Zedka, 15 marca 2015
Zastanawiam się w każdą rocznicę
Co my tu właściwie świętujemy
– Pozory pożółknięte jak fotografie skrywane przed mrozem
Wtedy marzenia spakować trzeba było w walizkę
Której nikt nie odbierze – w głowie
Tak się ucieszył „zwycięzca” że dostał banana
Pewnego dnia
Uczcił te chwilę rubinowym napojem z bąbelkami
Gdy szeregowy Stasio myślał, że nikt mi już nie każe
Zamknąć marzeń w ciasnym pudełku.
Jednak zostałem
Z wilczym biletem i z ich gardłem
Przekonani, że jednowymiarowe jest moje myślenie
podpierają swoje racje na kulawej nodze
Najedzą się do syta, napiją po nos, pozacierają brudne ręce
Rozejrzą się dokoła i dostrzegą
Że siedzą sami w ciasnej, letniej kuchence.
Zedka, 23 lutego 2015
zmarzł za oknem
na gałęzi wróbelek
by zapłakały nad nim sieroty
czasu nie trzeba było wiele
lecz gdy one
tak ze smutku i samotności ćwierkały
burżuj jak szedł - tak poszedł dalej
Zedka, 6 stycznia 2015
Usiadłam żeby cos napisać
Rozluźnić palce tak splątane życiem
Mózg przestał podpowiadać dziwne zwrotki
Serce odmówiło przesłanek
Chyba umarłam
Zedka, 10 października 2014
Pozamykane okiennice
Na tych samych oknach
Ze strachu
Z próżności
Z chęci umycia rąk.
Zabili człowieka
Zabili psa i konia od dorożki
I milion innych istnień.
Ale to nieważne
Bo tego nie widziałem
Uchylamy czasem te ciężkie kurtyny
By nie przewrócić się
W swoim pięknym świecie
Zedka, 9 października 2014
zajrzałam w ludzkie okna
były ciemne i puste
jak koszyczek po świątecznym śniadaniu
były martwe bo życia w nich nie było
czy to jeszcze okna
przez które można zobaczyć duszę?
czy to tylko okna?
Zedka, 28 marca 2014
Był jak luty
Szybki ale obfity w skandale
Był jak stracone dziecko
Wyrwane z łona matki
Wykrwawiające się z życia
Był jak zgraja białych idiotów
Którzy urżnęli mu łeb
Był jak konająca z rozpaczy kobieta
Czekająca z rozłożonymi nogami
Na pierwszy krzyk dziecka
Był jak bohater animowany
Lecz nie o tak pięknym głosie
To był on
Stojący na czele i na to patrzący
Zedka, 28 marca 2014
Jestem mężczyzną na ulicy
Stojącym pod lampą
Naiwnie liczącym monety w kieszeni
Wciąż pewny doliczenia się miliona
Wlepiam błędne oczy w dwójki i piątki
Jestem tym samym mężczyzną
Który nie mógł wybrać krawata
Przewracając obłędnie w palcach jedyny jaki ma
A teraz niepewny czy wybrał właściwie
Jestem mężczyzną przy ławce
Który nie wie czy usiąść czy poczekać
A może kupić kwiatek
I w ten sposób jeszcze bardziej oddalić się od miliona
Czy może ot tak wrócić do domu
Jestem dokładnie tym mężczyzną
Który sobie przypomniał że się nie ogolił
I nie włożył jednakowych skarpetek
Który myślał że wciąż ma czas
Który zbierał długopisy i pocztówki
Który stoi na środku chodnika sam
Nie wie kim jest
Ubrał się ładnie w ostatniej chwili
Dokąd pójdzie?
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.