18 sierpnia 2012
Moje upadanie...
Melancholijnie podchodzę
do swych spraw, w kontakcie
z każdym niuansem, paradoksem,
nie potrafię dłużej trzymać czyichś kłamstw.
Wyostrzę wszystkie noże dla tych,
co liczą każdą łatwą zdobycz,
niczym tygrys z dżungli.
Siebie zostawię na sam koniec,
z drgającym (nie)sensem na ziemi,
wahadłowymi myślami,
losem wypisanym na pergaminie,
brak detali, życie w pełni...
Iskry nadziei nawet na mgnienie oka wiary nie ma,
przecież stoję, płaczę,
upadam.
Bez Twojej ręki ...
Skrzydła me poranione, złamane,
patrzą na świat z dołu,
bezsilnie próbują latać,
jednak nie wzniosą się ku górze, nie potrafią.
Bez Twych pomocnych skrzydeł, upadam.
Z wielką tęsknotą...