Proza

patryklgn


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

5 maja 2012

Ich pięciu - likwidacja doskonała

Cisza - nastała cisza. Moment, który był przed chwilą zapamiętam, do końca mych dni. Odczuwam pełną swobodą - tym co zrobiłem udowodnilem, że jestem wolny - WOLNY ! Życie jest bardzo kruche. Nie sądziłem, że aż tak - to były ułamki sekund, które zabrały życie winnych ludzi - sądzili, że wygrają ze mną. Ciekaw jestem jak mieli wygrać - nie mieli szans. Z wyjątkowo inteligentną istotą ludzką nikt nie ma szans. Szanse zostały im odebrane. Tej 5-ce wyjątkowo winnych osób.
Wydawała się przebiegłą osobą, która odkryje me zamiary - lecz nie odkryła. Skończyła się zabawa - koniec jej był wyjątkowo bliski. Najprawdopodobniej czuła, że jej koniec jest bliski. Widziałem jej kroki, które były coraz szybsze, a jednocześnie niepewne. Nie wiedziała po jakiej ziemi stąpa, najwidoczniej mimo tego, że kilkakrotnie mnie widziała nie pomyślała, że ja tam będę. Ostatnie sekundy jej były dla mnie swoistą ucztą. Nienawiść do tej kobiety spowodowała mój odruch. Nabrała się na 5 zł buhaha. Kucnęła . . . Wtedy o jej głowę otarł się łom. Upadła i wyszeptała " To Ty". Spoglądając na nią z góry stwierdziłem, że jest żałosna. Czerwona ciecz zmieszała się z jej włosami. Zostawiłem klejąc kartkę z napisem - 1 ...
Kilka dni później, przechadzając ulicami mego miasta w morzu twarzy ujrzałem pewną fałszywą twarz. Tak, tak to Ciebie szukałem. Jakie szczęście mnie ogarnęło widząc tego wielmożnego mężczyznę. Bicie mego serca nagle stało się szybsze. Tak to Ty jesteś następny. Podążam za nim.   Wiem ryzykuję tym, że się obróci i mnie rozpozna. Ale jak może mnie rozpoznać skoro tyle lat minęło. Ja się zmieniłem lecz on nie. Te same rysy twarzy, ten sam uśmiech - to on. Pora by jego twarz ujrzała ciemność na zawsze. Powinien zasmakować życia w ciemnościach, wśród smrodu i krzyków takich jakich tutaj na Ziemi nikt sobie nie wyobraża - a na pewno tam trafi. Zbyt wiele złego wyrządził ludziom mego pokroju. Osobnikom inteligentym którzy w precyzyjny sposób zaplanują każdą sekundę jego życia.
Podążam nadal czując jego zapach. Zapach wstrętnego potu. Wiem wciąż gdzie mieszka. Nie będę szedł za nim. Poczekam na niego na przystanku. Pewnie tradycyjnie wróci tym samym autobusem. Wsiadam w miejski. Dojeżdżam na przystanek. Nic się nie zmienił przez tyle lat. Oczekuję na jego wyjście przygotowując swój inteligentny plan. Z torby, którą przytargałem za sobą wyciągam broń, która mi pomoże w zniknięciu tej jak najbardziej fałszywej twarzy. Łuk się przyda w tejże likwidacji tego oto osobnika. Zakładam na swe ręce rękawice, a także strzykawkę z igłą, a także zawartością, którą pogrąży go w ciemnościach. Słyszę odgłos zbliżającego się autobusu. Zaczyna dojeżdżać . Widzę go jak wysiada. Naprężam łuk, strzelam. Trafiam w plecy - słyszę "Ajć" Podbiegam i wciskuję całą zawartość w plecy. Pada . . . Chyba nastała u niego ciemność. Wszystkiego znaki a raczej brak znaków u niego mówią, że nastał koniec. Na jego plecach przy strzykawce naklejam kartkę z napisem 2.
Nastał dzień. Wstałem jak zwykle o 8.00. Zastanowiłem się co miałem zrobić dzisiejszego dnia i wiedziałem. Miałem plan do którego wciągnąłem dwie bliskie mi osoby. Annę i jej przyjaciela Roberta. We trójkę nienawidziliśmy tej osoby nad, którą zawiązaliśmy spisek. Anna i Robert wciąż z Miłoszem się kumplowali pomimo tego, że oboje go nie lubili. I bardzo dobrze, że nie zerwali tej znajomości. Będzie łatwiej go zwabić.
