27 stycznia 2020
Fukuyama w basenie
Jak prawie każdego dnia pływałem sobie w basenie tam i z powrotem, ćwicząc swoje zmaltretowane wiekiem i niezbyt świątobliwym życiem ciało. Płynąc już ostatnią rundę zauważyłem w płytszej części basenu, trzymającego się ściany starszego mężczyznę. Jego ciało drgało, jakby bardzo oziębione. Miał już chyba co najmniej dziewięćdziesiąt lat. Tak zupełnie normalnie zrobiło mi się go szkoda. Podpłynąłem bliżej i zagaiłem: – Widzę, że trochę zimno panu. Woda dzisiaj jest rzeczywiści nie najcieplejsza. Wie pan, ja mam na to sposób.
– Tak?.. – wyczułem w jego głosie zachętę do mówienia dalej.
– Przed wejściem na basen biorę gorący prysznic. Zanim dojdę z szatni do basenu, woda paruje i ochładza mi ciało. Wchodząc do wody nie odczuwam już tak różnicy między temperaturą powietrza i wody. To nie moja wyobraźnia, to fizyka proszę pana.
Starszy pan popatrzył na mnie uważnie i po chwili spytał: – Czy pan wszystkich starszych ludzi uważa za głupców z lasującym się mózgiem?
Reakcja dość ostra. Zdaje się, że będę musiał się zwijać – pomyślałem sobie i postanowiłem odpowiedzieć w tym samym tonie: – Ależ, proszę pana, nie wszystkich, jednak na pewno przytłaczającą większość.
– Zapewne nie zdaje pan sobie sprawy, jak blisko jest pan prawdy – odpowiedział z sarkastycznym uśmiechem.
– Oho! Nie doceniłem dziadka – pomyślałem, a głośno dodałem: – Czyżby pan wykluczył siebie z tej grupy?
– Widzę, że jest pan złośliwy. To dobrze. Oznacza to, że pańskie szare komórki jeszcze funkcjonują.
– Cieszę się, że mamy podobne opinie o sobie – rzuciłem bez dłuższego zastanawiania się nad odpowiedzią.
– No dobrze. Przepraszam – w jego głosie zabrzmiał pojednawczy ton. – Ale poruszył pan, chcący czy też niechcący, problem bardzo serio. Jeśli chce pan o tym rozmawiać, możemy kontynuować przy kawie po wyjściu z basenu.
Rozejrzałem się i sprawdziłem, co się dzieje w wodzie. Moja linia, wzdłuż której pływałem, zajął ktoś inny. Teraz płynąc, musiałbym lawirować między paniami prowadzącymi niekończącą się rozmowę o wnuczkach, kościele i chorobach swoich i mężów, a czasami również o przepisach na jakieś tam placki. Są tak bardzo tym przejęte, że nawet nie zauważają, iż odsuwają się od siebie i rozciągają na całą szerokość basenu. Rok temu zwróciłem dwom takim uwagę, że mogą rozmawiać stojąc w wodzie wzdłuż basenu, to do tej pory nie odpowiadają na moje uprzejme powitania. Ale to wyjątek, bo na ogół panie z basenu są bardzo uprzejme i miłe.
– Z przyjemnością wypiję z panem kawę – odpowiedziałem. – Zostało mi tylko kilka minut do skończenia mojego programu, ale mogę to sobie odpuścić. To co, idziemy już?
– Ja mam już dość siedzenia w wodzie. Idziemy. Spotkamy się przy którymś ze stolików.
– Wobec tego do zobaczenia – mówiąc to, zacząłem przeciskać się do wyjścia przez głębokość i gęstość wody.
Pomimo sporej liczby ludzi w hallu udało mi się znaleźć wolny stolik. Postawiłem na nim swoją torbę i poszedłem po kawę. Czkałem jeszcze kilka minut, zanim mój nowy znajomy pojawił się w drzwiach szatni basenu. Powolutku stawiał kroki, pchając przed sobą chodzik. Odstawienie chodzika i podstawienie sobie krzesła zajęło mu dobrą chwilę. Wstałem i spytałem, czy mogę mu jakoś pomóc.
– Nie, dziękuję. Muszę sobie sam radzić – odpowiedział.
Wyczekałem chwilę, aż usiadł i też zająłem swoje miejsce.
– Może przynieść panu coś do picia, jest kawa i woda.
– Nie ma pan racji. Tam jest jeszcze automat z napojami. Ale jeśli jest pan tak uprzejmy, to poproszę wodę.
