Proza

Deadbat


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

21 grudnia 2020

Adam w delegacji cz.2

Jan powoli zbliżał się do centrum, na małym placyku po lewej stronie zobaczył mały plac zabaw dla dzieci, kilkanaścioro szkrabów bawiło się w najlepsze, żeby naraz na sygnał dorosłej opiekunki którego nawet niespecjalnie dostrzegł wszystkie przedszkolaki zbiegły się na jedno miejsce i ustawiły w rzędzie. Każde dziecko miało na piersiach mały ryngraf – tabliczkę z napisanymi kilkoma słowami – imionami? Raczej nie, kilkoma określającymi je przymiotnikami? Pochwałami w stylu: „grzeczny chłopiec, wesoła dziewczynka, pomaga kolegom i koleżankom, chętnie dzieli się zabawkami” ? Nie miał pojęcia, lecz rygor jaki wpaja się przyszłym obywatelom od najmłodszego dziecka musiał zrobić na nim wrażenie, kiedy mijał przedszkole ostatni spóźnialski biegł pośpiesznie na swoje miejce w szyku, nieustanna lekcja dopasowania się, kładzenie akcentu, ciężaru znaczeniowego na zbiorowość i bycie jej częścią przecież musi w skrajnych sytuacjach niedopasowania kończyć się samozagładą jak w przypadkach licznych samobójstw albo ludzi potrafiących zapracować się na śmierć z czego zresztą znany jest ten kraj, jednak z drugiej strony taka filozofia rozumienia świata generalnie na pewno zapewnia porządek, wydajność niewielkiego choć dumnego narodu, nieustannie zagrożonego wchłonięciem lub podbiciem, zapewnia wewnętrzną spójność i godne, pozbawione większych zawirowań trwanie niemal wszystkim, tym produkcyjnym i przystosowanym jednostkom, nie wiadomo skąd przypomniał mu się refren z piosenki Kultu: „Wolność, po co wam wolność? Macie przecież dużo pieniędzy…!” i nie wiedział czy bardziej współczuł tym szkrabom czy też je podziwiał za ich karność, której najpewniej nie są nawet świadome – najpewniej dla nich to tylko kolejna zabawa. W niejasny sposób pokrzepił i jakby uspokoił go nieco ten widok i pewniejszym nieco krokiem ruszył do knajpy w której czekała już dwójka jego przyjaciół. Przylecieli razem i szybko się skumplowali, pomimo miejscami skrajnie odmiennych charakterów jakoś zawsze dobrze im się z sobą gadało, rozumieli się w pół słowa, potrafiąc jednocześnie nieustannie zaskakiwać, niby wiadomo było że Krzysztof to sztywniak, Religijny prawdopodobnie z domu, nigdy się z tym nie obnosił. Ten koleś nie zrobiłby niczego czy to „niewłaściwego”, czy choćby „nierozsądnego” czy „niestosownego”, jego stateczność i sztywność postaci pomimo młodego wieku wyrażał najlepiej jego sposób mówienia, taki wyważony i rozsądny umiał czasem rozbawić ich niemal do łez, np. stwierdzając, że nie będzie czegoś jadł, ponieważ jest to cytując: „zbyt kolorowe” swoim poważnym lekko nosowym głosem w którym pomimo chęci nikomu nie udałoby się odnaleźć odrobiny dystansu, czy dowcipu. Nie znaczy to, że nie miał zupełnie poczucia humoru, on po prostu umiał śmiać się (krótko i raczej powściągliwie) jedynie z rzeczy które sam uznał za „odpowiednie”. Marek stanowił jego przeciwieństwo, wszędzie go było pełno a będąc wszędzie widział wszystko, robił wszystko i nie tylko znał wszystkich ale jeszcze z połową się kumplował a reszta go kojarzyła jako pozytywnie zakręconego gościa, choć część jego znajomych uważała że będąc wszędzie tak naprawdę nie ma go nigdzie tak do końca, że ten lekkoduch, zagorzały prawicowiec i wierny kibic WKS-u który za misję wziął pomaganie światu, często, gdy świat chciałby aby Marek mu pomógł Marek jakoś nie potrafił, albo nie mógł się pojawić.

