27 października 2011
Pyro
Są życzenia, których nigdy nie powinno się wypowiadać na głos. Zwłaszcza w noc spadających gwiazd, bo jakimś cudem mogą się spełnić.
Czujesz to? Galaktyki świecących punkcików wirują na około twojej głowy. Szybko znikają, lecz nie martw się, nie skończą się tak szybko. I cały czas dochodzą nowe. Wiesz, że to dusze? Ludzkie życie jest niezmiernie krótkie, lecz zazwyczaj powołuje inne. Ciągłość natury, taki magnes, by pozostawić coś po sobie. To jest wpisane głęboko w ludzi, tylko dlatego ciągle istniejecie. Albo i nie, z wami nigdy nic nie wiadomo. Czujesz więcej? Nic dziwnego, twoje ego się zaczyna przyzwyczajać do nowej roli. Ból? To niestety konieczność. Nie krzyw się, nie pomoże. Ani nie minie. Widzisz, właśnie gdzieś na odległej Australii pękła deska w starej chacie, w której od prawie stu lat nikt nie mieszka. Od dziewięćdziesięciu sześciu lat, trzech miesięcy, trzynastu dni, dwóch godzin i trzech sekund, mówisz? Wiem, to trochę irytujące wiedzieć wszystko. No, prawie wszystko. No i właśnie ta deska, zapomniana przez świat i ludzi, pękła. A ty miałeś nieszczęście być tą deską. I dziewczynką, którą szaman posądził o opętanie przez Khargula, demona pożogi i suszy. Właśnie ją torturują, pewno też to czujesz. I ból drobiny kurzu, która spada z biurka prezesa Narodowego Banku Francuskiego. O, prezes też upadł, dostał zawału. Niestety ból wszystkiego czego jesteś częścią będzie ci towarzyszył już stale. A ponieważ stanowisz część wszystkiego, dokładnie wszystkiego, to całkiem sporo bólu odczujesz. Nie martw się, przyjemności też ci będą towarzyszyć. Galaktyki orgazmów, tysiące trylionów pocałunków, hektolitry łez szczęścia. Pustka, mówisz? Ktoś z twojego stadka właśnie umarł. Tak po prawdzie to ludzie bardzo często umierają, dlatego więcej hektolitrów będzie krwi niż łez szczęścia. Przykro mi, świat jest bardzo brutalny ostatnimi czasy. Ile czasu minęło? Ery, eony, milenia? Nie, przyjacielu, to była sekunda. Jedna sekunda. Fakt, łatwo ci będzie stracić rachubę czasu. Ale będziesz miał go sporo na przyzwyczajenie się. Wieczność jakby nie patrzeć. Wiem, co czujesz, masz wrażenie, że jednocześnie dotykasz aksamitu i wsadzasz rękę w ogień. W zasadzie, będąc zgodnym z prawdą to faktycznie to robisz. Głaskasz kota i walczysz z lwem. Twój pierwiastek jest w każdym człowieu zatem czujesz to, co czuje każdy człowiek. Nawet myślisz jego myśli, wiesz jego wiedzę. Przykro mi, to cały czas ta sama sekunda. A do głosów, krzyków, szeptów też się przyzwyczaisz. To modlitwy, przecież sam po części je mówisz. Skup się, na niektóre możesz odpowiedzieć. Na te prawdziwe, mówione z wiary, nie potrzeby. Tylko ostrzegam, nie odpowiadaj zbyt mocno. Delikatnie przyjacielu, człowiek nie jest przyzwyczajony do obecności kogoś innego w swojej głowie. Działaj po kryjomu, a kto ma wierzyć ten i tak będzie wierzył. Śmierć, brutalność, ból i pustka? Masz dość? Zatem już nie chcesz być bogiem? Dobrze, niech się dzieje twoja wola. Tylko pamiętaj, by następnym razem prosić o to czego naprawdę chcesz. Bo czasem życzenia się spełniają.