17 sierpnia 2012
Podążania
zieleń wciska się między mury
czerwień między ciała
biel pustyni drżącymi palcami
sen powietrzem
ktoś prowadzi swój pług przez kości umarłych
i błękit przez oczy żywych
aleje rozpraszają lecz dają nowe życie
tak odchodzą dobrzy
studnie i korytarze miast duszą duszę
kurczą rozmiar do zaniku
łąki zagłębiają oczy w szczegóły piękna
ono rośnie kosztem żywego stworzenia
wieczór czerwieni, poranek mlekiem się mieni
istotna zmiana tła, wspinają się kwiaty na górę życia
pędzel snu oczyszcza intencje, przestawia zwrotnice
doskonali boski język, wytwarza surogaty słów i
świadomości
we Śnie zobaczyłem Piękno
czułem ból Tej, Która Jest Pełna Znaczeń
rzeka porywa nawet rybę, nawet ptaka
słońce i rzeka byli przed nami
więc jak można czcić niepewne bóstwa naszych snów
choć to naszych i ich snów rozmowa
jeden się przed drugim chowa
dokonuje się fuzja i przepołowienie
lecz z brudem nie wchodzi się do Świątyni
lubię iść gdzieś nie wiadomo po co
bo wydaje mi się, że dojdę w piękne miejsce
lubię iść z rana w Las milczący mroczny
choć może czekają tam śmierci przygody
i już nie skrzydła motyla na kwiecie zobaczę
ale coś rzuci mi się na plecy z powietrza
z mroku, spod sufitu pogańskiej katedry
ale z czasem zamieniam się w wilka
myśliwego dziwnego czujnego
a chociaż nie wiem gdzie znajdę łoże dla gromady snów
jak komary lecących za mną
jestem szczęśliwy
pola wyrzucą cię prosto w kosmos
ku gwoździom i kłom gwiazd
zamienią w strzygę, upiora, nauczą biegu
który się nie kończy
każdy nowy kwiat jest cudem
górą życia
ale tylko stare wiersze są dobre
drzewo życia płynęło w krwi Adama i Ewy
zjedli jakąś Projekcję
by ani nie żywi ani nie martwi
mogli się plątać w sieci i pragnąć
tego chciał wąż
i pająk
czasem robie to, co muszę, a nie to, co chcę