Spotkaliśmy się punktualnie o 9 w centralnym punkcie miasta. Oni wiedzieli co mają zrobić. Ich zadanie polegało na zwabieniu Miłosza. Trzeciego wroga, którego mieliśmy się pozbyć – inteligentnego zdrajcę, który sprzedał nasze ideały dla innych. Dla którego nie ma miejsca w świecie w którym rządzi honor. Anna zadzwoniła do Miłosza i umówiła się z nim na 12 w Południowym Parku. Dlaczego to miejsce ? Dlatego, że tam jest najwięcej tajemniczych miejsc, które przydadzą się nam dla likwidacji tego osobnika. Podążyliśmy do mieszkania Roberta oddalego około kilometra od tego parku. Tam wszystko przyszykowaliśmy. Linę, podnośnik, rękawiczki, a także przepaskę. Zbliżała się godzina 12. Wzieliśmy podane przedmioty i ruszyliśmy. Park był niezwykle tajemniczy. Pogoda istnie pochmurna co potęgowało tajemniczość tego parku. Poczekałem z Robertem w uliczce obok, a Anna poszła na spotkanie z Miłoszem. Około 20 minut rozmawiali ze sobą, śmiali się. Nie wiedział, że to ostatnie jego chwile – chwile spędzone z Anną. Anna dosyć dobrze grała. Zawsze była świetną aktorką, ale równie dobrze zimną i wyrachowaną kobietą. Osoba, która z nią przebywała nie wiedziała nigdy o czym ona myśli ani jak się aktualnie czuje. Na takiej osobie zależało mi w moim świetnym planie. Na osobach które są zimne.
Anna nadal rozmawiała lecz w pewnym momencie poprosiła Miłosza o założenie opaski. Założył ją   i się pytał po co. Anna odpowiedziała z uśmiechem – Dowiesz się za chwilę. Wtedy ja z Robertem podeszliśmy do niego. Wyciągneliśmy z plecaka stołek i linę. Miłosz coś przeczuwał ponieważ zaczął się dopytywać o co chodzi. Anna próbowała go uspokoić lecz ten zaczął biec. Wtedy w bieg rzucił się Robert. Złapał go po kilku minutach. Trzymał kneblując mu usta. Ja zawiązałem sznur o gałąź. Wtedy razem z Robertem przenieśliśmy go do stołka. Postawiliśmy jego na stołek i walczyliśmy z jego uporem. Próbował się wydostać z naszych uścisków. Jedna z prób była niefortunna dla niego ponieważ głową zaplątał się w pętlę. Wtedy zrzuciliśmy stołek. Zawisł na drzewie, lecz gałąź się ułamała. Opaskę ściągnął i zaczął uciekać. Nie dogoniliśmy go. W pobliskiej drodze wpadł pod samochód. Zmarł na miejscu. Oby troje odetchnęliśmy z ulgą. Kilka dni później poszedłem na pogrzeb. Po całej uroczystości zostałem na cmentarzu. Nikogo nie było. Do nagrobka nakleiłem kartkę z napisem "3
Mijały tygodnie od śmierci Miłosza. Zero wyrzutów sumienia – kompletnie nic. Znak, że nie był niczego wart i trzeba było go się pozbyć ale coś mi spędzało sen z powiek. Kolejne dwie osoby, które miałem zlikwidować. Z tym, że nie mogłem ich odnaleźć. Gdzieś się ukrywają. Tylko gdzie ?
Z takimi myślami poszedłem do pracy.
W ostatnim czasie dorabiałem sobie w "Gospodzie u  Jana" wiejskiej knajpie położonej w centrum miasta. Atmosfera dosyć swojska. Wiele ludzi się przewijało przez tą knajpę. W ten piękny i złowieszczy dzień wszedł do podanej knajpy. On dziki i nieujarzmiony rumak. Pan K. Poszukiwałem go długo aż tu się nadarzyła okazja. Nie przyszedł sam. Przyszedł z rodziną. Matką, siostrą i bratem. Pewnie będą ucztować. Ale uczta nie musi się skończyć dobrze. Ha ha. W mojej głowie knuję kolejną intrygę i plan, który jak się wcieli w życie pozwoli mi zniszczyć kolejnego wroga. Dawniej bliskiego memu sercu a teraz najgorszemu z najgorszych. Siadł obok okna, a także blisko zwrotu naczyń. Dzięki czemu mam na niego widok. Obserwuję go. Chyba zamówili obiad – tak obiad. Adam szykuje im jedzenie. Sam niestety nie mogę przyszykować – nie jestem kucharzem. Niestety. Po około 15 minutach obiad zostaje podany. Widzę ich jak jedzą,a w moich oczach rysuje się potężna nienawiść do tego osobnika.Obmyślam morderczy plan. Tymczasem Pan. K. Wychodzi. Jak zdążyłem usłyszeć do toalety – Tak ! Pójdę za nim.