Sformułowanie „dobrali się jak w korcu maku” miało tutaj całkiem nowe zastosowanie. Marek przeważnie pakował ich w „jakieś” tarapaty a stateczny Krzysztof „jakoś” ich z nich wyciągał Adam „jakoś” spinał to towarzystwo „jakoś” równoważąc je i godząc ich częstokroć sprzeczne światopoglądy. Gdyby ta trójka weszła na most, Marek chciałby natychmiast skakać z niego na główkę, Krzysztof znalazł w sieci wszystkie podobne przypadki związane z tym mostem łącznie z liczbą zgonów i podał podstawę prawną przez którą takie działanie krajowe władze uznałyby za nielegalne i odebrałyby im wolność, do Adama natomiast należałoby znalezienia satysfakcjonującego wszystkich kompromisu atrakcyjnego dla wszystkich i mieszczącego się jeszcze w ramach tak zwanego „właściwego zachowania”. Taka trójka swoich ziomali potrafiących kłócić się i jednocześnie śmiać do łez bez chowania najmniejszej urazy. Odległość jaka dzieliła ich od "ich świata", tylko to potęgowała. Stanowili czasami bardzo niecodzienny widok i jednocześnie bardzo się nawzajem cenili traktując ich wspólny sposób bycia jak dziwne naturalne zjawisko, które powinno stanowić dobro narodowe na specjalnych prawach, trochę ponad wszelkimi możliwymi podziałami, warte ochrony trochę jak parki narodowe z endemicznie występującymi gatunkami fauny i flory. Taka to była paczka przyjaciół a Adam czuł, że przyjaciele to coś, co jest mu w tej chwili absolutnie konieczne. Szybko przeszedł po niemal pustej ulicy na drugą stronę i wszedł w głąb niskiej zabudowy. Wejście eleganckie i nienachalne prowadziło schodami na pierwsze piętro, lubili to miejsce, nie wyglądało jak te niektóre piwniczne knajpy z niskimi sufitami w Seulu gdzie często rozbijali się na ich poprzednich „rajzach”. Wysokie sufity i duże okna, to tutaj tańczył z Jini pierwszy raz, Adama serce drgnęło w nagłym ucisku - pusta przestrzeń pomiędzy stolikami spokojnie pozwalała na taniec na gładkiej, czarnej, odbijającej sufitowe lampki posadzce... to wspomnienie uderzyło go niczym taran - czy jeszcze kiedykolwiek z nią zatańczę? Czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczę? Poczuję jej zapach? Dotknę? - myślał ponieważ nie potrafił o tym nie myśleć. Poczuł straszną wewnętrzną pustkę, jakby coś wyrwało z niego duszę pozostawiając po sobie czarną ziejącą niemal fizycznym bólem wielką wyrwę. - Nie mam teraz czasu na analizowanie własnego złamanego serca! Adam weź się w garść! Może ona właśnie ciebie teraz potrzebuje!- napominał się w myślach walcząc z wszechogarniającym poczuciem beznadziei. Autentyczny strach o Jini był teraz dla niego stokroć ważniejszy, wzmacniał go, dzięki niemu zapominał niemal o własnej stracie. - Jeżeli coś jej grozi... - pomyślał - poruszę niebo i ziemię żeby ją odnaleźć! - złość dodała mu sił, nieświadomie zacisnął pięści. Zobaczył ich. Przyjaciele byli w komplecie, sądząc po pustej sali reszta gości prawdopodobnie woląc oddzielić się od hałaśliwych z reguły obcokrajowców zdecydowała się skorzystać ze stolików w pozostałych częściach lokalu. – Witaj Adamie – powiedział Krzysztof z właściwą sobie powściągliwością wyraźnie wyczuwalną w głosie, - On naprawdę nie czuje swojego potencjału komicznego – pomyślał szczerze zdumiony po raz setny tym faktem Adam i spojrzał na chudzielca z manierami arystokraty, zwykle by się tylko uśmiechnął, lecz dziś na prawdę nie miał humoru – jak zwykle wylewny! – powiedział zgryźliwie. Marek parsknął śmiechem, ale zaraz ruszył z pretensjami – Co jest gościu?! Czemu mnie odrywasz od mojej prawdziwej miłości, poznałem zajebistą nową laskę, mówię ci! Ciągle uczę się jak wymawia się te ich cholerne imiona! Trudno to spamiętać...