Poezja

Adam Pietras (Barry Kant)


dodane wcześniej pozostałe wiersze dodane później

30 marca 2024

Mixtape

TEATR DLA ANIOŁÓW*


MOTTO: Pitagorejczysy są w ptaszarni

MOTTO: Właściwym podmiotem wiersza jest styl. (P.P. Pazzolini)


------------------WIERSZE MELANCHOLIJNE CHOĆ JASNE



***

Grają grają grają w piłkę na boisku

Słychać okrzyki i hasła z murawy

To nawet piękne.


II


Pustka w zwierciadle istnienia

Jeśli spojrzeć z ukosa widzi się zieleń

Głębokie jest lustro jak u Kawafisa.



III



Mogę przez chwilę posłuchać ptaków

I ludzi smutnych oraz zezłoszczonych

Gdyż o niczym nie mówią.



QUA



Będziesz kochać kamień. Bo bardzo będzie boleć

Że to tylko ty, choćbyś słowa magiczne układał.

Florencja będzie daleko jak nigdy i nie będziesz

Mieć innego losu, tylko kochać kamień. Gdzieś

Wypluśnie łabądź i jezioro w parku stanie się

Czystym, atramentowym rysunkiem. A jednak

Nie będziesz mieć innego losu, tylko kochać ka-

Mień. Boś tyle się nacieszył i teraz wiesz - że Bóg

Nie może być radością.



PŁASZCZYZNA XXI



Uczucie świata, bez którego może obyć się samotnik.

Śmieszne słowa, gdy człowiek jest w potrzebie świata

Jak ślepe ciało, jak gardło. Czy kiedykolwiek opisałem

Nicość wśród stoisk, gołębie i wrony? Światło żarówki

Pada na ściany. Jakbyś kochał, a przecież Miłość nie jest

Światłem i tylko wysiłek może prowadzić ból. Błąkaj się

W sczepieniu po tym łagodnym piekle osowiałych, bo

Ulice opustoszały już dawno.



------------------PRZEJŚCIÓWKI 1



gradient


nie jestem uczniem Kanta
zawsze miałem wrażenie że etyka
zmierza do metafizyki
a więc że jest jakaś satysfakcja
w przestrzeganiu prawa odwiecznego
choć jakże kruchego
w byciu sprawiedliwym
albo chociaż refleksyjnym
że sam fakt partycypacji w istnieniu
jest przyjemnością
choć można obrócić to i na stronę
nikczemników istnienie bowiem
jest nad zwyczaj pojemne
a skoro już i tak wszystko jest jawne
dla wszelakich inżynierów traumy
możnaby uznać iż istnienie
to znaczy brzozy i wróble
niedostatecznie akcentują wymiar ostateczny
naszego tutaj bytowania i skoro one zawodzą
pozostaje nam tylko rozumna wiara
w poczciwość statystyczną



***



Świat -
Ptaki.

Na tle bieli
I gałęzi.

Dźwięk daleki.

Świat -
Koszula.

Tkliwość.

Ona jest tą
Nitką absolutną.

To rozbłysk
I cisza

I bezbronność.



---------TWÓRCZOŚĆ CIEMNA (UWAGA, HEAVY)



REFLEKSJA NA TEMAT UPADKU DIABOLICH I LUDZKIEJ NĘDZY



Szatan pamięta swoją chwałę i dlatego nienawidzi nas - ukochanych przez Boga właściwie śmieci. Lucyfer z resztą niekiedy zdaje się daleko doskonalszy niż Chrystus, może dlatego, że nie zna litości. Wyobraźnia, która wzrastała w czasach, które w żaden sposób nie potrafią świadczyć o Najwyższym - wybierze tego pierwszego w naturalny i zrozumiały sposób. Trudno byłoby mi to potępiać. Cóż dziś właściwie przemawia za jasnością, prócz chwil, które przecież są tak nierealne? Głównie tandeta. Tymczasem ludzie dawnych epok, bliżsi może niebu, są nam zupełnie obcy, tak samo, jak ich filozofia i sztuka.

