3 marca 2017
Kiernoz cz. III.
VII. Jeszcze większy pęd. Lefebvrin przywitał mnie zaduchem i deszczem. Ohydne portowe miasto o nazwie jak lekarstwo, mieścina śmierdząca rybami i apteką, kisnącym tranem z jesiotra. Przechodnie jakby gdzieś biegli. Dziwnie nerwowy chód. Porównałbym ich do mrówek, które niedawno potraktowałem gorącą wodą. Może podświadomie czuję zbliżającą się tragedię, tsunami? Co z wami, do diaska? Czemu tak gonicie, jakby zaraz spod ziemi miał wyrosnąć Wezuwiusz i obrzygać was lawą? Duchota na ogół rozleniwia, a wy zachowujecie się jakbyście przedawkowali red bulla. Życie nie zając, nie ucieknie. Zwolnijcie, bo w tym tempie do pięćdziesiątki dorobicie się choroby wieńcowe albo udaru. O- z tych bierzcie przykład. Upili się żule i śpią w bramie. I całą waszą gonitwę, obłąkańczy jazgot, cholerną epilepsję, na jaką choruje obecny świat mają głęboko gdzieś. Luz- blues, w niebie same dziury. Choroby wynikłe z przepracowania ich nie dotyczą. Zawsze znajdzie się czas na wypicie z kolegami winka ,,Honet". A najlepiej od razu czterech. Robota to głupota, jako rzecze ludowa mądrość. Życie boli bez jaboli. A to już moje, świeżo wymyślone. Bon mot godny umieszczenia na nagrobku zamiast bzdur o przemijaniu, co je wcześniej chciałem wyryć. Uliczki niby korytarze mego rozlewającego się kałduna. Twarze ludzi niby zdjęcia profilowe. Miasto facebooka, galeria osobliwości w jednym. I wy w garniturach i garsonkach, pod parasolami, goniący niewidzialnego białego królika i wy, pocieszni menele śpiący snem sprawiedliwych po całodziennym trudzie nicnierobienia- jesteście tylko awatarami. Ktoś założył wam konta, co parę dni robi średnio wyraźne zdjęcie, publikuje zmyślone biografie. Często zmienia login i hasło. Ściemnia się, niebo zasnuwają burzowe chmury. Deszcz zaleje serwery, dojdzie do zwarcia i wszystkie dane zostaną bezpowrotnie utracone. Nie mogę się doczekać.VIII. Najlepszych przyjaciół poznaje się na izbie wytrzeźwień.A może by tak stać się prozaikiem? Przebranżowić się i z bazgrologa zostać pisarzyną? To byłoby coś, wreszcie odmiana!Do tego celu potrzeba jednego- morza wona ,Honet"! Koniecznie upić się i dać zgarnąć na wytrzeźwiałkę. Poświęcenie w imię sztuki! Wszystko, byleby nabrać nowych doświadczeń! A potem spisać je, okrasić banialukami, podkoloryzować tak, by powstała pijacka saga, epopeja nietrzeźwości! Długa niczym ,,Tęcza grawitacji" i bogata w metafory jak proza poetycka.Biblia butelkowana! Książka z której wylewałoby się morze trunków! Papier byłby nasączony piwem jak cegły w domu Czarnuli. E, to chyba wyważanie dawno otwartych drzwi do gospody. Lepiej i bezpieczniej pozostać przy rysunkach i kiełbasie krakowskiej. O, właśnie- przecież jeszcze niczego nie jadłem! Tyranozaur zaraz się przebudzi i zacznie kłapać paszczęką. IX. Przedostatnia wieczerza.Galeria handlowa Szkarłatne Tarasy mieści się w budynku wyglądającym jak zmokły kot. Dekonstruktywizm, psia mać! Szklany, niebiesko-grafitowy połamaniec z zielonym kożuchem trawy na dachu. Antyarchitektura, nieprzyjazna człowiekowi, odpychająca bazylika hedonizmu, pomnik wszystkiego co mnie brzydzi, do czego czuję niepohamowany wstręt. Ach, jak tu nowocześnie, sterylnie, kolorowo i burżujsko. Ach, jak tu wesoło. Prawie jakbyś trafił do amerykańskiego serialiku z Disney Channel. No już, uśmiech na pysk! Wsłuchaj się w lecący zewsząd pop. O rany Julek- wciągnij brzuch! Tu nie możesz być gruby. Bo zepsujesz estetykę. Tańcz w myślach, jesteś na dyskotece. Znów miej szesnaście lat. Jesteś przecież w najmodniejszym klubie. Zero czarnowidztwa! Nie chcesz chyba ciągle być niemodny, odstawać od reszty? Co ty- lamus, wieśniak? Zobacz- salon Phlotoroli. Biegusiem po nową komórkę! Jak to po co ci ona? Nie udawaj, że nie masz do kogo dzwonić. Poznasz bliżej Dorotę z naprzeciwka, albo jej dziewczynę i będziesz miał. No dalej, w dzisiejszych czasach nie wypada nie mieć telefonu. To straszny obciach. To