I pójdę. Biorę nóż pod fartuch i mówię szefowi zmiany, że wychodzę na papierosa. Zgadza się. Ależ on głupi. Przecież nie palę. Wychodzę z knajpy i podążam za jego smrodem. Zmysł węchu mam opanowany do perfekcji. Wchodzę do toalety. Stoję przed kabinami i sprawdzam czy są zajęte. Jedn a jest zajęta. On tam jest. Wyczekuje tej chwili. Drzwi otwierają się – wychodzi. Nasze spojrzenia wymieniły się. Wtedy zostaje popchnięty pierwszy raz nożem. By dać upust swym emocjem zostaje pchnięty kolejny, kolejny i kolejny raz. I znowu. Kiedy widzę, że leży cały we krwi wciągam go do kabiny.Naklejam na niego kartkę z numerem 4. Wtedy widzę na całym fartuchu krew. Podobnie jak i na nożu. Ściągam fartuch i podchodzę do zlewozwyków. Myję fartuch i nóż. Przepłukuje. Wtedy drzwi otwierają się. Wchodzi klient. Uprzejmnie informuję go, że toalety mają awarię. Uwierzył – głupi wyznawca kultury masowej. Ale dobrze, że uwierzył bardzo dobrze. Wracam do gospody. Udaję chorego – zwalniam się wcześniej do domu. Wiem, że teraz pozostaje mi tylko ukrywać się ....
Wyszedłem z "Gospody u Jana" podążając do domu. Przed chwilą zrobiłem największy błąd a jednocześnie sobie ulżyłem. Zabiłem człowieka w centrum handlowym. Muszę uciekać. Pracowałem tam i pewnie wszystkie ślady naprowadzą na mnie. - Kurwa ! Idę, a wręcz biegnę. Przeszedłem kilka ulic dochodząc do domu. Mieszkam na obrzeżach centrum miasta. Stąd niedaleko miałem właśnie do tej pracy. Blok w którym przebywałem był typowo komunistyczny omalowany dość kiczowato. Zresztą właśnie to Polska. Ale wchodze do klatki i wbiegam do mieszkania otwierając drzwi. Wchodzę do mego pokoju w którym mieszkam od urodzenia. Tutaj chyba już wszystkie stany emocjonalne przeżyłem począwszy od płaczu po śmiech. Dziś to miejsce opuszczam. Prawdopodobnie na zawsze. Wyciągam torbę – przeszukuję wszystkie szafki. Wrzucam najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Wśród nich broń – Pistolet Walther P99. Podarował mi go kiedyś wujek. Mówił, że w przyszłości zapewne mi się przyda. Teraz to na bank. Spakowałem wszystko tylko pytanie: Gdzie uciec ? Po chwili namysłu doszedłem do rozwiązania. Zatelefonuje do Piotrka. Wyciągam komórkę i wystukuje jego numer.
Halo – odezwał się głos Piotrka
Hej Piotrek to ja Olek. Słuchaj mam do Ciebie pytanie. Nie wiesz u kogo mógłbym przez kilka dni zostać ?
Hmmm ...  - zastanawiał się. Wiem gdzie możesz zostać, ale co się dzieje. Czy to nie ma czegoś wspólnego z tymi czterema osobami i ich kartkami ?
Skąd wiesz ? - zapytałem
Powiem Ci tak – Bo wiem. Od początku się domyślałem lecz teraz jestem tego pewien. Mówisz, że potrzebujesz kryjówki. Wiem u kogo możesz zostać. U Ani.
Przecież z Anią mieszkają rodzice – odpowiedziałem mu na dość zaskakujące twierdzenie
Nie, nie. Nie jesteś w temacie. Ani rodzice wyjechali do Stanów na wymianę pracowników. Możesz u niej zostać – ja wszystko załatwię. Czekaj na mnie w domu. Po Ciebie przyjdę i odwiozę Cię do Ani.
Dzięki wielkie. To do później
Do zobaczenia
Po rozmowie z Piotrkiem zrobiło mi się lżej. Wiedziałem, że już będę miał gdzie się ukrywać, tylko skąd on wie o tym, że ja jestem odpowiedzialny za to wszystko. Z tymi pytaniami nurtującymi mnie poszedłem się zdrzemnąć. Obudziłem się zaledwie 30 minut później. Piotrek już na mnie czekał pod blokiem. Wziąłem pośpiesznie torbę, zostawiłem kartkę dla rodziny żeby mnie nie szukali. Wychodząc z bloku miałem wrażenie, że już nigdy tutaj nie wrócę.
Przywitałem się z Piotrkiem i oboje od razu bez żadnych słów wsiedliśmy do auta.
Coś Ty najlepszego narobił – powiedział Piotrek
No co ? Pozbyłem się największych wrogów – odpowiedziałem
Ale mogłeś powiedzieć. Zrobiłoby się po cichu, a nie. Wszyscy na mieście huczą od plotek no i oczywiście wszyscy wiedzą, że stoi za tym wszystkim jedna osoba ! - krzyczał Piotrek
Przecież wiem. Nie musisz krzyczeć.
Dobrze, dobrze już koniec. Gadałem z Anią. Powiedziała, że Ciebie ukryje. Tylko musiscie uważać na Tadka Ursulskiego -tego fotografa z Dziennika Miejskiego. Podobno jest na tropie.
Ok. dobra jedźmy – powiedziałem
 