– Marek jak zwykle nie dawał nikomu dojść do słowa i walił między oczy, odruchowo Adam postanowił nie pozostawać mu dłużny – Powiedz lepiej ile z ciebie ciągnie, wrócisz do domu z debetami czy coś jednak do kraju przywieziesz? – Odciął się szybko, Marek zamilkł i tylko wzruszył ramionami, po czym ponownie przyssał się do egzotycznie wyglądającego drinka w dużej szklance, ciemnooki i ciemnowłosy, najniższy w ich towarzystwie górował nieuchronnie nad nimi energią i brakiem jakiejkolwiek ogłady, jednocześnie wszyscy wiedzieli doskonale, że w razie "w" potrafi zachować się jak nikt i jak nikt jest bezinteresowny i super lojalny, prawdziwy człowiek zasad, tych, które w dzisiejszym świecie mało kto by poszanował – Nie mam szczęścia do kobiet, wiesz przecież, nie to co ty. Tobie trafiła się prawdziwa laska jak ślepej kurze ziarno, a właśnie - musisz mi pokazać jak się takie wyrywa… A pro po gdzie ona, jakoś jej obok nie widzę a przecież ostatnio to przez nią zaniedbałeś swoich najlepszych kumpli i to z nią obcyndalałeś się po całym mieście i okolicach... normalnie jak papużki nierozłączki, no ja nie wiem! I tam nic nie mówię! W porządku babka i w ogóle… cmok! ale mogłeś chyba czasem przedzwonić po nas, bo chwilami słabo było bez ciebie, znasz Krzysztofa, wiesz że czasem wychodzi z niego kawał sztywniaka i to nie mówię tego w pozytywnym sensie a pro po relacji Krzysztofa z damami bo takie nie istnieją, czyli oczywiście i relacje i damy...bynajmniej! Mam coś dla ciebie, ten „braciszek” twojej lubej mi podrzucił…. - - Jini zniknęła! – rzucił Adam, nie słuchał go, po prostu nie miał już siły, czuł, że musi jakoś przerwać ten słowotok Marka, - … Uuu gościu!? Co się stało? Puściła cię kantem co? Mówiłem ci one wszystkie takie same, mają w poprzek, nie to co nasze dziewczyny – Marek się rozmarzył – Chociaż mam z nimi też problem, naprawdę rzadko mnie akceptują takim jaki jestem, wiesz, z moimi przekonaniami a jak już któraś potraktuje mnie poważnie, przynajmniej na dłużej to zawsze coś wychodzi. Zośce pamiętasz opowiadałem ci o niej, powiedziałem przed wyjazdem – Skoro matka jest dla ciebie ważniejsza to idź do matki, a tyle razy chłopaki mi mówili, zostaw ją, co ty w niej widzisz, ty nie wiesz jak ona wyzywająco się ubiera, śmiali się ze mnie, ale ja spokojnie – masz ochotę chodzić w takich ciuchach to chodź sobie, jeżeli dobrze się w tym czujesz to dla mnie jest ok., znasz mnie… tylko nie rób siary… no i poszła.- Marek wykorzystał moment ciszy: – Przykro mi, że tak cię potraktowała, ale nie wygląda na to, że Jini tak po prostu sobie ode mnie odeszła – popatrzcie na to, ukradkiem zabrałem to dzisiaj z jej pokoju, ludzie którzy wynajmowali jej stancję również byli zaniepokojeni jej zniknięciem - powiedział Adam i wyciągnął z kieszeni znalezione pod komputerem Jini zdjęcie – Marek i Krzysztof jak na komendę nachylili się nad fotografią. Marek pod wyraźnym wrażeniem cicho gwizdnął pomiędzy zębami – Gościu! – powiedział – To jest grubsza sprawa!






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1