Margot, 7 grudnia 2010
zabójstwo z premedytacją
dokonane śnieżną armatką
na znudzonych przechodniach
w umyśle brak piękna
i zdrowie kuleje w zaspach
konie ciągną puste sanie
rżąc z uciechy
a dzielna amazonka
z napiętym łukiem
strzela do czarnych kotów
leniwie wyciągniętych
przed kominkiem
w zapasie sople lodu
zwisają niebezpiecznie
nad parapetem gdzie wróble
sikorki i inne ptactwo
próbuje ucztować
gołębie serce zamiera od mrozu
na cóż mu piękno zimowej bieli
w pierzynkach płatków
i pałac królowej śniegu
śni o polach pszenicznych
i umarłych poetach
których cienie przebiegają ulice
Margot, 6 grudnia 2010
Kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz,
już wtedy zwracała uwagę
delikatnym pąkiem,
który dopiero szykował się rozkwitać.
Drobny kielich krył nieśmiałość,
pąsowiały płatki, a spod nich
najczystsze szmaragdy patrzyły.
Górę wieńczyły cudne płomienie,
kapiąc piegami.
Dla kolorytu suknia
z zielonych wodorostów,
korale jarzębiny i lilie we włosach.
Gdybym zobaczyła ją nad brzegiem,
musiałaby iść po tafli jeziora,
ciągnąc w sieci dobroć.
Dedykuję Monice
Margot, 6 grudnia 2010
Kochani, nie ma co.
Niedźwiedzie poszły spać.
Ziemia nie rodzi o tej porze roku,
a śnieg przeziębia stopy,
ciągnąc w pierzynkach dreszcze.
Może czasem herbatka malinowa,
albo pierwsza gwiazdka.
Może zbłąkany wędrowiec,
pociągnie los do ciepłych stron,
gdzie wiosna trwa wiecznie,
a gołębie, których poeci
nie uśmiercili śrutem,
gruchać będą na parapetach
(poza tym, co oczywiste).
Tymczasem w naszych klimatach
wieje znudzeniem.
Zas(y)pane drogi sławy.
Białe dnie, białe noce, białe kartki.
*
Górale mówią, że zima tego roku,
będzie ostra.
Margot, 5 grudnia 2010
Śnieg sypie na serce i miękko płatkami,
zaciera ścieżki wiosennych ogrodów.
I letnie kwiaty zostawia za drzwiami
i... Czasem leciutko drgnie bez powodu.
Bywa, zawieją łzy z oczu wyciska
i sople wiszą na słowach lodowe.
Już jesień odchodzi, choć jeszcze bliska
i... Śnieżne wojny czekają gotowe.
Śnieg sypie. Stygną wieczory i gwiazdy.
W kieszenie chowam zamarznięte dłonie.
I już ostatnie iskierki pogasły
i... Tylko kominek niespokojnie płonie.
Skaczą ogniki, jakby wyrwać chciały,
Królowej Śniegu, tej lodowej Pani
to, co mi jej śnieżne służki zabrały
i... Na sercu ciągnie tylko ślad sani.
Margot, 4 grudnia 2010
Sanki ciągną renifery,
a tu śnieżek prószy.
Jasiu miewa uśmiech szczery
i czerwone uszy.
Nie posłuchał mamy, taty,
bez czapeczki biega.
I bałwankom wlepia baty,
choć to ich kolega.
Przy tym nos okropnie długi,
zahacza o sanki.
Jasiu w domu ma papugi.
Ma też koleżanki.
I zaciera rączki drobne,
myśląc o dobroci.
Wszak są słowa tak podobne,
do wszystkich łakoci.
Więc je sypie pięknie, gładko,
ciągnąc sznur warkoczy.
Aż zdziwiony spojrzał tatko.
Jaki Jaś uroczy!
Minął grudzień. Błoto, plucha.
Szare miasto znowu.
Jaś nikogo już nie słucha,
bo w nowym jest domu.
Margot, 3 grudnia 2010
spuszczone wodze fantazji
buszujące w cudzych łonach
sensacje kloacje smacznego
na śniadanie podam
króla puszczy i czarną polewkę
żeby jęzor nie przestał mielić
rozpaczy zwieraczy swędzenie
zgniecione serca nie pojmą
sztuki kochania
i trzystu sześćdziesięciu pór roku
przypływy odpływy deser
ala ma tylko kota
lecz tygrysa trzyma w klatce
sensacje kloacje bach
Margot, 26 listopada 2010
w pokoju pełne światło cisza
w tle lekko płynie muzyka
obok martwa natura
dzban z winem owoce
zdmuchuję niesforne myśli
wystające spod warkoczy
i pozuję do portretu
na którym sukienka tańczy
potem z krzykiem mieszamy farby
nie mogąc dobrać koloru
*
na stole list zdziwiony pytaniem
w którym miejscu umarły portrety
Margot, 25 listopada 2010
poeta śpi jak liść pod drzewem
zmęczony jesienią
co ciągnie chmurne nastroje
wiatr nagania depresje
i myśli czekają ognisk kominka
co iskry rozpala w dłoniach
potem pachną wiersze kuligiem
śnieżną bitwą leśnym tropem
czasem gorączką i maliną
kiedy odbieram pocztę
Margot, 25 listopada 2010
Składam się cały z tęsknoty do Ciebie,
poeta tak pisał do swej wybranki.
O, te słowa biorę dla siebie,
na moje smutne poranki.
W pamiętnik wkleję, niech zazdrośnice,
patrzą nań krzywym spojrzeniem.
A ja z księżycem je rozliczę
i trudno. Już się nie zmienię.
Policzę gwiazdy, co gdyby spadły,
na mej poduszki wgłębienie.
A one sobie gdzieś tam siadły,
udając wielkie zdziwienie.
Składam się cała z tęsknoty do ciebie,
z westchnień i spojrzeń i czułości.
Wolę banalnie płynąć po niebie,
niż tęsknić, do takiej miłości...
Dziękuję Mirkowi D. za piękne słowa „Składam się cały z tęsknoty do Ciebie” i Michałowi (Paganini). To ich wiersze, podsunęły mi pomysł na mój. Zatem też obu Panom dedykuję :)
Margot, 24 listopada 2010
julia
mam balkon
piętro może nieodpowiednie
ale cóż to znaczy dla serenad
romeo
mam gitarę
z jedną struną co prawda
lecz
spotkanie
przechodzą obok siebie
ona ma smutek w oczach
on ściska na gryfie
niewyśpiewane serenady
morał
na świadka wzywam Szekspira
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.