10 czerwca 2012
amnezja
dom wyciszyłam śniegiem w głębokim można
śnić kolejną noc wiercę tunele w cudzym łóżku
pod pościelą próbuję ukryć słuch i wiersze
marne w szczelnej windzie kursy tam
i z powrotem siódmy anioł przemyca grzeszników
przez drewniane drzwi czmycham
piersi pieszczone opuncją drapię
teraz zamknięta w szafie czuje więcej
pleśni w pieśniach słowa pośpiesznie
mamrotane pacierze wypełniają szuflady świtem
blade piastunki garbią się od ciężaru pochylone
nad starym dzieckiem przybyły i odchodzą
za twardą zasłoną ich twarze ciągną za sobą
zapach zbutwiałej ziemi zarzucony na ramiona
płaszcz zatęchły wilgocią od lat przesiąknięty
żywym wiatr unosi wieka z każdym oddechem
mniej ruchliwe stuletnie pająki czają się
w prześcieradłach nocami drążą korytarze
w moim ciele niejeden cierń nad ramieniem
mrowienie i ból w podbrzuszu od podniesień
starców
twarze pełne popiołu
nieustannie strzepywany z wymiętych oczu
płyną skargi
z zaplecionymi rękami
w trumnie
nie ma już miejsca dla mnie