31 marca 2012
Kostki i nadgarstki
Nawet w zatłoczonym autobusie znajdę miejsce siedzące. To
sprawa zdecydowania, optymizmu i charakteru – nie wieku i
łokci. Kiedy na przystanek podjeżdża nawalony w trzystu procentach autobus,
można zakląć pod nosem i można pomyśleć – zobaczymy czy
znajdę wolne miejsce i usiądę. Człowiek potrzebuje sukcesu. Co do ubioru, proszę pani, to takie
problemy dawno mam za sobą. Zawsze, ale to zawsze należy ubierać się tak, żeby
nas fotografowano na ulicy.
Jechałem rowerem dość wolno.
Dziwiłem się, że ktoś, kto jedzie za mną, nie wyprzedza mnie. W końcu zrównał
się ze mną – taki młodzieniec z wierszy
Kawafisa. Zwoje złotych loków kaskadowo spadające na wszystkie strony, lazur w
oczach, dżem na ustach – pamięta pani wiersze
Kawafisa? Zrównał się ze mną i wydukał: dzień
dobry! proszę pana, czy mógłbym mieć
do pana prośbę? Wal śmiało chłopcze – odpowiedziałem.
Zatrzymaliśmy rowery. Czy pozwoliłby pan,
żebym zrobił panu zdjęcie? Jasne – powiedziałem.
Ustawił mnie, jakbym sam w sobie nie był dobry na zdjęcie. Pstryknął ze cztery
razy. Potrzepał rzęsami i dał mi kwadracik, takie pół pocztówki z linkiem do
bloga. Pod swoim zdjęciem przeczytałem osiemnaście komentarzy. Żyć się chce,
proszę pani! Jakaś Joanna napisała: Niezły strzał! Jaka harmonia kostek i
nadgarstków!