26 sierpnia 2014
Zatoka
Przypadkowy punkt na skali czasu. Ojciec i syn odkrywają dziewiczą zatokę. Woda ciepła – podgrzewana przez podziemne ognisko. Kąpiące się bezwstydnie słońce zaprasza, aby mu towarzyszyć.
Najpierw chłopiec. Zanurza swe nagie ciało podczas, gdy ojciec patrzy zafascynowany na gładką taflę wody, w której odbija się zarys drapieżnika. Świat opada jak pikujący stwór – wprost na jasną czuprynę syna. Wpierw mokrą od włosów, potem od krwi.
Ojciec biegnie rozpruwając fale. Wyrzucił wszystkie myśli podporządkowując swe ciało zadaniu: dopłynąć; przegnać pierzastego węża , który miast porwać zdobycz w niebiosa, zgiętymi szponami wpycha ofiarę w bezkresną toń. Ojciec odgania ptaka – nurkuje szukając chłopca; woda się obraca. Nie wiadomo gdzie słońce, gdzie jego odbicie, gdzie utopione cienie. Znajduje syna! Roześmianego w towarzystwie wesoło tańczących ryb i morskich koników. Naprzeciw płynie w orszaku syren (są też syreny z męskimi cechami) Pani Zatoki. Ściska miłośnie wpierw męża potem zaginionego syna.
Władają zatoką. Czasami dla zabawy, ojciec i syn, polują na morskie potwory. Zabijają je krzykiem i wyrzucają na kamienisty brzeg.
Umarli nie żywią się martwymi.