Można by mieć Bogu za złe, że nas stworzył. Może tylko święci i kilku geniuszy jest w stanie patrzeć na człowieka z życzliwością - widzieć w nim coś więcej niż planetarny śmieć. Cóż, gdy droga do świętości prowadzi ponoć przez uświadomienie sobie własnej śmieciowości, czego z resztą nikt nie jest w stanie dokonać - może prócz świętych, jak mówię. Jedyne, co jest zdolne uratować kilku tchórzy takich jak ja, którzy wzbraniają się przed skokiem w ramiona dzikiej Otchłani - to tajemnica Trójcy, która niekiedy dochodzi do świadomości w kształcie niewysławialnego, jakby ponadkosmicznego piękna. I pamięci Marii z Magdali rozbijającej flakon u stóp Mistrza w przeddzień Męki.

Prócz tych dwu faktów jest to zupełnie niezrozumiałe. Nie możemy ponoć pytać własnego serca, a tylko Boga. Jak to pojąć? Przecież to moje serce od zawsze krwawi moją najgłębszą jaźniową treść - którą jest tępe, niemożliwe do przemyślenia pytanie: po co? Nie ma po co żyć, ale i nie ma po co umierać. Nie ma po co pisać tego tekstu, ale też nie ma po co wzbraniać się przed jego napisaniem. Nie ma po co tego i tamtego. Na dnie czeka tylko zwierzęce upodlenie, które spogląda w górę - i widzi tam nie Boga, lecz potężnego Nerona upadłych aniołów. Zbyt długo się kundliłem, jak sądzę, bym miał mieć u niego jeszcze jakieś względy. Dlatego zgrywam świętoszka, mówiąc oględnie.

Czasem zdaje się, że pod spodem wszystkich ludzkich warstw jest tylko nienawiść i pustka. Człowiek jest automatem - nie musi znać żadnej prawdy, wystarczy mu zaspokajać potrzeby jedzenia, wypróżnienia, snu i sexu. Nie jest nawet zwierzęciem, jest rośliną - zwierzęta przynajmniej eksplorują terytorium albo wybierają się na polowanie. Człowiekowi potrzebne jest zarobić - potrzebna jest mu więc prawda chwalebnego rzemiosła i mniej chwalebnej biurokracji. Ale kiedy myśleć, iż każda zdolność jest czymś wyższym, aniżeli jej brak - kiedy wyobrazić sobie namysł matematyków, spryt złodziei, albo jeszcze do niedawna żywy świat, w którym wszystko było dziełem ludzkich rąk, nie zaś maszyn - począwszy od fajek i butów, przez wiejskie domostwa aż po gmachy muzeów albo ratusz... istotnie, budzi się śpiew, zadawniona, zapomniana lira wydaje cichy dźwięk autentycznego niegdyś mitu o ludzkiej godności.



III



Ten ból, te kudły, ta krew, ta nicosć - to ja.



LE CORBUSIER M-PATHETICO!



I

Wśród Le Corbusierów z ogrodami barwna nicość - a z litery
Tryska dziki sok! Jest otulina życzliwej, barwnej, pięknej - próżni
Bez dna. Pisze się bo się pisze a kabel na podwórku zwisa.

II

Dzwoni do mnie Hitler i pyta jak się czuję. A potem się rozłącza.
Poza tym nie mam z nim kontaktu. Zły duch zagląda głęboko
W rozpadlinę i się śmieje! W otulinie życzliwej, barwnej, pięknej -
Próżni bez dna.

III

Pisze się bo się pisze a kabel na podwórku zwisa. Mucha chodzi
Po monitorze. A ta ściana tańczy przed tobą i zamienia się w boga...
I tryska dziki sok! Tli się jeszcze gdzieś kierunek i ład. Barwna jest ta
Nicość a mój piec w niej hula.

IV

W ślicznej banieczce forma i leżą smarki na chodniku. I tryska dzi-
Ki sok. Dlaczegóż by miało nie narodzić się z tego światło? W otu-
Linie życzliwej, barwnej, pięknej - próżni bez dna... mucha chodzi
Po monitorze!

V

Barwna jest ta nicość a mój piec w niej hula! Pisze się bo się pisze
A kabel na podwórku zwisa. Dzwoni do mnie Hitler i pyta jak się
Czuję - poza tym nie mam z nim kontaktu. Ale dlaczegóż miałoby
Nie narodzić się z tego światło!

