Proza

Zero1


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

16 maja 2011

Jego Historia

  To był  jeden z pierwszych wiosennych dni tego roku.
Ludzi pełno, jak w normalnym tygodniu. Szmery, śmiech , warkot samochodów
przejeżdżających obok, ludzi idących z zakupami. Obok jednak działa się
historia młodego chłopaka, który czekał tak długo na chwilę, mającą stać się
rzeczywistością. Dzieliły go od tego minuty. Kroki jakie Ona, miała do
przejścia. Do miejsca, które wyznaczyli na pierwsze spotkanie.
   Czekał przy płotku.
lekko wychylony, przez ciało przechodził dreszcz. To był strach, po którym również
kreśliła się mimowolnie upragniona radość, że to już, po latach marzeń, właśnie
dziś nastąpi spotkanie, z kobietą o której myślał ponad trzy lata. Przez którą,
zawalał lekcje, spóźniał się do szkoły, wagarował. Umiejąc również wznieść się,
na wyżyny swojej pomysłowości, pstrykając jej fotkę, ze zdjęcia grupowego, na
którym była, z chęci sportretowania jej.
 
- Idzie! – Krzyknął jakby zobaczył przynajmniej Keitha
Richardsa. – Możesz iść – Powiedział uradowany, do kumpla, który miał go
wspierać na duchu.  Był jego najlepszym
kompanem.  To z nim robił te pomysłowe
rzeczy, on go krył kiedy zwiewał z lekcji, byle tylko zobaczyć swoją skrytą
platoniczną miłość.
- To na razie – powiedział Janek widocznie szczęśliwy.
Ciesząc się szczęściem przyjaciela. – Zdaj potem relację.
- Na pewno – mruknął na odchodne, po czym skupił się już
tylko na niej.
 
  Kroczyła ku niemu,
pełnymi polotu pewnymi ruchami – znał je na pamięć. Tyle razy ją widział,
obserwował…
   Miała blond włosy.
Spięte w kok, na nosie przeciw słoneczne okulary. Przez torbę przewieszony
skórzany płaszczyk.
   Piotrek, wyszedł
zza płotka, który oddzielał chodnik od wejścia do jednego z miejskich marketów.

 
- Cześć! – Spontanicznie zaczęła dzisiejszy dialog kobieta,
zdejmując przy tym okulary.
- Cześć. Głos Piotrka, który wypowiadał to słowo było
łamliwe, niczym herbatnik. Jednak nogi się pod nim nie łamały - podobno częsty
objaw u osób, spotykających  się ze sobą
pierwszy raz, czy  takich, które zrobiły
na kimś wrażenie.
   Dopiero teraz
widział jej twarz dokładnie. Pierwszy raz, widział jasno zielone oczy, zgrabny
nosek, pełne usta, lecz nie za duże, podkreślone bordową pomadką. Ich bliskość,
potęgowała w nim, chęć ich posiadania. 
Stał i patrzał, a ona częstowała go zachowawczym chłodem. Zewsząd, jak
powietrze mając wrażenie, że go połyka, że ma go w uszach, wkrada się pod jego
koszulkę i ześlizguje powoli po plecach powodując dreszcze.
 
- To gdzie? Chyba park co? – Zapytał, kończąc chwilę, która
dla niego trwała minuty, a skupiona była na dokładnym obrzuceniu ją
spojrzeniem.
   Piwo wypite przed
spotkaniem, tylko trochę niwelowało zdenerwowanie, które cały czas władało nim
- To chyba jedyne w miarę bezpieczne miejsce. – Przytaknęła
uśmiechając się przy tym delikatnie.
 
    Park był z dala od
miasta. Pora dnia o której tam ruszyli, też nie była zła. Mało ludzi, mogących,
jego lub ją skojarzyć czy rozpoznać. A to było bardzo ważne. 
 
