4 czerwca 2012
Oddzielne pióra
O rany, ta historia nie zmieści się na jeden film. Chyba połknąłem toner, tak chce mi się pisać. Najpierw duszoznawczy wstęp, palindromy, coś połknęło coś. Nipson anomemata me monan opsin. Zasuwam, napiszę wszystko oprócz wyznań. Gdybym słuchał ojca, który przychodzi do mojego pokoju, gdy się pakuję i zawsze mówi to samo: chciałbym ciebie przekonać, żebyś w podróż nie brał dużego bagażu, byłoby inaczej. A tak znowu nie wiem, jak startować z pisaniem, taki bagaż opowieści mam!
Ksiądz ziewał udzielając mi rozgrzeszenia. Akurat w porę podniósł rękę, by zrobić znak krzyża i zakrył przy okazji usta, które niemiłosiernie głośno i szeroko mu się otworzyły. Postukał zgiętym palcem w konfesjonał. To najprzyjemniejsze dźwięki na świecie! Gdybym był muzykiem, to trzykrotne stuknięcia w dębowy konfesjonał powtarzałby się w każdym skomponowanym przeze mnie utworze. Na tym polega konkretna muzyka, dźwięki powtarzają się, na tym polega konkretne życie. Po co grzech swój obnosić po mieście. Człowiek nie gwiazda na niebie, czasem drogę gubi. Jeszcze tylko razura i jestem gotowy. Nigdy nie odchodzę bez pożegnania. Na chwilkę oddam w tym miejscu głos Krystynie Czubównie, która w telewizorze powiedziała: Niektóre gatunki ptaków mają oddzielne pióra, służące tylko do tego, by okazywać czułość. Oglądam siebie, gdzie mam takie piórka.