27 grudnia 2012
Świat według zołzy III
Wieczorem Joanna miała dylemat wielu kobiet wybierających się na randkę. W końcu zdecydowała się na czarną obcisłą sukienkę do kolan z aplikacją na ramieniu i wysokie bordowe szpilki na platformie. Do tego długie włosy zakręciła w seksowne fale, a na usta nałożyła ulubioną czerwoną pomadkę. Jeszcze tylko ukochane Amor Amor i można ruszać na podbój.
Gdy dotarła na miejsce, od razu pojawił się przy niej szef sali. Niestety, za późno uświadomiła sobie, że nie zna nawet imienia, nie mówiąc już o nazwisku swojego tajemniczego wielbiciela. Z zażenowaniem zaczęła więc rozglądać się po sali, mając nadzieję, że jego widok pomoże wyjść jej z twarzą z kłopotliwej sytuacji z szefem sali, który upierdliwie pytał, z kim jest umówiona. Na szczęście od razu zauważyła mężczyznę i skierowała się w jego stronę, krocząc z gracją baletnicy na wysokich szpilkach.
Jak przystało na dżentelmena, wstał na jej widok. Miał na sobie elegancki czarny garnitur i fioletową koszulę ze złotym krawatem. Wyglądał wspaniale i miał tego świadomość.
- Dziękuję, że zgodziła się pani zjeść ze mną kolację.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Może ułatwimy sobie rozmowę i mówmy sobie po imieniu? Pan, pani bywa dość kłopotliwe. - zapytała z uśmiechem, chcąc na przyszłość uniknąć takich sytuacji, jak ta z szefem sali. O ile będzie jakaś przyszłość.
- Ależ oczywiście. - podał jej rękę nad stolikiem. - Jestem Karol.
- Joanna. - uśmiechnęła się, rejestrując delikatną pieszczotę jego uścisku dłoni. Jutro będzie miała co opowiadać Edycie.
Z drugiej strony zdziwiła ją trochę ta niechęć do przedstawienia się pełnym imieniem i nazwiskiem. Uważała, że ludzie w ich wieku nie powinni przedstawiać się wyłącznie imieniem. Ale skoro on nie, to ona nie miała zamiaru jako pierwsza wychodzić z inicjatywą. Zapewne miała być to jakaś ochrona, gdyby ten wieczór okazał się niewypałem.
Nie chciało jej się jednak nad tym zastanawiać. Wolała skupić się na prowadzeniu inteligentnej konwersacji i dobrze się przy tym bawić.
Uniósł dłoń i skinął na kelnera.
- Czego się napijesz, Joanno?
- Poproszę wodę mineralną z limonką.
- Dwie wody mineralne z limonką. I poprosimy kartę win. - to zdanie skierowane było w stronę kelnera, który właśnie stanął przy ich stoliku.
Restauracja była piękna. Miał gust, to musiała mu przyznać. Półmrok sali rozświetlały tylko drżące płomyki świec i klinkiety ukryte w strategicznych punktach lokalu. Słyszała pochlebcze opinie o tutejszej kuchni od swoich zamężnych koleżanek.
A teraz była tu z mężczyzną, który bardzo starał się pokazał, że nie przewiązuje szczególnej wagi do tego spotkania. Ale niespecjalnie mu to wychodziło. Jako magister psychologii umiała odczytywać intencje rozmówców już po ich zachowaniu.
Pojawił się kelner z kartą dań i win. Po wnikliwej analizie zdecydowali się na przystawkę w postaci ślimaków winniczków zapiekanych z serem lazur podanych ze szpinakiem dla niego i krewetki tiger marynowane w imbirze na sałatce z owoców południowych dla niej.
- Więc powiedz mi, Joanno, czym się zajmujesz? - zapytał ją z uśmiechem.
- Jestem magistrem psychologii, ale doskonale wiesz, gdzie pracuję.
- Co kobieta z takim wykształceniem robi w butiku z galanterią męską?
- Poznaje mężczyzn, którzy później zapraszają ją na kolację? - postanowiła z nim flirtować, nigdy nie wiadomo, kiedy nadarzy się następna okazja.
- Wydawało mi się, że w takie miejsca zaglądają głównie starsi mężczyżni... Czy ich zaproszenia też przyjmujesz?
