8 marca 2017
Unzera ganzare no fati gondin ( cz.I)
I.
ciemne chmury nad łąką
zdrój krwi niewiernych
owad rośnie pod żebrem. czuję, jak szare skrzydła
rozdzierają ciało
w rowie siatka z martwymi szczeniakami
wypalone oczy
-Brzydki wiersz. Właściwie to wyliczanka. Popraw! I przestań się zamartwiać! Uśmiechnij się do cho... Widzisz? Przez ciebie omal nie przeklęłam.
Mes czasami bywa surowa. Chyba też musi żałować kotków. Ale tego nie okazuje, zamiata uczucia pod dywan.
-One się jeszcze ruszają...-zbiera mi się na płacz.
-Powinniśmy po cichu dać Jez, on by pozabijał.
-Milcz!
Więc milknę. Najjaśniejszy Z Synów raczył wydać nam polecenie, a Jego słowa są święte. Nakazał utopić w rzece cały miot Czarnej. Osobiście. Żadnych wymówek. Mes niesie reklamówkę, jej bursztynowe włosy lśnią w słońcu. Jest bardzo zdenerwowana, dziś ma stać się żoną Świętego. I choć rano mówiła, że jest przeszczęśliwa, nie może się doczekać, gdy zostaną sami, gdy Syn Bogów będzie ją dotykać i całować, widzę, że się boi.
-I jak, ułożyłaś nowy? Ja już mam swój.
-Nie ... wiem...- mamroczę coś bez sensu. A co, jeśli to wszystko prawda? Odkąd zabito Chrys, choć plotkowanie to ciężki grzech, w Zgromadzeniu różnie mówią. Podobno Flor lubi robić z chłopcami brzydkie rzeczy. Chrys twierdził, że wkładał mu coś w pupę. I to bardzo bolało. Poskarżył się swojej byłej mamie, Roz, a ta doniosła komu trzeba. Odbyła się publiczna egzekucja zdrajcy, nazwanego Judaszem. Najpierw go wychłostano. Potem, w Sali Niebiańskiej Święty Flor własnoręcznie skręcił mu kark. Musieliśmy na to patrzeć i radośnie śpiewać ,,Czas końca, wiek odkupienia". ,,Tak powinno się karać nieprzyjaciół Królestwa, którzy rzucają kalumnie na Syna Bogów"- wykrzyczał Flor, a wszyscy odpowiedzieliśmy głośno ,,Amen!".
Myślę nad codziennym wierszem. Od niedawna mamy obowiązek tworzenia dzieł ku czci Jasnego Świata. Jak kto umie, do rymu lub nie, wiersze, opowiadania, sztuki. Byleby chwalić nadchodzące Czasy Blasku, potępiać tych, którzy nie uwierzyli Proroctwom. Za niewywiązanie się- trzydzieści kijów. Każdemu, nawet dzieciom.
Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłyśmy nad rzekę.
Jestem smutna, złe myśli nie dają mi spokoju. Co będzie, jeśli Najjaśniejszy okaleczy Mes? Oszalałabym z rozpaczy. Kocham ją, jeszcze niedawno byłyśmy siostrami... W Zgromadzeniu nie ma odrębnych rodzin. Każdy jest synem, bądź córką Flora. Niektóre kobiety, gdy staną się dorosłe, czyli skończą piętnaście lat, są też jego żonami. Syn Bogów po raz kolejny zmienia im imię, na dłuższe. Żan stała się Rachelą, Morz- Nowenną, a Nat- Galileą. Wybrane z Wybranych mają większe prawa od innych członkiń: nie wymaga się od nich codziennej pracy w polu. W zasadzie muszą tylko gotować i sprzątać u Flora. No i ten szacunek, jakimi są obdarzone przez Lud...
-Ty rzuć.
-Czemu? Nie chcę! - jestem bliska płaczu. Ta sytuacja zwyczajnie mnie przerosła.
-Bez dyskusji. Bądź posłuszna! Bo naskarżę...
-I co, i zabiją mnie, jak Chry...
Mes zaciska zęby ze złości i wymierza mi siarczysty policzek. Gdyby mogła- rzuciłaby wiąchą wulgaryzmów.
-Masz swoje koteczki!- ciska reklamówką w zieloną toń Wielkiej Hempalii.
