7 kwietnia 2013
7 kwietnia 2013, niedziela ( polowanie na wyjątkowość )
śmieszne, ale do wpisu sprowokował mnie czujny "-1" pod fotografią starego Strasbourga. Uznałam ocenę za słuszną, poza lekko nieostrą panoramą Petite France nie było tam nic wyrafinowanego, raczej moja fascynacja architekturą kazała mi wierzyć, że krajobraz jest interesujący.
Mam bzika na punkcie architektonicznego rękodzieła ludzkiego co pozbawia mnie krytycyzmu w spojrzeniu na zdjęcia, które prezentuję. Poza tym takie zdjęcie autorskie ma jeszcze dodatkowy wymiar wspomnień sytuacji w jakiej zostało zrobione, osób, które były z nami w danym momencie, tego co było przed i po, co wyraźnie przeszkadza.
Tym zapewne różni się profesjonalista od amatora, że potrafi wyrwać zdjęcie z osobistego kontekstu, nie słyszy świergu świergu miłych słówek pokazując swoje zdjęcie, tylko widzi techniczno-wizualną jego wartość. Dla niektórych profesjonalistów zdobycie zdjęcia rzucającego na kolana jest warte najwyższej ceny. Rosyjska ruletka, przekomarzanie się ze śmiercią.
Gdy wieczorem moje osiedle usypia, na uliczkach nic się nie dzieje, nie dochodzą mnie krzyki mordowanych i gwałconych, czuję się lekko nieswojo. Mam nie wierzyć telewizji, która mówi jak jest źle, głodno, biednie i otaczają nas zastępy czujących inaczej z zakneblowanymi ustami.
Stoję na ruchliwym skrzyżowaniu z aparatem i czekam na moją życiową szansę, która zarazem będzie nieżyciową szansą tego kogo sfotografuję. Aparat z automatyczną migawką, tryb zwierzęta i dzieci. Czerwone, żółte, zielone, żółte, czerwone. Spokój, dyscyplina. Jak łatwo się zorientować zmyślam. Kurcze! Nie potrafię być profesjonalistką. Nawet kryształy błyszczą u mnie inaczej jeżeli błyszczą.