2 września 2014
2 września 2014, wtorek ( Chrześcijaństwo na sprzedaż )
Na fb zbieram na swojej osi czasu ciekawe zdjęcia kuzyna, który też w te wakacje ma okazję podróżować po Francji. Trochę inne regiony przyszło nam odwiedzić i dla niego i dla nas magnesem była nie tylko Francja, ale i dzieci. Dorosłe to już wprawdzie i z prawem do opuszczenia gniazda i założenia swego, tęskni się jednak za progeniturą. Nie to jest istotne oczywiście w tej dziennikowej notce, że mamy dzieci tamże, ale zbieżność reakcji na francuską rzeczywistość, która jak atlantycki przypływ zmierza do naszych granic. Mieliśmy okazję przemierzyć całą Francję i jako turyści zakotwiczeni w mieszkające tam rodziny zobaczyć to i owo. Że Francuzi jedzą wspaniale, różnorodnie i z jadła uczynili dobro narodowe wiedzą wszyscy. Owoce morza to ciągle sfera dostępna wąskiemu gronu smakoszy u nas w kraju, a umiejętność ich przyrządzania jeszcze węższemu.
Nie jestem pewna czy dałabym radę poświęcić tak wielki obszar życia na dopieszczanie kubków smakowych, a te dyskusje wielogodzinne przy stole, posiady degustacyjne... Nie mniej jest to niezaprzeczalne bogactwo i kultura kulinarna nieosiągalna póki co u nas. Zdjęcia targów rybnych znad Atlantyku, które znalazłam na fb dzięki kuzynowi, przypomniały mi moje własne oczarowanie egzotyką ryb, małży i krewetek. Przy drogach stoiska z melonami, mirabelkami. Można kupić Creme de Casis prosto od farmera.
A z drugiej strony życie duchowe oddane do muzeum. Kościoły monumentalne, jak nie romańskie to conajmnie XIV wieczny gotyk. W pewnym momencie doznałam wrażenia, jakby religijność Francuzów zatrzymała się na średniowieczu. Jeszcze dotrwała do wojen religijnych i to by było na tyle. W Strasbourgu "typowy" Alzatczyk w haiku lub czarnoskóry. Spod religijnych chust wyglądają często wulgarnie umalowane twarze wymykające się spod kontroli ortodoksji, czarnoskóre damy nie przejmują się zbytnio obowiązującym zdrowym jedzeniem i obnoszą majestatycznie krągłości, świadome swojej kobiecości.
W małych miasteczkach pełno domów na sprzedaż i tylko gazony kwiatowe każą zapomnieć o problemach z pracą. Wszędzie kolorowe kompozycje bujnie kwitnące korzystają z wyjątkowo deszczowego lata. Wiele z tych miasteczek żyje dzięki Holendrom i Anglikom, którzy na emeryturze przenoszą się do słonecznej Francji i ratują stare domy przed rozsypką.
I na koniec takie wrażenie jakby Francja sprzedawała turystom swoją chrześcijańską przeszłości jak Egipcjanie piramidy i swoich starożytnych bogów.
Piękna jest Francja, wydaje się być syta Francja, ale jest też na duchowo obumarła, nie dziwota, że tę pustkę wypełniają muzułmanie.