15 listopada 2014
Ulicznica
mogłaby sprzedawać ciało w miejscach
w których szelest pieniędzy
słyszalny bardziej niż krzyk umęczonych kobiet
lecz upomniały się o nią zaułki ulic
gdzie kabaretki puszczały oczka do kierowców
pod warstwą pudru chowała nastolatkę
po którą ojczym sięgał jak po flaszkę
aż matka wygnała z domu
nie pomogły modły do miłosiernego
ani klienci bez twarzy i życiorysów
wrosła w rewir znakiem drogowym
a tkankę toczył rak
gdy zamykali piersi w twardych dłoniach
jakimż więc cudem pokochała chromego chłopaka
szepczącego to co wszyscy
że tylko z jego językiem splotła własny
jesienią uciekli z miasta
do rudery z płyt paździerzowych i desek
nad brzeg jeziora Mamry
naśladując naturę wody wyrzucali z siebie kamienie i żwir
słońce wchodziło pod skórę paląc złogi
zasklepiali się zlizywali sól z brzuchów i ud
z dzikością dopieszczając siebie
kiedy przyszedł grudzień
zapatrzyła się w księżyc
więc ośmielony wepchnął głowę pod jej koszulę
milczała gdy stał się półpełny
i wprowadził w wieczność