Poetry

zingara


zingara

zingara, 9 march 2018

tęsknolandia

 

kochany! powiedziałam, chociaż wcale nie był 
kochany - klepał trzy po trzy wieczorami
i zapisywał dziwne zdania na podartym papirusie

przesiąkają przez światło, przez ściany, 
po czym skraplają się, by spłynąć 
czarnym atramentem

po drugiej stronie. jaśnieją

widzisz: jest czas na wszystko,
na miłość i złość która jednoczy
prześwity

wróży z fusów porannej kawy.
pachnie. a przecież fluorescencja
odwzorowana na granicie odwraca się
i wtapia w hebrajskie pismo

odczytasz?


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

zingara

zingara, 8 march 2018

kodykologia

 

/w szarych myślach
nie ma miejsca na tkliwość, 
na nienawiść/

świat przykryty popiołem z ludzkich
westchnień jak wycinanki z papirusu 

kopnij lub oszczędź i tak nikt nie zwróci uwagi,

przepadły wszystkie arcydzieła
a tutaj nie ma przestrzeni na liryczność.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

zingara

zingara, 8 march 2018

puchowo

wiem, że dzisiaj wpadniesz, 
jak zwykle zdyszany 
wręczając kilka zmarzniętych goździków.

szeptem powiesz - kochanie twój dzień 
- cały, cały twój. a ty jesteś taka piękna.

podasz obiad i przesłodzoną kawę. 
myślisz, że zaszumi mi w głowie
w ten jedyny, miodowy dzień w roku?

nie wyrwałam jeszcze kartki z kalendarza.
więc świętujmy.


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

zingara

zingara, 7 march 2018

współrzędnik

popatrz: jesteśmy sami
pośrodku łąki
na granicy światów

na wschód-dzieciństwo
południowy zachód - krok w dół

tam dokonuje się magiczna
metamorfoza chwast wyrasta na
zboczu czarnej góry
po czym usycha 

w księżycowym blasku
odbijamy się niczym w lusterkach
- para na gładkiej powierzchni

spójrz głębiej to tylko bukiet 
zasuszonych stokrotek
a ja wciąż szepczę twoje imię
pełne kwiatów, refleksów


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

zingara

zingara, 6 march 2018

zielonodróżki

powinnam zacząć uczyć się chodzić, 
a tymczasem wrastam 
niczym klujący chwast - lśni
i rodzi fioletowe kwiaty

usychają. choć ścierwo,
kaleczy paznokcie 

przyozdabiam czerwonymi 
perełkami - odpadają 
tocząc się po podłodze 

możesz zatrzymać. 
bo nic tak nie boli jak 
szyderczy śmiech


number of comments: 11 | rating: 2 | detail

zingara

zingara, 5 march 2018

zbliznowacenie

jest taka pora roku, którą nazywają przesileniem,
napisałam o niej wiersz.

wiersz o bliźnie na twarzy
- przekleństwo wyryte na ciele
żadnym tam tatuażem.

znienawidzona rozkosz nie jest rozkoszą, gdy
zakładam maskę,  nie zauważając przychylnych istnień.
wiem - głupota, lecz
ciągle słyszę odgłos przeklętych stóp.

w realu ściska w podbrzuszu — ból połączony z
czerniną wypełniony człowiekiem z przeszłości.

powraca, żyje.


number of comments: 12 | rating: 5 | detail

zingara

zingara, 4 march 2018

tragarz

kiedy chmury malują grafitowe serduszka 
zgliszcza zastygają w spojrzeniach 
niczym oziębłe płomyczki zawinięte w pergamin

w istocie - przykro patrzeć
ostatnie witraże przybierają kształt 
rozpadającego się grobu

po bezdrożach wałęsa się poplamiona pamięć 
zacierając za sobą ślady siarczystego mrozu


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

zingara

zingara, 2 march 2018

Enitharmon

wariatka, zmieniła się za bardzo
mówią o niej pisareczka 
od demonów i obrazów

wchodzi w tekst
płoną litery z nadmiaru tuszu
- płodna, pełna tajemnic
odbarwień

i nie wie co jest lepsze
popiół czy pożar
w obcej przestrzeni

chcąc nie chcąc obnaża lustra


number of comments: 3 | rating: 9 | detail

zingara

zingara, 2 march 2018

filiżanki z łusek

/kładziemy się w kwiatach, 
wchłaniając mdły zapach/

oddalmy wszechświat obsypany popiołem
(jesteśmy żywiołem którego 
nie sposób okiełznać)

wije się niczym ślepy wąż wnika 
w zamazane lustra 
pochłaniając słowa nie z tego świata,
gdy zamiera krajobraz wraz z magią

nasz czas kokietuje 
nie pozwala zapomnieć 
o miłości bez dachu nad głową

i to nie jest psalm 
dla wtajemniczonych - śpiewany głośno

pulsuje w ciałach. bezszelestnie


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

zingara

zingara, 28 february 2018

Pępek ulicy

O! Ta to ma znów szczęście,
zaprosiła się na zaplecze restauracji,
pogoniła kota. Szybsza.

Mieszka jedną aleję dalej. Zamelinowana.
Moją w zeszłym roku zlikwidowali i tak się miotam, 
pozbieram kilka kartonów. Popatrzę. 

Nieraz potelepię, gdzieżby tam z zimna.
Ogólnie to nie jest źle, bo i łaźnia w pobliżu, 
lecz kto by z niej korzystał tylko problem.

Wiesz! Na perfumy trza wydać,
a te kilka groszy to na podtrzymanie ciepła.

W sumie to mam spokój, bo widzisz, teraz
za ludźmi cień nie nadąża, powiedzieć 
tylko potrafią biedny, znów sztywny.

Jaki tam ze mnie sztywniak.
Gibki jestem.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1