Kwilenie bezbronnych, przerażonych stworzonek cichnie. Patrzę, jak siatka idzie na dno. I nagle zdarza się cud. W miejscu, gdzie zatonęła zaczyna rosnąć drzewo! Wyłaniają się gałęzie, po chwili obrastają w listki. Pień, cała korona, drzewo, najprawdziwsze drzewo pośrodku rzeki!
Padamy na kolana.
-,,Zaprawdę, Święty jesteś Flor!"-mówię urzeczona widokiem.
Prawie słychać, jak otwiera się Przejście, Bogowie o głowach ptaków, Charus, Ilpherenion i Thorb spoglądają na nas z góry. Ach, oby jak najszybciej się wypełniło, co zapowiedział Wasz Syn! Idziemy do was, grzeszne, walczące ze słabościami! Przyjmijcie, przyjmijcie niegodny Lud Wiary!
Miraż rozwiał się po minucie- dwóch. Wracamy w milczeniu. Nie mam za złe Mes, że mnie uderzyła. Na nią nie można się gniewać. Poza tym musi być przerażona wizją wieczornego spotkania.
II.
Sala wypełniona po brzegi. Gdy wchodzi On, rozlega się gromkie ,,Bądźże pozdrowiony, Najjaśniejszy z Synów, Władco Światła"!
Niewypowiedzenie tej powitalnej formułki za każdym razem, gdy spotyka się Flora to najcięższy grzech- okazanie braku szacunku dla Jego boskiego majestatu.
Grożą za to ciężkie tortury, rzekomo ,,by wypędzić ducha zwątpienia". Wszystko, co On robi jest dla naszego dobra, choćby pozornie zdawało się zupełnie inaczej. Drakońskie kary za najmniejsze nawet przewinienie, ciężka praca, wielogodzinne modlitwy- wszystko po to, by wzmocnić nasze dusze. Musimy być silni i gotowi do poświęceń, gdyż Dzień Krwi jest blisko.
Choć, pomimo cudów nabieram wątpliwości, czy...
Flor jak zwykle wygląda niechlujnie: poplamiona, beżowa koszula, przetłuszczone, ściekające na ramiona długie włosy.
Twierdzi, że nie należy przejmować się wyglądem, bo od tego już tylko krok do narcyzmu. Wolno nam się myć tylko raz w tygodniu, makijaż i biżuteria- surowo zabronione. Kobiety mają chodzić w długich spódnicach i chustkach, mężczyźni- w marynarkach. Żadnych krótkich spodenek, jak najmniej odkrytego ciała. Skromność.
Zza przyciemnianych okularów patrzą na nas małe, brązowe oczy Syna Ilphereniona. Spojrzenie ma zimne, przeszywające, głos- pozornie ciepły i łagodny. Da się jednak wyczuć w nim odrobinę cynizmu, szczyptę ironii. I przesadną władczość, coś prawie jak sadyzm. Upominając bądź karząc któregoś z nas, w kącikach jego ust pojawia się uśmieszek, jakby sprawiało mu to radość.
Podejrzewam, że niektórzy, zwłaszcza dzieci wręcz się go boją, choć oczywiście nikt się do tego nie przyzna.
Niedoskonały charakter Mesjasza to temat tabu.Nie wyobrażam sobie, by ktoś z Ludu mógłby powiedzieć o Nim źle.
-Unzera ganzare no fati gondin, Księga Blasku, której tytuł zostanie wam w pełni objaśniony dopiero w godzinie próby!
Unzera ganzare no fati gondin, Druga Biblia, najświętsza z Ksiąg! Czymże bylibyście bez niej? Pyłem przesypującym się pomiędzy pazurami diabłów, ciałem szarpanym przez nieczyste duchy.
-zaczął kazanie Mistrz Mistrzów.
-Ona daje wam życie, przeprowadza przez ogień do czystego zdroju prawdy.
I tak dalej, i tak dalej. Zawsze w tym momencie wyłączam się, odlatuję myślami parę lat wstecz. Nauczyłam się udawać skupioną, wpatrywać w stojącego na mównicy Flora i kompletnie go nie słuchać. Na szczęście jeszcze nie odpytują z treści jego płomiennych przemówień.
