21 maja 2011
Czerwony Kapturek (wersja współczesna)
W pewnym niewielkim miasteczku mieszkała młoda, zaledwie paro nastoletnia dziewczyna. Chociaż była bardzo ładna to nie jej uroda była przyczyną powszechnego zainteresowania. Jej czerwone włosy przypominały płomienie, które kontrastowały
z alabastrową cerą. Zielone, kocie oczy podkreślała czarną kredką. Ubrania, które nosiła często wywoływały oburzenie oraz krytykę ze strony innych mieszkańców miasteczka. Często nie potrafiła się zgodzić z opinią innych na swój temat. Uważała, że każdy kto ją zaczepi będzie krytykować jej styl oraz namawiać na jego zmianę. W tłumie łatwo było ją zauważyć, ponieważ jej czerwone włosy wyróżniały się na tle czarnych, brązowych i złotych głów. To właśnie kolor włosów był przyczyną, że rodzice nazywali ją żartobliwie Czerwonym Kapturkiem. Bardzo szybko określenie to przyjęło się również wśród sąsiadów oraz innych mieszkańców miasteczka.
Jej awangardowy styl bycia nie był jedyną cechą charakterystyczną Czerwonego Kapturka. Dziewczyna obawiając się kolejnej przykrej rozmowy z mieszkańcami miasteczka wybierała okrężne uliczki pogrążone w cieniu wielkich budynków. Nie były to najbezpieczniejsze miejsca, ponieważ rzadko można było tam spotkać jakiegoś przechodnia. Czerwony Kapturek krążył nimi mimo licznych ostrzeżeń rodziców oraz Babci, którą dziewczyna kochała najbardziej na świecie.
Babcia mieszkała dwie dzielnice od swojej wnuczki. Jako jedyna nigdy nie komentowała ubioru dziewczyny, czy jej fryzury. Kiedy Czerwony Kapturek do niej przychodził i zauważyła, że ma nową bluzeczkę, czy spódniczkę zawsze powtarzała: „Ciekawa ta spódniczka. Pasuje do Ciebie i do Twojego stylu.” Dziewczyna uwielbiała spędzać całe godziny w towarzystwie starowinki. Odwiedzała ją w każdą sobotę i siedziała u niej do późnych godzin wieczornych.
Zdarzyło się pewnej środy, że zdrowie Babci znacznie się pogorszyło, jak to bywa w starszym wieku. Matka Czerwonego Kapturka zwróciła się z prośbą do córki:
– Czerwony Kapturku, – odezwała się szukając wzrokiem dziewczyny, – czy możesz przyjść do mnie na chwilę?
Nie minęło pięć sekund, jak w drzwiach kuchni, gdzie znajdowała się Matka pojawiła się głowa otoczona wianuszkiem czerwonych włosów.
– Tak, Mamo? – Odezwał się Czerwony Kapturek. – Czy coś się stało?
– Owszem. – Takiej odpowiedzi ze strony Matki dziewczyna się nie spodziewała. – Babcia rozchorowała się i potrzebuje leków. Proszę Cię, idź dzisiaj do niej, czym prędzej i zanieś jej leki, które przygotowałam.
– Czy Babcia poważnie zachorowała? – Dopytywała się nastolatka, której stan zdrowia starowinki bardzo leżał na sercu.
– Doktor powiedział, że nie jest to nic groźnego, – odpowiedziała Matka, przesyłając uśmiech córce, aby podnieść ją na duchu, – musi jednak zażywać lekarstwa, które przepisał. Nie martw się, córeczko.
Kiedy Matka spakowała wszystkie niezbędne leki do torby podała ją Czerwonemu Kapturkowi i poprosiła:
– Proszę Cię bardzo, uważaj na siebie. – Głos miała zatroskany, gdyż doskonale wiedziała, że jej córka uwielbia zbaczać z drogi. – Idź prosto do Babci, nie skręcaj w żadną ciemną uliczkę.
Czerwony Kapturek jak to nastolatka przewróciła tylko oczami i odpowiedziała zmęczonym głosem:
– Dobrze, Mamo. Pójdę prosto do Babci i nie będę nigdzie zbaczać z drogi.