Przyniosłem wodę w swoim rezerwowym kubku papierowym, usiadłem i nie byłem pewny, czy mogę go spytać o wiek, czy nie będzie to niegrzeczne.
– Ile ma pan lat, jeśli można o to spytać?
Uśmiechnął się. – W moim wieku nie ma już powodu ukrywać tego. Dziewięćdziesiąt sześć.
– Boże Drogi! To biologicznie biorąc, mógłby pan być moim ojcem.
– Mój syn był niewiele młodszy od pana.
– Był?
– Tak, umarł w zeszłym roku?
– Przykro mi bardzo. Przepraszam.
– Nie ma za co. Przyzwyczaiłem się już do tego, że wokół mnie zrobiło się pusto.
– Na co syn umarł? Przecież nie był jeszcze taki stary.
– W jego wieku wirusowe zapalenie płuc z komplikacjami bywa już śmiertelne. Ale mieliśmy mówić o czymś innym.
– Zdaje się, że o głupocie rosnącej z wiekiem. Mam nadzieję, że nie będziemy rozmawiali o sobie – powiedziałem z uśmiechem, chcąc zaznaczyć sarkazm i żart w tym, co mówię.
– Widzi pan, to wcale nie jest śmieszne. Wiem coś niecoś o zmianach zachodzących w mózgu wraz z wiekiem. Wprawdzie nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, ale wiem wystarczająco wiele dla siebie. Z naszej rozmowy musimy jednak wykluczyć zmiany chorobowe, jak Alzhaimera, czy chorobę Parkinsona, bo to jest zupełnie inna sprawa i nie to mnie interesuje. Ciekawi mnie raczej podłoże kulturowe tej sprawy.
– Podłoże kulturowe?... Czyli uważa pan, że ten problem może być niejako kontrolowany i mamy na to wpływ? – Byłem autentycznie zaskoczony.
– Ależ, oczywiście i właśnie to mnie interesuje.
– Czy może pan to wyjaśnić? – spytałem już wyraźnie zainteresowany tematem.
– Widzi pan – kontynuował mój rozmówca – musimy chyba zacząć od tego, że przez wiele tysięcy lat rozwoju cywilizacji ludzie starsi byli ostoją wiedzy kumulowanej prze lata doświadczenia. Tę widzę przekazywali młodszym i tak rozwijała się modrość danego społeczeństwa. Stąd rady starszych i portrety mędrców w podeszłym wieku i z długimi, siwymi brodami. Te zwyczaje panują jeszcze teraz w bardzo wielu krajach świata. Jakie to ma konsekwencje, nie będę mówił, bo prasa pisze bardzo często o rytualnych okaleczeniach, kamienowaniu i honorowych zabójstwach, nie mówiąc o zakazie kształcenia kobiet. Po prostu ci starcy są bardzo odporni na wszelkie zmiany społeczne.
W krajach o wyższym poziomie cywilizacji, zjawisko niedorozwoju intelektualnego ludzi starszych też jest dość powszechne, tyle, że ma inne podłoże – mówił dalej ten prawie stuletni człowiek, a ja słuchałem zaintrygowany. – Proszę pana, jak pan zapewne wie, mózg człowieka jest najbardziej chłonny w dzieciństwie i wczesnej młodości. To wtedy kształtuje się obraz świata, to wówczas młody człowiek wchłania wszystko to, co go otacza – nowinki techniczne, standardy etyczne, poglądy polityczne, wiedzę ogólną i zawodową, filozofię na jakimś tam poziomie itp., itd. I z takim bagażem młody człowiek wkracza w życie dorosłe i utwierdza w sobie tę wyniesioną z młodości wizję świata. Wszystko w porządku, tylko ten młody kiedyś człowiek nie bierze pod uwagę, czy to z lenistwa, czy też niemożności intelektualnej, że świat współczesny pędzi do przodu z ogromną prędkością. Wyższe wykształcenie w momencie kończenia studiów jest już przestarzałe, bo naukowcy opracowali inne materiały, powstały inne technologie, napisano wiele nowych książek z różnych dziedzin, zmienia się system etyczny i rzeczy jeszcze niedawno zakazane stają się dozwolone, zmienia się moda, sposób życia, a tak skrótowo mówiąc, to prawie wszystko, co nas otacza i czym żyjemy.
– Ale kto za tym nadąża? – niemal wykrzyknąłem.
