16 maja 2016
Ja, bez kontaktu z rzeczywistością.
Ja coś mówię, powtarzając.
Jestem tkliwa, niczym listy autystycznych dzieci.
Jestem tragikomiczna, niczym przedawkowanie tabletek wczesnoporonnych.
Jestem mdła, niczym spojrzenie, jakie rzucam lustrom.
Ja coś mówię, gestykulując.
Używam niedozwolonej ilości wyrazów szpetnych.
Używam całych gromad nie-argumentów.
Używam zbyt wielu enterów, tnących upośledzoną próbę ekspresji. Moją twarz przecinają promienie uśmiechów na popękanych wargach, chaotyczne ruchy rąk, poprawiających włosy, wywracanie wyblakłych oczu, pooblepianych najtańszym tuszem do rzęs.
Ja coś mówię, zarażając rozmówców inwalidztwem.
Moje emocje są anorektyczką, chodzącą na siłownię.
Moje emocje to bezlistosny morderca, poruszający się o kulach.
Moje emocje to szkolna woźna, nocami sprzątająca w burdelach.
Moje emocje szarzeją moim niewyspaniem.
Moje emocje stłamszone (nie)moją teatralną obojętnością.
Ja coś mówię, płacząc.
Manifestuję bezsilność, akcentując 'kurwy', wydobywające się z krwistoczerwonych warg.
Manifestuję bezsilność, akcentując każdą kropkę, wieńczącą bełkotliwe zdanie.
Przytłaczam rozmówców złośliwością nowotworu, zapraszając na chemioterapię z Kurtem Cobainem na wiejskiej dyskotece, zmuszającej mnie do niezauważalnej reakcji.
Ja przestałam coś mówić, składając się w kolaż z pożegnań, pisanych przez gimnazjalnych samobójców.
Ja siebie nie rozumiem.
Ja przestałam mówić.