Więc gdy on tak ględzi, codziennie o tym samym, ja przenoszę się do Armalnowic. Znów jestem małą dziewczynką, rodzice żyją, nie ma nieustannego zagrożenia Apokalipsą. Nikt nie zmusza do roboty, ani nużących modłów, Armageddon jest odległy, w zasadzie istnieje tylko w książkach i na filmach. Taka półmrzonka, obietnica dana komuś przez Bogów i od wieków nie mogąca doczekać się realizacji.
Nasz wiejski, drewniany domek. Ciągnik władimirec, matiz, kot Freddie. Smak pierogów i kaszanki, wakacyjne kąpiele w Hempalii, koledzy... Czemu wszystko przepadło, zostało wessane przez czarną dziurę, nieziemską, wszystko nieszczącą kosmiczną siłę? Za jakie grzechy? No dobra, wypadek ojca. Zdarzenie losowe. Przesadna religijność mamy. Do Flortown trafiłyśmy, gdy była już chora. Może gdyby wolno było podać lekarstwa, pójść do szpitala... Moc Bogów ją uleczy- mówili. Widać, jak uleczyła. Nawet grobu nie ma, zakopano jak psa, w szczerym polu. Bo to -według nich- nic nieznaczące ciało. Nie warto czcić miejsca, gdzie gnije. Chamy, mam coraz więcej wątpliwości, chyba zostanę ateistką. Czternastolatka wewnątrz gniazda szerszeni, odstępczyni. Kacerka. Ukarano by mnie przykładnie, z całą surowością. Głodówka- jak w banku. Choć i tak dają nam ostatnie ścierwo. Chyba w domach dziecka jest lepiej, przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie.
-Nie śpij, Jen!- syczy była siostra ciągnąc mnie dyskretnie za rękaw.
Natychmiast przytomnieję, wracam na Salę Niebiańską.
Właśnie zaczyna się cotygodniowe uzdrawianie. Magiczne sztuczki, albo pokaz boskich mocy, niepotrzebne skreślić.
Na środek wychodzi stary Kre. Zdejmuje marynarkę i koszulę, odwraca się plecami. Kilkanaście okrągłych sińców, ślady po bańkach. Flor mówi, że stawianie ich nic nie daje, podobnie jak leki. Szarlatani w imię pseudomedycyny zabijają zdrowych ludzi, ale ograbiają ich z pieniędzy, każąc sobie płacić za niepotrzebne i szkodliwe terapie. Zastraszeni, zdezorientowani pacjenci ślepo im wierzą, kładą się na stoły operacyjne, dają sobie amputować ręce, nogi. Biznes wszelkiej maści hochsztaplerów kwitnie od stuleci, ich kabzy są pełne zakrwawionych srebrników. Ale już niedługo. Gdy wypełni się Proroctwo-wszyscy kłamliwi znachorzy, mordercy w białych kitlach spłoną w ogniu piekielnym. Bo istnieje tylko jedno lekarstwo, najczystsze i najsłodsze- słowa Księgi Blasku.
I -mówiąc to- niespodziewanie, z całej siły uderza biednego Kre w plecy!
Sińce na ciele staruszka zmieniają się w wielkie, kosmate pająki. Chyba ptaszniki. Kilka kobiet nie wytrzymało i z ust wyrwało im sie ,,O Bogowie!".
-Zadeptać!- rozkazuje Syn Ilphereniona- to jego grzechy!
Tańczymy obłędną, dziką tarantellę, rozgniatamy odrażające stwory. Robi mi się głupio. Na własne oczy widzę cuda dokonywane przez Mistrza, a jednak ciągle jestem pełna podejrzeń co do Jego intencji. Czuję, że sprawy idą w złym kierunku. Coś jest bardzo, bardzo nie tak. Pod metrową warstwą lukru piękny tort żrą robaki. Ludzie, dlaczego bywacie jak kukły, pacynki, nakręcane zabawki? A jeśli On jest oszustem?
III.
Bursztynowowłosa Mes w kwiatowym wianku klęka przed Prorokiem, a On zapala ogień nad jej głową. Zielony płomyczek ma skrzydła. Leci, aż pod sufit. Chwilę później spada jako oset.