- A czy ja wyglądam na taką? - odpowiedziała pytaniem na pytanie z przekornym uśmiechem.
- Nie, ale wolałem zapytać. Skąd mam wiedzieć, czy nie mam konkurencji? - w ten sposób starał się z niej wyciągnąć, czy dziewczyna ma kogoś. Jednak Joanna była czuja i nie dała się sprowokować.
- Może masz, a może nie masz, kto to może wiedzieć?
- Jesteś tajemnicza. - ujmujący uśmiech z jego strony. W oczach błyskały ledwie dostrzegalne iskierki złości. Był już lekko zdenerwowany tym, iż kobieta skrywa się za maską tajemniczości i jawnie nie okazuje mu swojego zainteresowania. Nie był do tego przyzwyczajony.
Jednak Joanna widziała, jakie emocje buzują w jej towarzyszu i postanowiła tym bardziej zachowywać się tak, jak wcześniej. Nie było to spowodowane wyrachowaniem, a ciekawością. Była zaintrygowana tym, ile Karol jest gotowy dla niej zrobić. I jak bardzo mu zależało na odkryciu jej tajemnic.
Jednocześnie pojawił się kelner, by zebrać talerze po przystawkach, które właśnie skończyli jeść i teraz oboje pochylili się nad kartą dań, by zdecydować, co chcą zamówić.
Karol zdecydował się na filet z kurczaka marynowany w tymianku podany w cytrynowanym sosie z makaronem i duszoną marchewką w miodzie. Natomiast Joanna zamówiła łososia norweskiego na musie z pieczonych jabłek podanego z kolorowym ryżem i brokułami. Ponieważ dziewczyna nie chciała zgodzić się na wino, oboje pozostali przy wodzie z limonką.
Czekając, aż zostaną przyniesione zamówienia, pierwsza odezwała się Joanna:
- To może teraz mała zmiana ról? Czym się zajmujesz zawodowo?
- Jestem prawnikiem. - Karol postanowił ograniczyć opowieści o sobie do niezbędnego minimum.
- Też kiedyś zastanawiałam się nad prawem, ale ostatecznie zdecydowałam się na psychologię. Studiowałeś na Uniwersytecie w Białymstoku?
- Nie, na Jagiellońskim.
- Wow. Ambitnie. Musiałeś być niezły, naprawdę niezły. - uświadomiła sobie, że poza sukcesem pachniał też prestiżem. Ciekawe, kim naprawdę był?
- No cóż, jeśli tak twierdzisz... Jakie masz hobby?
Chciał jak najszybciej skończyć rozmowę na swój temat i było to widoczne jak na dłoni.
- Uwielbiam podróże, literaturę i sztukę. Jestem po prostu humanistką pełną gębą. - uśmiechnęła się. Postanowiła mówić o sobie jak najmniej, ale także tak, żeby nie wyjść na niegrzeczną.
- Jeśli jeszcze mi powiesz, że piszesz...
- Ano piszę, nawet nieźle mi to idzie.
- Co piszesz? - zainteresowanie było szczere, tego mogła być pewna.
- Wiersze. I próbuję napisać powieść, ale jak na razie brakuje mi czasu i weny.
- Wydałaś już swoje wiersze jako tomik? Chętnie przeczytam.
- No cóż, marzę o tym, ale realizacja jeszcze trochę potrwa, niestety. Ale jeśli mi się uda, czuję się zobowiązana.
- No i bardzo się cieszę. Gdybyś potrzebowała pomocy, możesz zawsze o nią poprosić. Mój brat jakoś rok temu wydał swoje wiersze. Któryś z nas może ci służyć radą.
- Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony. Ale jestem niepoprawną Zosią Samosią, która chce robić wszystko sama... Masz brata?
- Mam, młodszego.
- Opowiedz mi o nim. - była autentycznie zainteresowana. Nigdy nie wiadomo, co może wypłynąć z takiej opowieści o rodzinie.
- Ma na imię Jurek, jest młodszy ode mnie o pięć lat i aktualnie jest na trzecim roku anglistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Zapalony podróżnik, fotograf i poeta. Czarna owca naszej prawniczej rodziny, ale cóż, widocznie tak miało być.
- Rozumiem, że oboje twoi rodzice są prawnikami?
