12 lutego 2020
Sen 1
Trudne czasy — czas wielkiej wody
Data: 12 lutego 2020
I nadeszły czasy, że nie było ziemi. Kilka ostatnich Wycieczkowców i Staatków sunęło dostojnie po niekończącej się nigdy wodzie.A byłem mężczyzną i wokół tłoczyli się inni ludzie. Wiele kobiet zostawiało swoje żółte ze starości papiery, żeby dostać się do przeróżnych usług.A wszystkie usługi i wojsko ochronne zapewniali mężczyźni, ale wśród nich była wzajemna skrywana, acz bezwzględna rywalizacja niczym nurt podziemnego, utajonego, choć wszystko przenikającego życia.Naszą odizolowaną społeczność zaatakował inny statek, co graniczyło z cudem, ponieważ jak o tym powszechnie nie wiedziano, Paliwo skończyło się, wieki temu.Kiedy wyruszyłem do boju jako pierwszy, wypłynąłem otrzymaną jednoosobową łodzią za wąską bramę. Pragnąłem być pierwszy. Byłem spóźniony. Atakujący już byli na licznych łodziach koło mnie i kierowali ku bramie. Nie mieli żadnej broni. Byli spokojni i zrezygnowani. Wychudzeni.Przepłynąłem obok nich i popłynąłem na ich Staatek przelotnie martwiąc co moi zrobią z taką masą ludzi. Znalazłem ich dwóch Dowódców i długo z nimi rozmawiałem, ignorując nagłe zewnętrzne hałasy. Byłem wystraszony, oni także, ale też nie robili nic, by się bronić i pod lufą mojej "strzelby" bez oporu pozwolili zabrać się na mój Staatek. Nie postrzegałem go jako wielkiej łodzi, ale prosto, jako miejsce gdzie Żyjemy. Wchodząc, zauważyłem tłum przy wejściu. Ktoś podszedł i przekazał rozkaz stawienia się na wyższym pokładzie. Na ciasnej klatce schodowej nakazałem pilnować więźniów nieokreślonemu facetowi i w tłumie naraz rozmyli się moi więźniowie. Zdumiałem się jak bardzo byli do nas podobni. Poszedłem na wyższe piętro, nigdy dotąd tam nie byłem. Moi znajomi "współpracownicy z dołu" stali tam uśmiechnięci i oparci o barierki i ściany. Mój dobry znajomy gadał chwilę ze mną o niczym. Zdałam raport z działań "obronnych" i wyraziłem życzenie, żeby moi więźniowie się odnaleźli, zafrasowali się i nastąpiła chwila pełnego frasunku milczenia a po nim krótka ostra kłótnia, czy to ważne, jeśli się o czymś dowiedzą, po której jednak jeden z nich kiwnął głową. Podszedł do mnie chłopaczek i zaczął przyszywać do rękawa nierówny fragment rękawa w moro z kolorową naszywką. Wyglądał jak niedbale wycięty z czyjegoś munduru. Wszyscy się rozluźnili już i cieszyli, widząc, jak powstają rzadkie, nierówne ściegi robione białą nitką i igłą. Z otwartej sali obok słyszałem powtarzane w kółko zdania o wyższej roli mężczyzn. Klasa byłą pełna dziewczynek. Uświadomiłem sobie, że właśnie awansowałem. Więcej Tajemnic staje się właśnie moim udziałem. Ucieszyłem i przeraziłem, jednocześnie uświadamiając sobie, że na wyższym pokładzie jest jeszcze ostrzejsza rywalizacja niż na niższym skrywana pod cieniutką warstwą "kumplowania się". Zszedłem na dół i odebrałem jakieś papiery od oczekujących kobiet. Wskazałem na jedną i poszła do gabinetu, w którym oprócz faceta w kitlu było co najmniej dwóch innych mężczyzn w swobodnych pozach i mundurach. Na coś czekali. Za kobietą zamknęły się drzwi.