VI

(Z zupą jestem za pan brat - a do zupy telewizor! Lubię rytm i to
Wzruszenie - tekst, kaskada, kontrapunkty - lubię rytm jajeczny!
W kadrze detal w głowie robak - refluks myjąc zęby!)



MOTTO



Jako fan stawania się staję przed lustrem i szczerzę zęby. I'm so fucking bored. Właśnie wtedy kiedy wszystkie klasy oglądają sport.


PRZEJŚCIÓWKI

I

Teraz
jest pustka wielka jak ściana
dlatego się spieszę
przez palce sączy się hymn Możliwego
może Mars może Alfa Centauri
dlatego kocham szczerbate gałęzie
powyginane krzaki szukające słońca szczególnie zimą
modelowane przez tysiące oddziaływań
wilgotność wiatr bezdroża
meteorologia to złożona nauka
przypatrz się liniii
jak tańczy
jak głoduje
badaj gwiazdy
przyjmij wygnanie
miażdżenie
nicość w miejsce miłości
połamane piszczele
bezsilne ręce
nadzieję

Teraz
jest głęboki zawód
świadkami
którzy w nic nie wierzą
i uginają się w głębokim bólu
sztuka im nie pomogła ani niebo
ani historia Abrahama
rozpaczą nie różnią się od pozostałych
ani ode mnie
wszystkich nas łączy rozpacz
łączy nas nadzieja
one ściśle współistnieją
może nawet są jednym i tym samym
pragnienie większe od Boga
ból większy od Boga
wrogowie więksi od Boga
rozum większy od Boga
łączą nas mimo wszystko bardzo ściśle
oto głoszę religię bezsilnego człowieka
bezsilnego myślenia
ciemnego serca
ubrudzonego kryształu

II

Przeciętność jest bronią nicości
czasem pytałem
czemu to takie przeciętne
ja
próbowałem czarować

czy po to by Prometeusz
przyjął pokutę
ponoć trzeba kochać

to co jest i jakim jest

czy po to by szukać głębiej
tylko czy to głębiej
jest
choć jawi się czasem nawet często
niespodziewanie
w niespodziewanych miejscach
w niespodziewanych spojrzeniach

a może by wzbudzić tęsknotę
za doskonałością
nieosiągalną na tym świecie

uwodził
radością
symfonią
i cisnął w błoto
w szlam

III

nic nie zostało nazwane
panuje wielki chaos
by dotrzeć do znaczenia gestu
trzeba studiować biologię molekularną
tam są bardzo ścisłe rozróżnienia
uniemożliwiające porozumienie z laikami
oni mówią innym językiem
ponoć każdy mózg jest inny
co znaczy że używa innego kodu
jesteśmy zdolni do rozmów o pogodzie
prócz tego jesteśmy samotni
nie poznani
i nikt nie wie co w nas jest

nie spada na mnie żadne światło które pozwalałoby
uwierzyć we własne istnienie
zamieniłem się więc w kubeł
na wiązkę doznań
kierującą się podstawowymi instynktami
papieros kawa wódka
marzącą o staniu się człowiekiem
póki co zabijam czas
bo odczłowieczenie jest zwyczajnie nudne
przeżywa się ból jak zwierzę
z racji mechanizmu przeniesienia odkrytego przez psychologię głębi
podejrzewa się
że wszyscy

że człowiek to zwierzę
choć nawet na poziomie neurobiologii
z racji skomplikowania naszej kory mózgowej
wielkiej elastyczności która przez wieki
począwszy od ludów pierwotnych
przez scholastykę aż do Camusa
wskazywało na jakiś ściśle ludzki pierwiastek
po prawdzie nawet zwierzęta są bardziej ludzkie
niż to o czym myślę



------------------EPILOG



JESIENNY


Na sen który rozmyśla na ławce w mchu; w świetle.

Ulica spływa literą delikatną i trzeba się tu zagubić.

Przyjaźń rowerzysty gdy w świetle pali papierosa

A na schodach jest złość - i nie dotyczy.






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1