25 września 2021
Cztery wiersze
I
Smak ścian i nagłych jak rakieta chceń - utrata pewności uchwytu.
Nie lubię tej mieszaniny treści żołądkowych i światła słonecznego.
Czarne spodnie i niebieskie trepki ze sztucznej skóry - kod szerokie-
Go obrotu szyi i żywa migawka malarstwa historycznego. Nie czuję
Już dawnej rozkoszy stawiania kropki i wolę kontemplować filiżan-
Kę kawy. Samotny bębnię palcami o rurkę regulującą wysokość fote-
La - gdy po latach badań uznałem, iż każda teoria ma wartość instru-
Mentalną, tj. jej zadaniem jest dostarczać przyjemności. A ta pojawia
Się dopiero po krótkim spacerze.
II
Myślę niekiedy że człowiek to chyba pojemnik
A całe "ja" definiuje się przez dążenie do unika-
Nia bólu. Ale niektórzy w szczególnie wyczuwa-
Lny sposób są też sobą - głosem ze studni. To
Chyba ci którzy - jeszcze - przekonani są o praw-
Dziwej wadze czegoś. A więc nie mogę już uogól-
Niać mojego stanu nieważkości.
III
Moja nicość czasem roni łzę.
Widzę ją między splątanymi kablami
Jak wiernie czeka po tej stronie muru.
Rozchodzi się po krwiobiegu by nieza-
Uważalnie wykrzywić twarz.
Interesuje ją waga ludzkiego życia.
Syci się ciemnością i od lat wypłukuje ją
Strumień.
IV
Litery nadają tor kilku najbliższym godzinom
Choć wypłukuje je strumień. Tak czy inaczej
Spełniają jakąś funkcję. Ta najbardziej własna
Dętka zaczyna brzmieć i wymięte chusteczki
Przypominają rzeźby. I nawet chrześcijańskie
Karaoke z pobliskiej świetlicy brzmi trochę jak
U Lyncha, za wymiennikownią, między liśćmi.
Przecież nie wyznaczyłem kierunku.
2021-09-21