jakby przyjść na randkę w walonkach....w fast foodzie zamawiam dwa hot-dogi. Czuję się diabelnie wyalienowany. Żarcie- jedyne, co łączy mnie z dobrze znanym, samotniczym światem. Karmię t-rexa.X. Mutant w McDonaldsie.Co się gapicie, szczeniaki? Że nie wyglądam jak anorektyczna modeleczka? Że na brzuchu nie mam ,,sześciopaku", a moje dupsko ledwie mieści się na plastikowym krzesełeczku? To powód by patrzzeć jak na licho wie kogo? Znaleźliście sobie, cholerne zepsute bękarty, obiekt drwin!Schowaj to. A tylko spróbuj zrobić zdjęcie. O żesz ty kur...XI. Homoflorian. Głupio się czuję. Nigdy, nawet w szkole nie biłem się. Nie ćwiczyłem judo, karate ani nie uprawiałem podobnie kontaktowych sportów. Nie byłem więc nigdy, aż do tej chwili, tak blisko z mężczyzną. Z jego siałem. Nie przygniatał mnie żaden facet, nie czułem jego brutalnego uścisku, zapachu potu i maskowanego miętówką gorzkiego oddechu.Ochroniarz jest młody i byczkowaty, ma góra dwadzieścia pięć lat i siłę strongmana. Do tego zwinność pantery. Błyskawicznie obezwładnił mnie, podciął nogi i popchnął tak, że z plaskiem runąłem na podłogę. Zabulgotało w bebechu, gdy wykręcał mi ręce i kolanem dociskał plecy. Nie byłem przygotowany na tak nagły zwrot akcji. Bebech nie był przygotowany i ulało się, z ust pociekł majonez i keczup.Płacząca gimnazjalistka masuje obolały nadgarstek. I już po gierojce. Komórka, którą mała chamka chciała sfotografować śmiesznego grubasa, człowieka-wieloryba, leży rozbita w drobny mak. -Fuśśśczaj...- mamroczę. -A taki ch*j!- odszczekuje dzielny stróż ładu i porządku. Wręcz leży na mnie. Czuję jak twardnieje mu penis. Sadystyczny troglodyta dostaje wzwodu dominując, wręcz cweląc biednego opasa na oczach gapiów. Upaja się prostacką władzą, ślepą i tępą przewagą fizyczną.Jest teraz samcem alfa, dominującym knurem, ja- pasywną, męską lochą. Wolno mi jedynie kwiczeć półgębkiem i znosić ciężar ciała pana i władcy.Rudawa makdonaldóweczka dzwoni po policję. Osiłek nie chce zleźć, choć przełamuję wewnętrzny opór i zaczynam go prosić. Parias żebrzący o zmiłowanie, gruby niewolnik zdany na łaskę i niełaskę władcy. Gówniarzeria ma ubaw. Przez krótką chwilę, gdy zaatakowałem ich koleżankę bali się, uznawali mnie za szalonego furiata. A przecież taki jestem grzeczny misio- pysio. Nawet z myśli o zgwałceniu Czarnuli Z Domu Wariatki zrezygnowałem. Nie nadaję się do takich cyrków. Z resztą- teraz to ja jestem prawie gwałcony. I nie jest to zawaliście przyjemne doświadczenie. Pech, walnij prostaczkę z komórą a będziesz odpowiadał jak za człowieka. Nawarzyłem piwska, to muszę je wypić. Więzienia też są dla ludzi. Może tam wreszcie schudnę? Lub przynajmniej przestane tyć?Naraz stają mi przed oczami wszystkie filmy kryminalne, seriale sensacyjne. Prizon brejk, Skazani na Szołszang, Ucieczka z Alkatraz, Symetria.Muszę być twardy. Tak twardy jak tylko się da, zacisnąć zęby i zgrywać sukinsyna, ordynarnego recydywistę. A co, mam robić za ,,parówę"? Kuźwa, muszę powiadomić ojca, że zostałem zatrzymany! Ale jak, nie mam przecież komór... O- są psy.XII. Przemyślenia w drodze na komisariat.-Gdy się ma paluchy jak kiełbaski, napisanie SMS-a to prawdziwy horror. Próbowałem raz, w liceum. Jeszcze jeden powód, by nienawidzić telefonów.-A może by tak wspiąć się, a raczej wgramolić na wyżyny pisarstwa i ,,trachnąć" na wzór ,,Gry w klasy" trylogię, gdzie rozdziały dałoby się czytać według określonego klucza i za każdym razem sens byłby inny? Taki miszmasz. Ech, chciałaby do Raju dusza... Chyba jestem za głupi na to, utknąłbym po kilkudziesięciu stronach i ni w zad ni w pieriot.-Szkicownik musiał wypaść podczas szamotaniny-Gdzie jesteś, moja Mała Królowo? Teraz, gdy wpadłem w tarapaty, najgłębszym poniżeniu, by nie powiedzieć w czarnej dupie, próbuję sobie wyobrazić nasze spotkanie. Kajdanki wrzynają się w nadgarstki. Poszłaś sobie, może umarłaś przy porodzie ostatniego fragmentu układanki.Wróć, proszę.