15 października 2014
15 października 2014, środa ( Nie ziewaj na sztukę )
Zapytałeś, czy istnieje piękniejszy świat, niż ten, w którym żyje artysta. Nie jestem artystką, więc schlebiało mi, że właśnie do mnie skierowałeś to pytanie. I naprawdę nie wiem, czy istnieje jakiś lepszy i piękniejszy świat, ale wiem, że przez dwie godziny najpiękniejszy wydawał mi się nasz świat. Ten, w którym ja byłam aniołeczkiem, a Ty prawdziwym artystą i miałam wrażenie, że słowo sztuka masz wytatuowane na plecach, że sam układasz się w to słowo. Że jesteś jego semantycznym odpowiednikiem - Ty byłeś signifiant, a sztuka była Twoim signifie.
I nawet nie wiem, czy to miejsce było przepełnione naprawdę ambitną sztuką. Było tam tak dużo chaosu, haseł wyrwanych z książek Masłowskiej i niesamowitych błyszczących instalacji. Jeden z artystów wołał też za nami ironicznie: Masz już pięć lat, a nie potrafisz rozwiązać nawet prostej całki! Ale Ty po prostu śmiałeś się z tego i uważałeś, że to jest genialne. Byłam taka zawstydzona Tobą, i sobą, i tym, że tak mało wiem i jeszcze mniej rozumiem. Odbijałam się od ściany do ściany, wpatrywałam w rzeczy, które nic mi nie mówiły, podobnie jak pozostałym – lekko oderwanym od świata, ale nie szybującym tak wysoko jak Ty. Chłopcom romantycznym, ale mrocznym i męskim. Dziewczynkom grzecznym, ale swawolnym i zalotnym.
Wydawało mi się, że Ty jeden spośród nich rozumiesz to wszystko, ale wtedy powiedziałeś, że nie; że to piękne, że nic nie rozumiesz. I że nie przyszliśmy tu zrozumieć, tylko dowiedzieć się, czego nie rozumiemy.