Piotrek odpalił samochód. Przez dalszą część drogi siedzieliśmy w milczeniu Przejeżdżaliśmy ulice miasta. Widziałem zdenerwowanych ludzi. Wielu z nich przeglądało "Dziennik Miejski". "A jak ten fotograf pierdolone paparazzi nas wykryje to co będzie ? Policja nas złapie wsadzi mnie do pudła zapewne na dożywocie. Nie dam im się złapać nigdy. Niech sobie marzą o złapaniu mnie ! Zmienię tożsamość wszystko ale nie dam się złapać. Z tymi przemyśleniami dojechaliśmy do Ani. Miała wszytkie okna zasłonięte, a Piotrek klucz do mieszkania.
 
Gdzie jest Anka ? - zapytałem
Jest, jest ale w mieszkaniu. Woleliśmy abym to ja otworzył niż ona nam. - odpowiedział mi Piotrek
Tymczasem w z ogródka dobiegał jakichś szeleszt. Szturchnąłem Piotrka by spojrzał na ogródek. Definitywnie przed chwilą coś się poruszało.
Ktoś tam był – powiedziałem
Nie chyba Ci się zdaje – odpowiedział
Chyba sobie żartujesz, w tych krzakach serio ktoś był
Chodź do domu bo zaraz wzbudzimy zainteresowanie sąsiadów o ile już nie wzbudziliśmy – mówił spoglądając w okna sąsiadki z naprzeciwka
Weszliśmy do potężnego starego domu. Ciemno było w nim co wywoływało tajemniczą atmosferę. Można by powiedzieć, że dom by idealnie nadawał się do nakręcenia w nim horroru. Potężne żyrandole, stare okna, i ta straszna ciemność. Wszystko było fascynujące.
Już jesteście ! – krzyknęła Ania schodząć ze schodów
A jakżeby inaczej – odpowiedział śmiejąc sie Piotrek
Wiedziałam, że tak bedzie. Że będziesz musiał się ukrywac.
A skąd wiedziałaś jeśli mogę spytać ? - zapytałem
Bo znam Ciebie. Wiedziałam, ze nie poprzestaniesz, że jeszcze kogoś zabijesz. Taki Twój typ charakteru. Jak coś zaczniesz to nie skończysz za pierwszym razem – odpowiedziała Ania pokazując swój talent do odkrywania charakterów wszystkich swych znajomych na około.
Tak, tak, wierzę.
To dobrze, że mi wierzysz. Wierz mi a nie wylądujesz zimą w kapciach – zaśmiała się Ania – Dobrze to teraz tak, Piotrek już chyba na Ciebie pora. Nie możesz tutaj zbyt długo przebywać. Moje kamienie w tym domie nie zniosą towarzystwa trzech tak zepsutych dusz – powiedziała dość ironicznie
Już uciekam. Pora na mnie – powiedział Piotrek. W razie czego będę wam szukał jakiegoś lokum
Dobry pomysł – odpowiedziała Ania. Musimy mieć coś "na oku"
 