– Nikt – przerwał mi. – Mądrzy ludzie starają się nadążyć za zmianami w swojej dziedzinie i korzystać w miarę możliwości z opracowań innych, zeby mieć pojęcie o dziedzinach spoza swojej specjalności. Niech pan, na przykład, weźmie kosmologię. Wiedza o kosmosie w ostatnich latach wzrosła przeogromnie i tak naprawdę, to tylko fachowcy potrafią zrozumieć jako tako, o czym już wiemy. A dla innych pozostają popularne książki i artykuły, bo naprawdę trzeba o tym coś wiedzieć. Może odniósł pan wrażenie, że tak się dzieje tylko w naukach ścisłych? Nie, proszę pana. Na przykład osoba, która kończy studia polonistyczne, też powinna nadrobić opóźnienie, bo w czasie studiów powstawały nowe książki, nowa estetyka, nowe kierunki, które powinna znać. Księży też to dotyczy.
– No tak – przerwałem starszemu panu – ale to są ludzie z wyższym wykształceniem, a co z resztą?
– Reszta też powinna być świadoma tego, że wizja świata, którą wynieśli z domu, ze szkoły i środowiska, w jakim żyli, jest już nieaktualna, i że nastąpiły zmiany, że wiele rzeczy zostało przewartościowanych. Gdy przychodzi coś nowego, czy to w technice, stylu życia, czy poglądach, powinni się nad tym zastanowić, dowiedzieć coś w miarę możliwości, a nie odrzucać, bo to, co stare, było dobre, ale przede wszystkim zrozumiałe dla nich. Proszę pana, zupełnie przypadkowo ostatnio oglądałem na kanale Youtube dwa filmy dokumentalne. Jeden udowadniający, że ziemia jest płaska, a drugi, że ziemia istnieje dopiero około sześciu tysięcy lat. Obydwa filmy zupełnie serio dowodziły tych „prawd”. Czy zdaje pan sobie sprawę, że w takie teorie wierzy kilka procent ludzi w Stanach. To jest około 10 milionów, proszę pana.
Już jakiś czas temu wielu myślicieli twierdziło, że nauka, technika i współczesne widzenie świata przerosły możliwości zrozumienia przez rodzaj ludzki. To stwarza określone konsekwencje i prorokuje ludzkości nie najlepiej
– Chyba pan przesadza – przerwałem znowu mojemu rozmówcy.
– Czyżby?... Niech pan weźmie pod uwagę ilu ludzi żyje na świecie w potwornej biedzie i ciemnocie; niech pan weźmie pod uwagę iloma krajami rządzą bezwzględni i prymitywni dyktatorzy, którzy robią wszystko, żeby utrzymać taki stan rzeczy, bo dzięki temu utrzymują się przy władzy. A Europa Zachodnia z rosnącymi wpływami faszyzujących partii; a Europa Wschodnia, gdzie społeczeństwa przyzwyczajone do tego, że państwo za nich myślało i działało, nie może zrozumieć i zaakceptować zmian prowadzących do tworzenia nowoczesnego społeczeństwa; a Stany, gdzie taki stopień polaryzacji nie istniał od wojny secesyjnej, a obywatele stają przed wyborem faszyzującego systemu, czy systemu tradycyjnej demokracji. Jeśli decyzje indywidualne nie będą oparte na trzeźwym rozeznaniu i na analizie tego, co się dziej, to co najmniej następne pokolenie będzie ponosiło konsekwencje naszego wyboru. Ja osobiście obawiam się, że racjonalność nie jest najsilniejszą stroną wyborców, a podatność na demagogię i populizm jest bardzo wysoka i bardzo wielu z nich pozostanie na poziomie emocjonalnej oceny rzeczywistości.
Trzydzieści lat temu profesor Francis Fukuyama, amerykański ekonomista, specjalista od ekonomii politycznej napisał „Koniec historii”, książkę o końcu historii, która czytano na całym świecie. Ale to nieprawda, proszę pana, historia się nie skończyła i dzieje się na naszych oczach, ale należy się zastanowić, jaka historia.
W tym momencie w kieszeni starszego pana zadzwonił telefon. Przeprosił mnie, odebrał i potwierdził jakąś wiadomość.
– Przyjechali po mnie. Dobra rozmowa – roześmiał się. – Zaczęliśmy o starszych ludziach, nie bardzo rozumiejących zmiany zachodzące wokół nich, a skończyliśmy na Fukuyamie. Mam nadzieję, że nie zanudziłem pana. Do miłego. I niech pan chodzi na basen, to również rozjaśnia mózg.
– Do widzenia panu – odpowiedziałem, patrząc na tego prawie stulatka z niekłamanym podziwem.
Stanisław Kwiatkowski