19 listopada 2023
Szkice z dialektyki (sermo)
***
Z cyklu
Partycypując
"Kultury materializują się przez przeciwstawianie sobie różnic, które w procesie tym ulegają wyolbrzymieniu. Antropologia utwierdzała to wyolbrzymienie i opisywała obcych w kategoriach cech, których sami nie mieliśmy. Obcy natomiast przedstawiali nam symulakra siebie samych, żeby mieć spokój i zaspokoić naszą chęć zrozumienia ich specyfiki."
- Kirsten Hastrup
Jest 11.19 roku 33 po moich narodzinach.
Mój tydzień wygląda tak:
Piątek
Piątek
Sobota
Niedziela
Niedziela
Niedziela
Poniedziałek
M.
żyję wśród obrazów
sondując głębię
paradoksy starego
i radości nowego świata
gdy rozważam dylemat Eutyfrona
wstępując we własną burzę
pojmuję korzenie tej i tamtej nienawiści
błędy
moje
ich
doprowadziły mnie do tej perspektywy
uzyskałem dojrzałość
cóż więc myśleć o grzechu
o jego miejscu w kosmicznej matrycy
jakbym złożył okup z własnego zła
a wszystko i tak toczyło się dobrze
prorocy popychali mnie na drogi szaleństwa
mędrcy nie skąpili swojego bogactwa
wielki ból
pozwolił współczuć
jakby istniały tylko ludzkie jaźnie
a cały świat był zaledwie pretekstem
tyglem ich przemiany
albo zasłoną za którą jest tylko Piękno
***
Z cyklu
Zaibatsu Niuevekierken (z ok. 2015)
I
Jest ósma wieczór, zazwyczaj od godziny leżę już w łóżku, z wiadomych powodów. Ale dzisiaj wyjątkowo nie chce mi się spać. Kilka dni temu, po długim okresie abstynencji, zacząłem pisać na nowo, i być może uda mi się dzięki temu odnaleźć jakąś nową tożsamość - a to zawsze stymuluje. Nareszcie coś dla duszy!
Nigdy nie notowałem choćby w pamięci co dzieje się w moim ziemskim życiu. Spotkania z przyjaciółmi przepływają w ustalonym rytmie - to prawda, nie myślę o nich zbyt wiele. W rzeczywistości w ogóle zbyt wiele nie myślę. To moja mechaniczna codzienność, kiedy analizuję sytuację na bieżąco, np. ile wlać wody do czajnika na filiżankę decaff. Lubię dźwięk jego gwizdka.
Tak, ostatnimi czasy głęboko zwątpiłem w sens poruszeń mentalnych. Żeby być szczerym, nie pamiętam nawet, od czego się zaczęło. Cóż jednak, skoro sytuacja jest wyraźna jak na dłoni - dotychczas dosłownie narkotyzowałem się myślami. Miały wartość czysto estetyczną, jakąż by z resztą inną, jeśli moralność i estetyka są tym samym - lecz przecież daleko mi do każdej możliwej moralności. Prawdopodobnie też nigdy nie wierzyłem w umysł - a przynajmniej nie w mój własny.
Ten ostatni wygenerował w opisany wyżej sposób kilka egzystencjalnych olśnień, szybko przemijających. Być może warto jeszcze pobudzać wyobraźnię, konstruować swoje prawdopodobnie dość zabawne, imażystyczne hipotezy. W takim wypadku mógłbym nawet nazwać się śmieciarzem.
Ale cóż, skoro przywykłem już do tego taniego, niekiedy niesmacznego życia abnegata? Oczywiście nadchodzą chwile, kiedy czuję, że sam przed sobą muszę się bronić, ale wdrażam wówczas mindfulness, wychowany w epoce stroniącej od wyrzutów sumienia. Ale zazwyczaj jem albo zmywam naczynia. Paradoksalnie jestem w dość ciekawej sytuacji, jako zupełne zero, a jednocześnie kryptopseudointelektualista.
II
Nadzieja. Potrafię o niej myśleć, ale nie pisać... Wirtualna taśma o potencjalnie nieskończonej długości jest wielkim wyzwaniem. Nie mogę nadużywać słów, nie mogę pozostawić ich niewyjaśnionymi. To nie jest bezsenna noc ani rozmowa z przyjacielem. Być może jednak samo pisanie prowadzi mnie ku temu, czego poszukuję. To wielka zaleta mojego dziennika, mimo jego intelektualnej miernoty.
Nadzieja. Zamykam oczy i opuszczam głowę, mój oddech staje się dla mnie wyraźniejszy, widzę rozbłyskujący fiolet i jakąś potencjalną przestrzeń, taką właśnie, którą straciłem - do dziś nad tym myślę. Świat zdaje się przez chwilę skórą zwisającą na szkielecie. Ale jeśli nie zaneguję zupełnie swoich doświadczeń, pozostaje mi kontemplacja. Wyładowania w sferze symbolicznej. Dotychczas uznawałem je raczej za symulakra.
Nadzieja. Wypijam szklankę wody, palę papierosa, rozbieram się i zakładam szlafrok, chwilę leżę w łóżku. Zastanawiam się nad Lucyferem wg. Simone Weil i nad szczerością. Bezbożność jest brakiem czczi dla tego co święte, ale jak często wierzący są bezbożni? Poza tym od Nietzchego nie tak daleko do personalizmu. Pomimo braku wiary świętość odrgywa w moim życiu ważną rolę.
Nadzieja. Nie, nie jestem zrozpaczony. Nadzieja jest raczej tym ruchem zachowywania życia.
***
Pomysły do rozwinięcia
7 mld papieży
7 mld ras
7 mld powodów
Wszechwiedza kumulatywna