Piotrek podążył do drzwi. Jego kroki brzmiały tak tajemniczo jak nigdy dotąd. Ten dom ma coś w sobie. Jakby ukrywał w sobie tajemnicę lub spodziewał sie nowych . Z Anią udaliśmy się do kuchni. Z uwagi na to, że zbliżała się 22 zjedliśmy kolację i mieliśmy na zamiarze pójść spać. Przechodzac przez salon coś mnie poniekąd zaciekawiło. Widziałem cień na rolecie. Cień człowieka. Ktoś musi nas obserwować. Póki co nie mam się czego obawiać. W końcu jesteśmy zabezpieczeni wszystkim co możliwe. Ale ze swymi przemyśleniami i tak udałem się do pokoju Ani.
Anka słuchaj ktoś nas obserwuje.
Coo ? - zapytała z niedowierzaniem Ania. Jak to ktoś nas obserwuje. Skąd takie domysły ?
Jak byłem w salonie to widziałem cień. Cień człowieka. A jak przyjechaliśmy to mi się wydawało, że w ogrodzie coś się rusza. Na pewno coś się ruszało. W końcu te krzaki szeleściły. Ale Piotrek stwierdził, że mi się zdaje.
Piotrek jest perekcjonistą. Myśly, ze jego plan zawsze się uda. Nie dopuszcza myśli, ze ktoś jest równie inteligentni jak my i wytropi nas. Ale domyślam się co za menda nas śledzi
Mów kto !
Tadek z "Dziennika Miejskiego". Na pewno on. Jest ciekaw kto morduje i ostatnio podawał swoje domysły w gazecie. Co ciekawe większość się zgadzała. Między innimy tego, że Miłosz wpadł pod samochód w trakcie ucieczki przed kimś. Twierdził, że ktoś próbował go zabić.
Kurwa – odpowiedziałem. Co za szmata !
Tak, tak szmata ale to jaka. Moim zdaniem teraz pójdźmy spać. Jesteśmy bezpieczni tutaj,a jutro będziemy myśleć co robić.
Ok to ja spadam do pokoju. Dobranoc – powiedziałem
Dobranoc
 
