Wojciech Jacek Pelc, 9 sierpnia 2012
a mężczyzna podejdzie do okien do wnętrz
kwiaty zaschnięte na kość zrosi zielenią
zapuka do powiek uniesie przeczyta ich treść
zwiąże silnym zapachem otuli niedzielą
a kobieta odważnie naga stanie w drzwiach
pozwoli dłoniom wypuścić na wiatr sekrety
jak dziecku bajkowo opowie zabije strach
spłonie wieczornym ogniem wyruszy naprzeciw
a wspólnie zbudują z czterech złożony kąt
i czajnik i stół i koty kurzu za szafą
świadectwo w kołysce codzienną radość i trud
i pewność że już bez siebie żyć nie potrafią
Żuławka Sztumska - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 7 sierpnia 2012
idioci zakwitają zawsze w pełni
biorąc światło odbite za słoneczne
w klapach noszą szybkostrzelne długopisy
i słowa umazane czarnym atramentem
zdanie zwykle zaczynają kropką
budowę od dymu z komina
a kiedy urodzi im się myśl
na chrzcie nadają jej imię "Racja"
jak nikt są niewidzialni
i słyszą "tylko jeden raz"
teraz już wiem jak niewiele potrzeba
by przeklinać noc
kiedy tak bez ostrzeżenia rozbłysło słońce
Piła - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 6 sierpnia 2012
Zygmunt zaciekle walczy otwieraczem do konserw,
aluminiowa puszka napoczęta już z boku.
Szybko otworzył sobie cztery rany na torsie.
"Ach, Zygmuncie, oszczędziłbyś nam tego widoku!"
Ale on nie przestanie, tak sardynki pokochał.
Serce drży, bo jedną z nich chce dziś pojąć za żonę.
Tym bardziej nie jest w stanie pozwolić, ani trochę,
by sardynki leżały tak bezdusznie ścieśnione.
Krew pomieszana wszędzie z sosem z pomidorów,
lecz tryumf niewątpliwy, wykonane zadanie,
(chociaż pod koniec trochę pozbawił go humoru
napis na kluczu: "Lekkie i szybkie otwieranie.")
I gdy już po obrączki chciał biec do jubilera,
zajrzał do puszki i... szok! Jego miłość jest w biedzie.
Zaklął zatem siarczyście: "Niech to jasna cholera!"
W przetwórni zamienili wszystkie sardynki
na śledzie.
Żuławka Sztumska - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 5 sierpnia 2012
skreślony artyzm moich marzeń
tandeta szmira gruz
same bzdety na papier padają
we mnie pył huk i kurz
z kiczu powstałeś i w kicz się obrócisz
spokojnie nie pierwszy to raz
podejdź do źródła zamocz w nim dłonie
obmyj twarz
Jedlińsk - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 5 sierpnia 2012
a dziś wyobraziłem sobie, że będę kotem.
pospaceruję tam i z powrotem we mgle. spiję
mleko rozlane na drodze między gwiazdami, w ciszy,
ostrymi pazurkami porozrywam, to co gęstnieje
i mając nadzieję, że przyjdziesz cała w aksamicie,
głowę położę skrycie na twoich kolanach.
posiedzimy sobie tak do rana, i do ucha
szeptem opowiesz mi... ja będę słuchał.
zamruczę kocie marzenie i będę tylko słuchał.
Żuławka Sztumska - marzec 2009
Wojciech Jacek Pelc, 5 sierpnia 2012
zaproszony widokiem przysiadam bliżej.
chcę smakować. wspólnie krojony kawałek
pachnie oczekiwaniem i cichym przymierzem.
niesłodzona kawa wzmaga apetyt.
do ust wkładamy powoli, aby z premedytacją
spotkać się w środku, poczuć wzajemność owocu.
(obraz niemalowany pędzlem iluzjonisty).
czas skracany odległością kusi aromatem.
mówisz: pamiętam twój zapach i smak.
ten tort podzielę na wiele kawałków.
Żuławka Sztumska - marzec 2009
Wojciech Jacek Pelc, 2 sierpnia 2012
żona już śpi źle się poczuła
ośmiogodzinny dostarczyciel stresu
popsuł drukarkę
(tusz z rzęs zostawiła w łazience)
chłopaki składają ludzika zabawkę
wyobraźnia wokół tętni żywym srebrem
i chcą abyśmy robili to razem
(tuż pod rzęskami miga niedorosły świat)
pies w przedpokoju trąca nosem
merda łypie kładzie łeb
na moim kolanie
(jutro maksiu jutro)
dziś już się nie pobawimy
więc idę do łóżka
(kładę głowę obok twoich snów)
śpię dobrze
ranek tuż tuż
Wojciech Jacek Pelc, 2 sierpnia 2012
wiatr wiejący od strony bieguna
schładza wrzenie nocy
budzi spojrzenie które trwa
w nim jesteś królową
śnieg oddaje pokłony
w mroźny poranek
Żuławka Sztumska - luty 2009
Wojciech Jacek Pelc, 2 sierpnia 2012
przyjdą nocą w ciemnych okularach
mając wargi mocno zaciśnięte
by z uporem chodzić po twej głowie
podpowiadać nową życia puentę
mocny powróz włożą w słabe dłonie
lub tabletki sumień usypiacze
będą szeptać słowa o wolności
pozmieniają drogowskazy znaczeń
opowiedzą kilka pięknych bajek
o krainie w której wieczna radość
tylko po to byś otworzył serce
wpuścił wszystkie zanim stąd odjadą
w samotności mając sprzymierzeńca
wciąż żerują na ludzkim dramacie
lecz spokojnie już cię nie dopadną
jestem obok ja tarcza przyjaciel
Łęczyca - luty 2009
Wojciech Jacek Pelc, 28 lipca 2012
najlepsze banany rosną na plantacji w Kostaryce.
Juan zrywa je codziennie i wkłada do tekturowych skrzyń.
Unia kocha żółte z zielonymi końcówkami
i o słusznych rozmiarach, więc świeża partia
przepływa ocean dojrzewając pod pokładem.
w jesienny poranek, na placu w Paryżu
u znajomego sprzedawcy, Suzanne kupi całą ich kiść.
uwielbia zapach pieczonych kasztanów i kształtne
banany w dłoniach. już dawno postanowiła,
że zostanie wegetarianką, zamieszka samotnie.
wieczorem, Juan wspólnie z rodziną, usmażą banany
odrzucone.
Żuławka Sztumska - luty 2009
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.