Tym oto sposobem dziewczyna opuściła dom i ruszyła szeroką ulicą prowadzącą bezpośrednio do dzielnicy, gdzie mieszkała schorowana starowinka. Czerwony Kapturek doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinien zbaczać z obranej drogi. Bardzo chciał dotrzymać słowa danego Matce, jednak tuż za pierwszym zakrętem spotkał swoją nauczycielkę. Kulturalnie się przywitał i wdał w chwilową dyskusję. Oczywiście temat zszedł na ubiór dziewczyny. Uwagi kobiety na temat jej nowej kurtki zirytowały Kapturka. W końcu po paru minutach mogła kontynuować wyprawę do Babci. Niestety, już z daleka zauważyła, że w jej kierunku zbliża się sąsiadka, a za nią sympatyczny, nieco grubawy pan z kiosku.
Czerwony Kapturek domyślając się, co wydarzy się za chwilę skręcił, czym prędzej w ciemną uliczkę. Nie bał się, ani nie czuł zagubienia. Znał każdą ciemną uliczkę w całym miasteczku. Klucząc nimi pokonywał kolejne zakręty przybliżając się do swojego celu.
Niespodziewanie na jej drodze stanął nieznajomy mężczyzna. Musiała przyznać, że tak przystojnego i zadbanego mężczyzny dawno nie widziała. Wyglądem przypominał dostojnego Kruka – ptaka jednocześnie łączącego lęk, tajemniczość i piękno. Czarne niczym węgiel włosy lśniły w mdłym świetle uliczki. Idealnie dopasowany, bardzo gustownie skrojony garnitur podkreślał nienaganną sylwetkę. Na prawej ręce znajdował się drogi zegarek ze złota.
Kiedy Czerwony Kapturek przeszedł obok niego, nieznajomy podniósł głowę i spojrzał w stronę dziewczyny. Widząc, że ta nie zwróciła na niego uwagi podbiegł do niej.
– Przepraszam, że zawracam głowę tak uroczej młodej damie. – Powiedział lekko się kłaniające. – Jeżeli to nie będzie taktem to proszę mi wybaczyć, ale co taka śliczna dziewczyna robi w takim ponurym miejscu jak to?
Nastolatka spojrzała na nieznajomego nieco z dystansem i niepewnością. Widać było, że waha się udzielić odpowiedzi.
– Proszę mi wierzyć, – podjął ponownie temat mężczyzna, – nie chcę zrobić nikomu krzywdy, wręcz przeciwnie. Ciemne uliczki nie są bezpieczne, a myśl, że mogłoby się coś stać tak pięknej i fascynującej osóbce przejmuje mnie strachem.
– Proszę sobie ze mnie nie kpić. – Odparła hardo dziewczyna. – Nie boję się tędy chodzić. Znam wszystkie boczne uliczki w tym miasteczku.
– Nie chciałem Cię obrazić. Bynajmniej nie był oto moim celem.
Szli razem w niewielkiej odległości od siebie. Czerwony Kapturek poczuł niespodziewanie dziwną sympatię do znajomego. Idąc krok za krokiem kontynuowali rozmowę, która stawała się coraz bardziej interesująca. Kruk wydawał się prawdziwie zainteresowany słowami dziewczyny, często zgadzał się z jej zdaniem. Niemalże, co chwilę podziwiał to jej uśmiech, to dojrzałe myślenie, to znowu poczucie humoru. Nastolatka czuła się wybornie w jego towarzystwie. Niespodziewanie czarnowłosy zwrócił się z pytaniem do swojej towarzyszki:
– A właściwie, dokąd się wybierasz, Czerwony Kapturku?
Pod wpływem chwili padła szczera odpowiedź:
– Do Babci. Niestety zachorowała i niosę jej lekarstwa. Bardzo się o nią martwię. – Wyznała niespodziewanie czerwono włosa, a w jej głosie brzmiał smutek i troska o los ukochanej osoby. – Babcia mieszka sama w dużym domu. Wiesz… Jest dla mnie bardzo ważną osobą. Pomagała mi i zawsze mogłam na nią liczyć. Kiedy potrzebowałam nowych ubrań, czy rzeczy do szkoły mogłam zawsze przyjść do niej i dostawałam rzeczy z górnej półki. Nigdy mi niczego nie żałowała. Teraz, raz w tygodniu idę do niej. Pomagam posprzątać, ugotować obiad. Po prostu dotrzymać towarzystwa.