- Nie, tylko tata, mama jest po Szkole Wyższej Gospodarstwa Wiejskiego. Ale mój dziadek ze strony ojca był sędzią. I ponoć ta tradycja ma korzenie w jeszcze wcześniejszej przeszłości. Nigdy się tym specjalnie nie interesowałem.
- No to zupełnie inaczej niż ja. Uwielbiam grzebać w archiwum rodzinnym, zawsze znajdę jakieś ciekawostki.
- Opowiedz mi w takim razie o swojej rodzinie.
- Mama jest księgową, a tata... samozwańczym inżynierem. Ma firmę budowlaną, która bardzo dobrze prosperuje, ale na wizytówkach dopisuje sobie tytuł inżyniera. A tak naprawdę owego tytułu nie posiada, nigdy nawet nie studiował.
- Mądry gość, naprawdę. Ja bym nie miał odwagi, by tak oszukiwać swoich klientów.
- Tata niczego się nie boi, naprawdę takie odnoszę wrażenie.
- Masz rodzeństwo?
- Młodsze. Ja jestem najstarsza. Moja siostra Julita ma dwadzieścia trzy lata i studiuje medycynę na Uniwersytecie Medycznym w Warszawie. A brat Przemek ma dwadzieścia i zamierza być dyplomatą. Ciekawe, czy mu się uda. Jest świetny w językach obcych.
- Wierzysz w niego?
- Oczywiście! Ale bycie dyplomatą to nie jest łatwa ani szybka kariera, wręcz przeciwnie.
- Coś o tym wiem. - uśmiechnął się tajemniczo, a Joanna zastanowiła się, czy Karol sam nie planował być dyplomatą. Ale mu zwyczajnie nie wyszło.
Nawet nie zauważyli, jak szybko minął im czas. Dopiero gdy zjedli danie główne i przy ich stoliku pojawił się kelner, by sprzątnąć naczynia, zdecydowali się, że nadszedł czas zakończyć kolację.
Oboje nie pili, więc pożegnanie nastąpiło pod samochodem dziewczyny. Świadomie wybrała się własnym, bo chciała mieć wymówkę, by nie pić alkoholu. Nie było to spowodowane niechęcią do mocnych trunków. Bardziej ostrożnością. Wolała być absolutnie świadoma, swoich słów i czynów. Nie mogła pozwolić, by Karol uważał, że umówiła się z nim z nudów czy desperancji. Ponadto miała już niemiłe doświadczenie z pijanym facetem na pierwszej randce. Musiała prosić o pomoc ochronę restauracji, w której się spotkali, gdy mężczyzna robił się zanadto nachalny i jawnie okazywał, że traktuje ją jak panienkę na jeden wieczór i noc. Nie zamirzała przeżyć powtórki z rozrywki.
- Chciałabym ci jeszcze raz podziękować za miły wieczór. Wspaniała restauracja i inteligentny mężczyzna. - uśmiechnęła się do niego słodko, gdy otworzył jej drzwi, by mogła swobodnie usiąść.
- Ależ nie ma za co... Cała przyjemność po mojej stronie. Może kiedyś zdecydujemy się na powtórkę?
- Czemu nie? Może tym razem nie będzie to kolacja a lunch? Niedaleko butiku, gdzie pracuję, jest świetny bar sushi... O przepraszam, nie wiem, czy lubisz japońską kuchnię?
- Nie musisz przepraszać. Uwielbiam sushi. To może kiedyś wpadnę do ciebie do sklepu w godzinach lunchu i zjemy go razem?
- Proszę bardzo, wpadaj! Będzie mi bardzo miło ponownie cię zobaczyć. - naprawdę tak myślała.
- To jesteśmy umówieni. Dobranoc, Joanno.
- Dobrej nocy Karolu.
Dziewczyna usiadła za kierownicą swojego fioletowego garbusa, a mężczyzna zatrzasnął za nią delikatnie drzwi. Uśmiechnęła się do niego ostatni raz i uruchomiła silnik.
Była dobrym kierowcą, wolała jednak nie rozmyślać podczas jazdy o Karolu. Dopiero w mieszkaniu, gdy przygotowała sobie relaksującą kąpiel w wielkiej wannie z hydromasażem, pozwoliła sobie na leniwe podsumowanie tego szalonego dnia.