Przez tą noc długo nie mogłem zasnąć. Obawiałem sie tego fotografa. Wiedziałem, że ma coś w głowie ale nie, że tyle. Wytropił nas, a raczej Anię. A ja przychodząc do domu z torbą i Piotrkiem tylko daliśmy mu odpowiedzi na nurtujące go pytania. Ale my jesteśmy głupi. A może on głupszy? Hmm . Z tym wszystkim poszedłem spać. Pełen dzien wrażen, więc chwila odpoczynku się przyda.
Po godzinie 7 zbudziła mnie Ania.
Olek ktoś dobija się do drzwi
Nie patrzyłaś przez judasza ? - zapytałem
Nie bo jeszcze nie zeszłam nawet na dół. Jak myślisz kto to może być ?
Skąd mam wiedzieć – Ja tu mieszkam ?
A no racja. W końcu mój dom. Dawaj schodzimy na dół.
Wyszliśmy z pokoju kierując się ku schodom. Słyszymy stuki w drzwi. Nie są aż tak natrętne. Można wręcz stwierdzić, że sąsiad puka z zapytaniem czy mamy mąkę. Schodzimy ze schodów. Coraz szybciej biją nam serca wywołane obawą kto to może być. No i znów te skrzypienie na podłodze. Idziemy na palcach jak mi pokazała Ania. Doszliśmy do drzwi. Ania spoglądneła na Judasz. Zlękła się. Na telefonie coś napisała. Pokazała mi - " TO TADEK". Przerażenie również mnie ogarnęło. Ustawiłem się za drzwiami i chwyciłem w ręce stary metalowy telefon. Ania otworzyła drzwi.
Dzień dobry. Jestem z "Dziennika Miejskiego". Z zewnątrz widziałem Pani dom. Jest piękny – przedstawił się i mówił Tadek. Czy pozwoli Pani . . Auć . . . - mówiąc nadal został uderzony przeze mnie telefonem. Spadł na podłogę. Najwidoczniej zemdlał.Przeniosłem go z Anią do krzesła. Związaliśmy go sznurem, zabraliśmy aparat, wszystko
 
Sprawdź aparat – powiedziała Ania.
 
Wyciągnąłem kartę pamięci z aparatu i włożyłem ją do notebooka Ani. Odpaliliśmy. Byliśmy w szoku co on sfotografował. Zdjęcia z miejsc morderstw. Moje zdjęcia, Ani i Piotrka. Dlaczego tam nie ma Roberta !
 
Dzwoń do Piotrka – powiedziała Ania. Trzeba załatwiać paszport. Jesteśmy skończeni
Już, czekaj chwilkę. Zobacz na te zdjęcie – powiedziałem pokazując fotografię ukazującą mnie wychodzącego z toalety do Gospody.
On wie, że go zabiłeś. Teraz dzwoń szybko do Piotrka
 
Wyciągnałęm pośpiesznie telefon wystukując numer do Piotrka. Słysze sygnał a po chwili znajomy głos.
Co się dzieje, ze mnie budzicie po 7 rano ?
Piotrek mamy problem. Mamy związanego Tadka w salonie. On wie o tym kto wszystkich zabił. Musisz nam załatwić wszystko co możliwe do ucieczki z kraju.
Przewidziałem to, hmm. . . A co zamierzacie zrobić z nim. Chyba nie zostawicie go żywego ?
No nie, a coś proponujesz ? - zapytałem
Pozbądźcie się go jak najszybciej. Ja będę za 30 minut
Ok. Czekamy - odpowiedziałem
 
Tymczasem Tadek przebudził się próbował się wyrwać ale nic mu się nie udawało. Patrzył się na nas błagalnym spojrzeniem. Spojrzeniem, które nie wywoła w nas żadnej litości
Ania pójdź po noże – powiedziałem
Co wy zamierzacie ze mna zrobić ? Po co Ci noże ?
Jak to nie wiesz po co ? - zapytałem. A wiesz jak skończyła reszta osób która weszła nam w drogę. Niezbyt dobrze. Ania masz te noże ? ! Krzyknąłem pytając
No już idę – odpowiedziała ze śmiechem w głosie
Wy sobie żartujecie. Dzwonię po Policję, redakcję ! - krzyczał Tadek
Zaklej mu tą świńską mordę – powiedziałem Ani
Ania zakleiła mu mordę pomimo jego wyjątkowego oporu. Połozyła na stół pełen zestaw noży dużych i małych. Mina Tadka była bezcenna.
Siostro Anno poproszę najmniejszy z możliwych po to by udowodnić pacjentowi, że nawet małe potrafi przysporzyć bólu
Już się robi doktorze Śmierć – odpowiedziała Anna. Wyciągnęła mały scyzoryk. Najmniejszy z możliwych.
Zaczniemy od czółka kochany. Siostro zechcesz coś wyrzeźbić na jego czole ?
Z przyjemnością – odpowiedziała. Chwyciła nóż i "wyrzeźbiła" jedną z intymnych części ciała. Tadek krzyczał lecz taśma znakomicie zagłuszyła jego krzyk. Krew spłynęła po jego czole
Zadania wykonane doktorze – zaśmiała się Ania
Dobrz siotro a teraz poproszę największy z możliwych noży – powiedziałem
Już się robi doktorze. Ależ proszę – wyciągnęła nóż doć dużych gabarytów
A teraz, zrobimy Panu operację na otwartych oczach. Sprawimy by Pan mógł patrzeć tylko na to na co powinien – czyli na nic ! Ha ha ha – powiedziałem śmiejąc się. Chwyciłem nóż. Wbiłem go najpierw w lewe oko, a następnie w prawe oko. Z oczu zaczęła płynąć ciecz, identyczna jak z czoła.
Siostro proszę przynieść jeszcze te dwa noże – powiedziałem. Siostra będzie odpowiedzialna za ten mniejszy ja za większy. Proszę załatwić sprawę z tętnicę. Ja załatwię sprawę z serduszkiem kochany.Ale najpierw pamiętaj : Twoje czółko będzie oznaczać grzeczy popełnione za życia, oczy Twoją wyjątkową ciekawość. A tętnica i serduszko Twój koniec – puchu marny. Siostro przystępujemy do operacji
Tak jest doktorze Śmierć
 