-  Denerwujesz się? –
Zapytała patrząc na jego twarz. pokrytą lekkim zarostem.
Piotrek miał, to do siebie, że większość swojego życia, był
nie śmiały i w sytuacjach wymagających zaangażowania w rozmowę z jakąś
dziewczyną, po prostu się palił.
- Tak, ale chyba nie tak jak myślałem – mówił stonowanym
spokojnym głosem. Schło mu trochę w gardle. A jedynym objawem zdenerwowania,
było przyczepianie i odczepiania metalowego guzika przy rękawie skórzanej
pilotówki jaką miał na sobie.
- Jest inaczej. 
 
Było inaczej, kwestią nie było wypite piwo, tylko Kate, ona
na niego tak działała, czuł to z każdą chwilą podążając ku podmiejskiemu
parkowi.
 
- Ty się denerwujesz? – Zapytał z zaciekawieniem. Nie mógł
liczyć przecież tylko na jej pytania, w końcu to on jest facetem, który miał ją
zainteresować i prowadzić konwersację.
- Troszeczkę. Dla rozładowania napięcia, wzięłam po piwku
dla nas – odparła. 
„Kurka, po piwku, dla mnie to będzie już drugie’ -  myślach Piotrek.
 
  W chwili dotarcia na
miejsce, urodził się mały problem. Iść drogą centralnie prowadzącą w głąb
parku, czy też ominąć tą strefę idąc bokiem i zejść, od razu znajdując się  w sercu miejsca, które było jednym z
nielicznych dobrodziejstw, oferowanych przez tą miejscowość. Chodziło o to by
jak najmniejsza ilość oczu obcych ludzi, mogła ich zobaczyć.
  Park miał swój urok.
Wzdłuż głównej drogi  rozpościerało się
jezioro. Jedno z większych w okolicy. Stare wielkie kasztanowce, do dziś są
rozrywką dla rodzin zabierających swoje pociechy na spacery. Plaża, znajdująca
się prawie przy końcu była uważana za najlepszą w mieście – a były trzy.
 
- Idziemy tędy, czy bocznym wejściem – wskazał głową.
Zarazem, pytając.
- Myślę, że bokiem. Ze mną tylko bokami – uśmiechnęła się,
spoglądając na niego wiedząc, że zrozumiał sens tej odpowiedzi.
   W chwili, kiedy
znaleźli się już w parku, idąc szutrową drogą, poszukując wolnego, najbardziej
odpowiadającego  drewnianego stolika, nie
przeszkadzało im nic. Komary, inne żyjątka, nic.
   Ich stolik, i dwie
drewniane ławki znajdowały się blisko jeziora. Między drzewami, dosyć blisko
drogi. Kate wypakowała dwie puszki piwa.
 
- Mam nadzieje, że Tyskie lubisz? – Spojrzała, pytając
Piotra.
- Heh... – zaśmiał się twierdząco. – Tak, to lubię
najbardziej, no i może Leszki. Ale zdecydowanie, te są najlepsze.
    Piotrek tak w
ogóle zaczął  próbować alkoholu
stosunkowo późno, jak na obecne lata, bo dopiero kończąc szkołę średnią.
 
 
Siedzieli tak w ciszy kilka chwil. Dla młodego chłopaka,
łapanie powietrza razem z tą kobietą, było czymś niewyobrażalnym. Odrywał od
niej wzrok, tylko po to by wziąć kolejny łyk żółtego napoju.
 
- Myślałem, że nic z tego nie będzie wiesz… - Mówił wreszcie,
„ktoś musi to rozkręcić”  – Tyle czekania,
huśtawek nastroju. Twoje studia, mój brak nadziei na zobaczenie ciebie, a
jednak siedzimy tu. Naprzeciwko siebie. Trzymając w dłoniach pyszne piwo, nie
bacząc na ludzi którzy co jakiś czas przechodzą i patrzą na nas. – Piotrek
dedukował  jak po sznurku kolejne zdania,
a ona kierowała ku niemu co chwila spojrzenia mieszane z uśmiechem.
-  Dla  mnie to w ogóle szalona sytuacja – Włączyła
się w rozmowę. – Mam mętlik w głowie. Chwilami zadaje sobie pytanie: - co ja
robię? Przecież to szalone i niebezpieczne. 
Powiedziałam sobie jednak, że nie… Trzeba coś zrobić, postawić na jakąś
kartę. Pomogła mi w tym Anka, mówiąc mi, żebym spróbowała, że może jesteś
fajnym facetem – uśmiechnęła się kończąc. Przy okazji biorąc głęboki łyk
Tyskiego piwa.
   Przez kolejnych
kilkadziesiąt sekund przeważała cisza, przeplatana nieśmiałymi uśmiechami z obu
stron.
 
