4 czerwca 2011
Chromatyka
W sierści kota ukrywam wszystkie pieszczoty przeznaczone dla ciebie.
Myślisz, że ich nie ma, ponieważ nie istnieją w naszej świadomości. Nie
nazwaliśmy żadnej. O podświadomym przeczuwaniu powinieneś wiedzieć dużo,
tak zakładam, chociaż nie pytałam. Gdzieś namalowana jest granica,
którą wyznaczyłeś, jednak nikt z nas jej nie widział. Ani na papierze,
ani na szkle, ani płynącej z piórkiem po wodzie. Unosi się w powietrzu
na myśl o tym, że mogę powiedzieć ci wszystko. Na każdy dotyk kot
odpowiada mi chropowatym językiem na serdecznym palcu.
Istniejemy w półtonach, a słowa są jedynie równoległe do przestrzeni
zasiedlających ulubiony zmysł. Od zawsze chromatyczni, bo tylko w takim
języku możemy odczytać niuanse, których litery nie oddają.
Chociaż mamy siebie od biedy, rozmawiamy także
wówczas, gdy większość spraw ma się dobrze. Twoim atutem jest, że trwasz
stale. Co prawda ulatniasz się od czasu do czasu, ale przecież w mojej
pamięci istniejesz, jakby nie było przerw. Chroniczny. Nie przepraszamy
się za to, że nas brak, wychodzę i wracam kiedy chcę, dlatego, że mam
pewność: nigdy nie znikniesz bez powodu. Gdy jestem zbyt długo spokojna,
zaskakujesz mnie, mówiąc, że każdy ze zwrotów słyszałeś już
zanieczyszczony i będziesz się teraz komunikował w inny sposób. Kot od
dawna wie, że język to przeżytek.
Jesteśmy dysonansem, a improwizacja to nasz żywioł. Wszystkie
interwały zaskakują. Przetrwamy, dopóki Głównemu Muzykowi nie znudzą
się bemole i krzyżyki.
Kiedy z rzadka dajesz przyzwolenie na swobodne
płynięcie słów, wyłapujesz wszystkie fonetyczne przeskoki. Gniewasz
się, gdy zjadam to, co nie jest przeznaczone do utraty. Ale przecież nie
mogę temu zaradzić, bawiąc się brzmieniem wyrazów równie dobrze, jak
improwizując w muzyce. Twierdzisz, że wszystkich związków
frazeologicznych użyli, aby niszczyć. Dlatego postanawiasz już do mnie
nie mówić. Przez zawiązane wargi wciąż cię słychać.
Nie ma czulszego radaru niż kot.
Bawimy się rytmem. Tak potrafią jazz, blues i swing. Jak
nieprzewidywalna synkopa, nigdy nie wiadomo, kiedy przerzucimy akcent. A
co, jeśli nie zagrają nas zgodnie z zapisem nutowym?
Przestałeś mnie rozumieć w ojczystym języku. Odkąd
odkryłeś, że wytarte zwroty obracają się przeciwko nam, odrzucasz
nazywanie po imieniu. Nie pozwalasz się przekonać, gdy uparcie wiercę
słowem podkop do twojego umysłu. Najpierw myślałam, że przeżywasz słowa,
które dzielimy, potem wyglądało jakbyś każde przeczuwał, gdy
wyprzedzasz mój tok rozumowania, ale kiedy nagle teraz przyznajesz, że
wszystkie po prostu przeżuwasz, ostatecznie odbiera mi mowę. Kot widzi
inaczej i wie, że nie jest mój, musi należeć tylko do siebie. Z braku
pomysłów czytam jak kot. Myślę, że jest naszą skrzynką.
Wielki Wirtuoz zmienia spojrzenie na sztukę. Nie chce, żebyśmy się
znudzili, więc zapewnia nowe wyzwania. Abstynencję wyrazową przekuwa w
abstrakcję.
Podobno muzycznie jesteśmy opracowani i wybrzmiali we
wszystkich akordach. Teraz nastał czas obrazu, a barw do opisu świata na
pewno nigdy nie zabraknie. Chromatikos to kolorowy. Będziemy znowu
uciekać od języka i spoglądać, jak nas goni. Aż powiesz, że zużyliśmy
już wszystkie rekwizyty i pora powrócić do początku. Ale co, jeśli
odkryjesz, że bywam chroma?
Wtedy, na pocieszenie, przypomnę sobie, że nie
wypełniasz mi dnia i nie pamiętam o tobie przed zaśnięciem, a jednak,
kiedy głaszczę kota, on wie.