Ania chwyciła nóż i podcięła tętnicę. Potężny wybuch krwi zalał podłogę. Na naszych twarzach nie było niczego – ani uśmiechu, ani przerażenia. Mieliśmy obojętność w oczach. Zabijiliśmy go bo nam przeszkadzał. Wcześniej jak i również teraz.
Doktorze pora zakończyć jego żywot – powiedziała Ania
Już się robi
Potężnym ciosem uderzyłem nożem w serce. To już koniec z nim. Nie wydaje oznaków życia. Wykrwawił się.  Tymczasem ktoś podjechał pod dom. Tak to Piotrek. Słyszymy jak otwiera drzwi
 
O kurwa ! - krzyknął A jednak to zrobiliście. Jesteście nieźli, wręcz brutalni. Supe – powiedział Piotrek
Nie wierzyłeś w nas ? Trzeba było wierzyć – odpowiedziałem
Wierzyłem ale nie w taką brutalność. Anka pakuj się szybko. Mam coś dla was – wyciągnął z torby dokumenty i dwie peruki. Musicie założyć. W paszportach są wasze twarze ale inne włosy. Wszystko przerobione przez moich znajomych
Dzięki wielkie – odpowiedziałem. Ale gdzie nasz zamierzasz ukryć
A spojrzałeś w dowód ? - zapytał
Aaa. Chyba sobie żartujesz – wyjazd do Belgii ? Zapytałem
Jeśli chcecie żyć to tak. - powiedział
Już jestem spakowana – powiedziała Ania.  A co ze zwłokami zrobimy ? Zapytała
Właśnie co ? - dodałem
Za 15 minut pod miastem jesteśmy umówieni z moimi znajomymi. Dam im klucze – oni to załatwią – odpowiedział
No ok. Nie mam pytań – powiedziała Ania.
Dobra wskakujcie do auta ! - krzyknął Piotrek
 
Wsiedliśmy do auta. Jechaliśmy i oddalał się za nami dom. Dom który skrywał wiele tajemnic. I  który dzisiaj kolejną tajemnicę "dostał". Mijaliśmy miasto. Na ulicach ludzie nadal są zdenerwowani. Często czytają "Dziennik Miejski". Ale uciekamy z tego przeklętego miejsca. Już wyjechaliśmy zza miasto. Skręciliśmy w polną drogę. Tam już na nas czekało auto. Dwóch mężczyzn w garniturach najwidoczniej znało Piotra. Przywitali się. Przekazał im klucze. Oni tymczasem zmienili nam tablice rejestracyjne. Po chwili Piotrek pożegnał się z nimi.Wsiadł do auta i powiedział:
Odwoże was do Drezna. Tam będzie czekał Francois – Belg z Brukseli, która wam tam wszystko pokaże co będzie należało do waszych zadań.
 Po tych słowach wszyscy zamilkliśmy. Jechaliśmy do nowego miasta, wraz z nowym życiem. Ale czy przeszłosć do nas powróci... ?






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1