- Co? – Zapytała. Pytanie i przy tym ciepła zaskoczona mina
na jej twarzy, była spowodowana lustrowaniem jej przez oczy Piotra.
- No nic – Jęknął. – Jesteś piękna – dopowiedział.  Kate 
schowała nieśmiało twarz
-Wcale nie – zaprzeczyła. Jestem normalna. Ja nie wiem, co
Ty we mnie widzisz… -      Zamyślona spojrzała na niego. – Moje ciało
nie jest już tak piękne, jak np. twoich koleżanek -Dodała.
- Teraz to ty przesadzasz – zanegował ją. Każdy ma inny
gust. Mój akurat jest taki, i mi się podobasz o!
- Wariat! Normalnie Wariat – Krzyknęła – Ale Piotrek, ja
jestem od ciebie starsza o szesnaście lat! Czy Ty tego nie rozumiesz? – Dodała
pytająco a jej ciało lekko wysunęło się z nad stolika kierując ku nie mu.
- Nie. – Uciął krótko.
  Kobieta, którą
uważał za jedyne piękno na planecie, pokiwała głową zaprzeczając, po czym
śmiała się subtelnie patrząc na niego…
- Ech… i co ja mam zrobić z Tobą hmm? – zadała retoryczne
pytanie
- Odpowiedz mi na pytanie, jaki będzie dalszy ciąg tej
historii? – Zapytał. Próbując wpłynąć na jej odpowiedź spojrzeniem. Wiedział,
że nie powiem „Nie”.
- Nie wiem, co będzie. Jak będzie i  co się stanie. Czy dam radę, Czy, ty
będziesz  tego nadal chciał. –
Odpowiadała wolno. Spoglądając się raz w jezioro, raz głęboko w jego oczy.
W głębi serca jednak wiedziała, że chce. Tylko nie bardzo
potrafiła to sobie ułożyć, właśnie tam, głęboko. Bała się tego uczucia.
- Będę chciał… Nie po to tyle czekałem, krzyczałem do Boga,
by coś zrobił, prosił by coś się stało, by teraz kiedy się udało rezygnować z
tego. 
   Mogli by tak długo
siedzieć i debatować nad tym, ale to musiało się w końcu skończyć. Kate,
musiała iść do domu, przygotować ubranie do szkoły dla dziecka, i zrobić obiad,
na kolejny dzień. Nie chcieli tego. Oboje byli ciekawi siebie. Mimo jej migania
się od konkretnej odpowiedzi, o to co dalej. wiedzieli, że kolejne spotkanie
będzie.
   Było ciemno, miasto
już opustoszało, tylko gdzie niegdzie przejechał jakiś samochód, czy też
zabrzmiał odgłos jakiegoś dzieciaka, któremu mama pozwoliła posiedzieć na
podwórku do późna.
 
- No więc… Dobranoc, wracamy do swoich światów – zaczął
pożegnanie Piotrek w miejscu od którego zaczęli spacer do Parku.
- Tak, wracamy… - przytaknęła mu – Dobranoc, śpij dobrze - dodała
na koniec, z ciepłem jakim darzy się ważne osoby w życiu.
- Dobranoc – odpowiedział chłopak patrząc na nią jeszcze
przez chwile. Chłopak  Dla którego,
zaczynało się w tym Momencie prawdziwe życie. Nie było już młodego chłopca,
podróżującego w marzeniach myślącego o tym co nie możliwe. Stał się,
człowiekiem, który stanął przed faktem dokonanym i musiał przestawić się na
inne myślenie, mądre a zarazem odważne. 
   czuł się jak balon,
który odbijał się od biało kremowych chmur pokrywających błękitne niebo. To był
początek życia…
 
 
 






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1