-Ale kicz- myślę. -Powinien postarać się o lepsze efekty specjalne. Żałosna oprawa show, rodem z Bollywood, czy innego gówna.
Jestem naprawdę wściekła. Moja wiara cierpi na chorobę afektywną trójbiegunową. Dewocja, zwątpienie, nienawiść.
Nie ma pośrednich uczuć. Kocham Flora jako Syna Bogów, wątpię we Flora, przeklinam Flora i życzę mu śmierci. Niekiedy jednocześnie.
Komu mam się zwierzyć?
Flornathianie, Lud Wiary, śpiewają ,,Sheshonaher", pieśń ślubną. Beznamiętnie poruszam ustami. Moja była siostra boi się jak cholera. Czuję to, gdy przymykam oczy. Sygnał. ,,Pomóż, zabierz stąd. Nie chcę".
Jej wierszyk na dziś. Nie do powtórzenia:
Splątane nitki, popiół ze spalonej książki.
Dwie dziewczyny uciekają w noc.
Za nimi pogoń, szaleńcy z pochodniami.
Samozwańczy prorok z poderżniętym gardłem.
Już nigdy nie skłamie
Mes idzie z Mistrzem. Zielone drzwi zamykają się. Osobisty pokój, a raczej apartament Flora, tam nikt ze śmiertelników nie mam prawa wstępu.
Podobno trzyma w nim olbrzymie ilości broni, cały arsenał. Sama widziałam, jak Pla dał mu jakąś strzelbę, czy tam sztucer... Co on planuje?
IV.
Północ. Nie mogę zasnąć, więc zajęłam się wyszywaniem. Nudziarstwo, ale lepsze to od przewracania się z boku na bok.
Kazano nam zrobić flagi z czerwonym słońcem i napisem ,,Unzera ganzare no fato gondin". Ja swoją skończyłam przedwczoraj, a moja była siostra guzdrze się. Za cholerę nie umie szyć. Siedzę, dziergam ten durne, nic nieznaczące słowa na starym prześcieradle i myślę o niej.
Nie mam szans, by była szczęśliwa z Synem Bogów. Coraz częściej drżę z obrzydzenia na samo wspomnienie tego człowieka. Konieczność oglądania go, uczestniczenia w codziennych mszach, słuchania jak śpiewa (Prorok jest chyba niespełnionym rockmanem) to niekiedy tortury psychiczne. Przyznaję, potrafi czynić cuda. Może nawet i jest wysłannikiem Niebios. Ale ta zwierzęca brutalność, jaką nieraz wykazuje...
Chętnie dałabym Mu po głowie jedną z trzydziestu gitar, jakie ma. A najlepiej wszystkimi na raz.
Czasami próbuję tłumić w sobie złość, przekonywać, że cel uświęca środki. Nadchodzi Dzień Apokalipsy, więc trzeba zacisnąć zęby i poddać się woli Flora. Ale to diabelnie niełatwe.
Nawet nie zauważyłam, gdy w drzwiach stanęła Mes. Blada, półprzytomna.
Zerwałam się, chciałam ją objąć. Odepchnęła. Porwana bluzeczka, siniec pod lewym okiem.
-Co on ci...
-Nic, Mistrz jest kochany...- powiedziała gorzko się uśmiechając. Biały, papierowy głos. Rozszarpana Mes, porwana na strzępy.
Próbuje jeszcze się trzymać, ale chyba zaraz się rozryczy. Idzie do łazienki trzymając się za brzuch.
Miałam, rację, zrobił jej krzywdę, zwierzak je*any!
-Siadaj, opowiedz, proszę, co się stało- próbuję, najdelikatniej jak potrafię, zagadnąć byłą siostrę, gdy wraca.
-Wszystko to moja wina. Grzech zwątpienia zasiany w duszy. Niepotrzebnie się broniłam, co rozgniewało Proroka... Powinnam bezgranicznie zawierzyć miłości Najjaśniejszego Z Synów. Okazałam niewybaczalny brak szacunku... -szepcze Mes i odwraca się do ściany.
Leży jak nieżywa, z otwartymi oczami, pomiędzy udami ściska szmatę. Krwawi. Ledwie oddycha. Limo coraz większe.
Jest diabelnie gorąco, więc zdejmuję jej bluzkę.
