21 września 2013
Bohater
Nie znoszę słów; algebra, arytmetyka, trygonometria. Zasycha mi w głowie. Różniczkowanie jak jakaś choroba zakaźna! Ale uwielbiam kiedy marszczysz czoło, podsuwam kolejne zadanie. Pochylasz swoje ramiona gladiatora, niezgrabnie próbujesz przybrać profesorską pozę, wciskając szerokie plecy w garnitur intelektualisty. Tłumaczysz w skupieniu, a mój przekorny duch mruga okiem, śmieje się i podskakuje radośnie. Kręcę się, wiercę, odbijam od tej niewzruszonej góry spokoju, jak piłeczka, gdzieś musi być szczelina, pęknięcie. Obserwuję twoje dłonie, palec jako wskaźnik mojej ignorancji jest mimo wszystko interesujący. Teraz taki oficjalny, a w nocy...czyżby zapomniał?
Cierpliwie, krok po kroku, ściągasz kolejne warstwy mgły z mojej niewiedzy,mentorsko, W nocy też ściągałeś ze mnie...nie pamiętasz?
Pod powierzchnią wyrozumiałości gotujesz niedowierzanie, jak można nie rozumieć?! To proste! Logiczne!
Jestem wiedźmą, czekam na wrzątek z miną przygłupa, a potem wrzucam jakby, od niechcenia, wprost do kotła, składniki: lekki dotyk dłoni, skróconą sukienkę, brak biustonosza, kiwanie placem u nogi. Rozproszony, prawie zgubiony, chowasz się za barykadę z książek. Masz swoją misję, uratować mnie dla nauk ścisłych! Jak Rambo, uzbrojony po zęby, chcesz brnąć przez dżunglę, spływając potem, aby wreszcie zostać moim bohaterem. A ja nielogiczna, mruczę ci do ucha, że przecież słuchałam pilnie i już umiem potęgować pragnienie, mnożyć pieszczoty, dodawać ciebie do siebie i chcę dzisiaj w całości, nie w ułamku! Nieskończenie! A bohaterstwo to czasami wstać rano i przynieść mi do łóżka gorącą kawę, wiesz?