierki. Była dziewczyną Darka, starszego brata. Raczej za sobą nie przepadaliśmy, kontakty ograniczały się do wymieniania ,,cześć". Chłód panował po obu stronach, choć w zasadzie nie było ku temu jakichkolwiek powodów. Tak też bywa między ludźmi. Ale wracając do tematu- diabeł, bo nikt dobry podpuścił mnie, by zrobić tak zwaną ,,domówkę". Żadna tam szalona impreza, zaprosiłem kilkoro najbliższych przyjaciół. Brata, oczywiście, nie mogło zabraknąć. I czort, mówię wam, czort rogaty przywiał z nim Magdę. 
Było całkiem przyjemnie: muzyka, trochę alkoholu, rozmowy. A ta córa szatana przyniosła- Boże, widziałeś i nie grzmiałeś- narkotyki! Dwa piekielne skręty! Marihuanistka, degeneratka chciała sprowadzić mnie na złą drogę! ... i udało jej się, ogarnięty pomrocznością jasną wziąłem papierosa z piekła rodem. I nagle jakby demon intymności, perwersyjne licho w nas wstąpiło! Rzuciliśmy się an siebie w tej łazience, bo właśnie tam ćpaliśmy ziele niegodziwe. Zanim ,,odpłynęliśmy" niesieni wzburzonymi falami seksu, moja zatruta pamięć zanotowała tylko, że rozpaczliwie starałem się znaleźć prezerwatywę i - stwierdziwszy ich absolutny brak- w akcie rozpaczy włożyłem na członka foliowy worek! 
 
Tu starszy pan przerwał wywody. Sala wręcz eksplodowała śmiechem, tynk sypnął się z sufitu, szyby zadrżały. Dobre dziesięć minut zajęło panu Nowolipskiemu zaprowadzenie spokoju.
-Obudziliśmy się na podłodze- kontynuował ,,Zyl", gdy rechot ucichł.
-Chryste, chyba worek został- zapłakała Magda wszeteczna. Cóż mi było robić? Grzebałem, grzebałem i nic- jakby krocze niedoszłej (bo rozpad związku z bratem wydawał się w tej sytuacji nieunikniony) szwagierki pożarło foliową torebkę!
(Tu znów przez klasę przetoczyła się salwa śmiechu).
-Ale najgorsze było później, gdy rodzice wpadli na chatę. Z policją. Okazało się, że wcale nie współżyłem z żadną Magdą. Moja biedna babcia Gertruda trafiła do szpitala w stanie krytycznym. W jej pochwie znaleziono kilka długopisów, cyrkiel, pojemniczek na spinacze biurowe, ułamaną stalówkę wiecznego pióra, małą solniczkę...
Po twarzy starca pociekły łzy. Jego broda zaczęła spazmatycznie drżeć.
-Podobno całą noc, tknięty obłędem się nad nią znęcałem...-tu pan Marek się rozwył jak bóbr.
 -A przecież to ona praktycznie mnie wychowała.... Była taka kochana... Zanim Bóg powołał ją do siebie- a całe dwa długie tygodnie trwała jej agonia-  zdążyła mi jeszcze wybaczyć... Nie dostałem przepustki na pogrzeb, może to i lepiej- ludzie zlinczowaliby potwora, jakim się stałem...Ponad czterdzieści lat trwała moja kara, w różnych zakładach. Nie wnioskowałem nigdy o przedterminowe zwolnienie. Tacy mordercy powinni odbywać pokuty w całości, co do jednej zasądzonej minuty. Babunia pewnie patrzy z góry, za ogrom krzywd, jakich zaznała pewnie trafiła wprost do Nieba. To dla niej przeszedłem przemianę, stałem się jeszcze lepszą osobą. Codziennie czytam Pismo Święte, nawiązałem również kontakt korespondencyjny z innymi głęboko nawróconymi więźniami. Wielu odsiaduje odsiaduje wyroki dożywotniego wiezienia... A wszystko przez marihuanę. To jest źródło wszelkiego zła, bezbożności, prostytucji i homoseksualizmu. Okrutne zioło jest największym wrogiem człowieka. 
 
,,Zyl" przemawiał jeszcze około godziny. Opowiedział o ,,Wnuku marnotrawnym"- swojej ostatniej książce, którą spisał w sześciu zeszytach w kratkę, o poezji religijnej, jaką tworzy... I przyznaję, wstrząsnęłoby mną jego świadectwo (choć parę razy próbowałem ,,zioła" i nic złego się nie stało), gdybym nie podsłuchał, jak odprowadzając do samolotki, pan Nowolipski mówi do ,,więźnia": ,,Świetna robota, tato, dzieciaki to kupiły". Poczułem się, jakby ktoś mi napluł do mózgu. Zeszmacony intelektualnie, wypruty do cna z zaufania. 
W klasie nie mogę powiedzieć, że to wszystko ściema. Kto mi uwierzy? Świat dorosłych to jedno wielkie szambo. 
Chyba, z tych nerwów, kupię od Dawida trochę ,,zielonego". Na złość wszystkim ,,Zylom"!






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1