Małgosia, tak się kiedyś nazywałaś. Pamiętasz cokolwiek z dawnego świata? Choćby jeden slajd z wycieczki w przeszłość, na zapomnianą planetę? Myślisz czasami o rodzicach? Czy też całkiem dałaś się przerobić, przemaglować Florianowi de Nath i jego wyznawcom?
Przecież to nawet nie są jego prawdziwe personalia! Kiedyś nazywał się Konrad Vernon. Bredzi coś o Szawle i Pawle, o oczyszczeniu poprzez nowe, niebiańskie imię. A tak naprawdę handlował czym się dało, zakładał firmy- krzaki i przesrał się, dostał wyrok w zawiasach. Znaczy... tak słyszałam.
Śpij, Mes, niech ci się przyśnią Nowe Czasy. Niedługo wszystko spłonie. Miejmy nadzieję, że wraz z przeklętym Florem.
-Jutro ty... za karę będziesz...
-Co?! Powtórz!
-Czarny płomyk spadnie jak ... jak...
Resztę nocy spędzam wpatrując się w okno. Druty kolczaste są pod prądem, przy głównej bramie strażnicy. Skubańcy mają nakaz strzelać bez ostrzeżenia. Ostrą amunicją. Mysz się nie prześliźnie. Jeden taki próbował spieprzyć, zanim trafiłyśmy do Flortown. Rozwalili go bez mrugnięcia okiem. Może się powiesz... tfu, głupi pomysł. Za bardzo kocham życie, by przez takiego sku*wysyna...
V.
Szósta rano. Mes nadal jakby w malignie. Gorączkuje. W umywalce piorę jej bieliznę. Starsze codziennie sprawdzają pokoje. Obsesja czystości. Nie chcę za karę pucować korytarza szczoteczką do zębów, jak przed tygodniem. Lepiej dmuchać na zimne.
Apel. Wszyscy patrzą na mnie spode łba. No tak! Jestem siostrą ,,winnej". Lotem błyskawicy rozniosła się straszliwa wieść, że biedna Gosia nie chciała być zgwałcona. No co za tupet, jak mogła śmieć odmówić Mistrzowi! Mam ochotę puścić pawia.
Dobrze, ze łaskawie pozwolono jej zostać w pokoju z powodu złego samopoczucia.
Pieprzeni zamordyści pewnie pluli by w twarz ,,zdrajczyni", gdyby się zjawiła.
Popołudnie. Wielkie zdziwienie- Nowenna, jedna z ukochanych żon Proroka rozdaje nam... karabiny maszynowe. Prawdziwe! Co do diabła?
-Trzy dni- rzekł Najjaśniejszy z Synów- tyle nam zostało- ogłasza.
Mamy nauczyć się strzelać. Cel stanowi jeden z symboli zniewolenia- godło. Podchodzimy po kolei i jeb! W wizerunek orła białego.
Podstawą Flornathianizmu od początku było odrzucenie państwa, dotychczasowych religii, zerwanie wszelkich kontaktów. Nawet z najbliższą rodziną, o ile nie udało się ich zwerbować do... chyba śmiało mogę powiedzieć -sekty. Wcześniej unikałam tego słowa. W odniesieniu do Ludu Wiary wydawało mi się wręcz oburzające. Sekty to katolicyzm, buddyzm, hinduizm... Nie ukrywam, czułam się wybrana, lepsza od innych, mądrzejsza od skazanych na zagładę szarych mas, bezrozumnego, gardzącego oświeceniem motłochu. Ale krótko, jeszcze za życia mamy.
Wszystko się zmieniło. Mam czternaście lat i trzymam (chyba) kałacha. Wieczorem człowiek, którego szczerze nienawidzę zrobi mi coś strasznego. Odrażający czyn, po którym długo nie będę mogłą się pozbierać. Ech, gdyby tak puścić serię, strącić parę zaczadzonych łbów...
Ale szkoda siory, rozdarliby ją jako ,,współwinną poprzez dawne pokrewieństwo". Sam Najjaśniejszy zapowiedział taką formę karania.
Niech jeszcze wprowadzi obowiązek kanibalizmu, wariat!
Marszczę brwi i oddaje strzał. Kula trafia w wywalony język ptaszyska.