– To Twoja Babcia musi być bardzo bogata skoro mogła pozwolić sobie na takie wydatki. – Kruk uśmiechnął się do Czerwonego Kapturka. – I musi bardzo Cię kochać.
– Prawda. – Zgodziła się dziewczyna. – Babcia ma w domu dużo kosztowności i nie ukrywam, że jest dosyć bogata, ale to wspaniała kobieta. Zawsze ma dla wszystkich czas i pomaga każdemu, kto do niej przyjdzie.
Czerwony Kapturek zerknął na zegarek i z przerażeniem stwierdził, że zrobiło się strasznie późno, a ona musi jeszcze pokonać znaczną odległość. Kruk delikatnie wypytał się o to, gdzie mieszka Babcia. Nie wzbudzając podejrzeń podziękował Czerwonemu Kapturkowi za fantastyczną rozmowę oraz przeprosił, że zajął tak dużo czasu. Wyraził swoją nadzieję na ponowne spotkanie.
Tym oto sposobem dziewczyna rozstała się z mężczyzną i ruszyła dalej sama. Wraz z zachodem słońca doszła wreszcie do domu Babci. Zaniepokoił ją fakt, że furtka była uchylona. Czerwony Kapturek wiedział, że starowinka zawsze zamykała furtkę. Niepewnie podeszła do drzwi wejściowych. Ostrożnie nacisnęła na klamkę, która bez problemu ustąpiła. W korytarzu panował półmrok. Cisza wydawała się wypełniać każdą szczelinę pomieszczenia.
– Babciu?! – Zapytał Czerwony Kapturek, zaniepokojonym głosem. – Babciu, gdzie jesteś?!
Jednak dziewczynie odpowiedziała cisza, którą nagle przerwało najpierw pukanie w drzwi na piętrze, a chwilę później hałas wyrzucanych i przewracanych na podłogę przedmiotów w salonie. Po cichu podeszła do drzwi pokoju, z którego dochodził hałas. Z przerażenia oraz zaskoczenia zamarła.
Tuż przy komodzie, w której Babcia trzymała swoje oszczędności stał nie kto inny, jak… Kruk. Przez nieuwagę szturchnęła łokciem wazon stojący koło wejścia. Huk tłuczonej porcelany sprawił, że mężczyzna odwrócił się w stronę Czerwonego Kapturka. Dziewczyna stała nieruchomo niczym porcelanowa lalka. Tylko w oczach malowało się morze emocji targających nią od środka. Widział, jak w zielonych oczach strach miesza się z zaskoczeniem, rozczarowaniem, żalem. Łzy niespodziewanie spłynęły po alabastrowym policzku dziewczyny.
Kruk mimo podłego charakteru nie potrafił wyrządzić krzywdy Czerwonemu Kapturkowi. Odwrócił, czym prędzej spojrzenie i nie zważając na to, czy robi hałas wybiegł przez drzwi balkonowe. Kiedy dziewczyna została sama w salonie uderzanie o drzwi na piętrze nasiliło się. Czym prędzej, pobiegła na górę. Bez problemu odnalazła źródło dźwięku. Chwilę później zarówno Babcia, jak i wnuczka tuliły się nawzajem.
Mimo zgłoszenia faktu włamania nigdy nie odnaleziono Kruka. Od tego czasu miasteczko było wolne od wszelkich włamań i innych nieprzyjemnych sytuacji. Krążyły za to pogłoski, że Kruk nigdy więcej nie dokonał już żadnego włamania, gdyż kiedy tylko podjął myśl, aby pozbawić jakiegoś przedmiotu innego człowieka zaczynała prześladować go wizja smutnych, zranionych oczu.
A jak potoczyły się dalsze losy Czerwonego Kapturka? Dziewczyna przestała się przejmować opinią innych i prawdziwie uwierzyła w siebie. Stała się dużo pogodniejszą i weselszą dziewczyną. W niedługim czasie nie mogłam odpędzić się od towarzystwa chłopaków. Zrozumiała, że to kiedy ludzie mówili coś na temat jej stylu ubierania się to nie mieli niczego złego na myśli. Teraz, kiedy wracała ze studiów do domu wszyscy witali ją z radością i mówili, że tęsknili za ich małym Czerwonym Kapturkiem…