13 czerwca 2011
Ślady
"Istotą wszystkiego, co wiemy,
jest tajemnica, nie wiemy bowiem nic".
(W. Baldhead)
Ślady
Tej nocy nie mogła zasnąć.
Stara kobieta, którą była na zewnątrz, nie potrzebowała wiele snu, a ta - wciąż młoda w środku czuła, że sen, teraz i w tym miejscu, byłby tylko stratą czasu. Tak długo już czekała, że narastający stopniowo niepokój skumulował się wreszcie i w końcu uświadomiła sobie, iż nie potrafi wytrwać w niepewności ani chwili dłużej.
Podniosła się z fotela, w którym przesiedziała uparcie ostatnich parę godzin wpatrzona w mroczne, zwieszające się ciężko nad opustoszałą plażą niebo, po czym narzuciła krótką pelerynę i nieporadnymi palcami zawiązawszy sznurowadła tenisówek, zeszła powoli po schodkach wiodących z tarasu.
Na horyzoncie zaledwie blada smuga poświaty zapowiadała nadchodzący świt i kiedy brnęła w piasku ku omywanemu przez morze brzegowi, woda stopniowo zaczęła zmieniać kolor. Z ołowianej szarości wynurzyły się mleczne grzbiety fal, podpływając coraz bliżej, nie tak blisko jednak, by zamoczyć stopy, kiedy kroczyła uparcie w stronę dalekich skałek wieńczących zatokę.
- Gdzie byłaś tak wcześnie? - zapytała później jej towarzyszka, stawiając dzbanek z kawą na stoliku w niewielkim wykuszu służącym im jako jadalnia. - Niepokoiłam się trochę.
- Niepotrzebnie - powiedziała cicho stara kobieta i ponownie zapatrzyła się w okno.
- Niepotrzebnie?! - żachnęła się tamta. - Przecież wiesz, że nie lubię, gdy sama wychodzisz.
- Nie byłam daleko. Ale... to dziwne... – kobieta urwała nagle.
Rozmówczyni spojrzała na nią podejrzliwie, czekając na dokończenie zdania, lecz zapytana zdawała się już nie pamiętać, że mówiła cośkolwiek.
„Ach, ta starość” - pomyślała z niechęcią. – „Oni nigdy nie wiedzą, co chcieli powiedzieć...” - Westchnęła. Sama też nie była już majmłodsza, ale w porównaniu z siostrą wydawała się, przynajmniej sobie, jeszcze w pełni zdrowia.
Stara kobieta niespodziewanie podniosła wzrok i jakby przyłapując ją na tych myślach, powiedziała spokojnie: - Nie musiałaś przyjeżdżać. Wiesz, że chciałam być sama. Sama sprawdzić...
- Sprawdzić co? - przerwała jej siostra. - Te ślady sprzed pół wieku?! To obsesja!
- Nigdy nie miałaś wrażenia, jakby ktoś dyktował ci, co masz zrobić? Żądał, zmuszał wprost? Obiecując i kusząc? Czuję to wyraźnie, właśnie teraz. Teraz, kiedy wiem, że czas już się kończy…
- Też mi coś! - parsknęła młodsza. - Ubzdurałaś sobie, że te pojawiające się na piasku i nie dochodzące do żadnego miejsca ślady, to jakieś przesłanie. Czemu wtedy nie sprawdziłaś?
- Byłam za młoda, żeby rozumieć. Zresztą, wyjechałam tak nagle... A potem zapomniałam i dopiero teraz, od pewnego czasu, śni mi się ta plaża - omywana falami połać mokrego piasku, na której zaczynają pojawiać się ślady tych samych co w przeszłości, niewidzialnych stóp. I coś kazało mi przyjechać.
- Zwariowałaś - powiedziała krótko siostra.
„Może…” - pomyślała stara kobieta i uśmiechnęła się w duchu. Dziwne, lecz nie czuła żadnego strachu ani zagrożenia. I nie wyznała, że już tego pierwszego dnia o świcie ślady powróciły.
Miękkie, delikatne ślady bosych stóp.
Szła za nimi powoli, ostrożnie stawiając nogi, tak by nie zatrzeć rysunku na wilgotnym piasku. Szła do momentu, gdy urwały się przed nią. Spojrzała wstecz, lecz zobaczyła jedynie odciski własnych tenisówek, obraz mozolnych kroków starej kobiety.
Lato chyliło się ku końcowi i słońce, rozpoczynając wędrówkę, coraz później i jakby niechętnie wypływało z zatopionego w morzu horyzontu.
Stara kobieta wędrowała plażą, ślady stóp ścieliły się pod nogami i coraz wyraźniej w oddali jaśniały kontury czarnych skałek. Jak zawsze, gdy urwały się przed nią, przystanęła, spoglądając w tył przez ramię na pustą plażę. Wschodzące słońce rzuciło nagły cień jej postaci na rozmigotany piasek, na którym, wyraźnie odciśnięte, widniały jedynie odciski bosych stóp, za którymi przyszła.
Kobieta spojrzała w dół na swoje nogi, uśmiechnęła się i ruszyła dalej.