Leszek Czerwosz, 14 march 2014
To koniec balu. Nieoczekiwany.
Wiedziałem.
Potrzymaj mnie jeszcze za rękę.
Pomóż przejść.
Do zobaczenia niedługo.
Sakramentalne tak
sam powiedziałeś. Zaufaj,
przecież nie masz wyjścia.
Obiegówka, protokół zdawczo-odbiorczy
w szeregowym porcie na e-Styksie.
W karnecie następni,
jak będzie po wszystkim.
Piękny ten bal,
lecz dziś wyjątkowo
nie poproszę nikogo do tańca,
teraz pa, teraz się wynoście.
Leszek Czerwosz, 5 february 2014
Przyszedłem, by tylko odsłonić firany
i sprawdzić, czy rano
nie zaprzecza nocy.
(Jeszcze przez chwilę
jestem pewny siebie;
niedojedzone truskawki
i wysokie kieliszki wynoszę do kuchni,
czarnych koronkowych
lepiej dziś nie dotykać.)
[10:49:25] XY: Witaj, jest dobrze.
[10:49:52] XX: Ale?
[10:50:03] XY: Nic,
przecież wiesz.
Dziś tyle pracy, na samą myśl głowa boli.
Telekonferencja, już się pewnie skończyła.
Samolot. Dwie godziny straty.
Marzeń więcej niż czasu.
Ale.
Jest ale,
choć ukryte w dołku policzkowym.
Zdążę wyjść,
zanim opadną kąciki ust.
[12:01:25] XY: Ale muszę.
[12:01:44] XX: Mówisz, musisz.
[12:01:49] XY: Mówię, ale.
[12:02:12] XX: Wiem, leć już, ja zaczekam,
ale...
Leszek Czerwosz, 30 january 2014
I.
Romeo przejrzał wiadomy zestaw ratunkowy,
wszystko zlizał przed zgubieniem zasięgu;
drażniło tylko połykanie przeczytanych słów.
Ze złością zatrzasnął klapkę.
Od niedawna koniec fotoplastykonu.
Zamykają ze współczucia dla nadwrażliwych.
Istnieje tyle alternatywnych miejsc do szukania
nadziei. To była tylko awaria.
Wystarczająco długa, by trzeba trzymać Julię
za dłoń. Nie postąpiłby inaczej. Jest prawdziwy.
Żadnych tam, ale za to mocno.
Mimo wszystko
teraz niemożliwe zaśnięcie.
II.
Chciał zostać na noc; kto wie, czy nie byłoby to
szczęśliwe rozwiązanie. Najgorsze, najlepsze,
wszystko jedno. Za granicą niebezpieczeństwa są od wielu dni;
prawie nikt tutaj nie rozumie, jeśli zagadać
tajemnicą.
Nie zdążyli zjeść jabłka podzielonego na dwie zgodne połowy.
Każda od innej jabłoni.
Przyciągają się magnetycznie. Ciekawe.
Ech, wakacje na dwóch biegunach.
III.
Nie ociemniałem, chociaż noszę przeciwsłoneczne
nawet jesienią. Aby nie przepaliły się delikatne siatki
nerwu wzrokowego.
Coraz bardziej lubię kolory,
choć je recytuję już jedynie z wyobraźni.
Na wszelki przypadek i wieczny spokój.
Jakaś sprzeczność?
Jeszcze raz dałem się podpuścić.
IV.
Ukryty w domu z różą
pracuję.
Tamto wróci przed oczy, wykrzyczy mi w twarz.
Co za idioci!
Mieliście kraść z życia, ile zdążycie unieść a nawet
pogubić.
Ja w końcu mam swój mały, cieplutki
pokoik. Ogrzewanie zapewnione.
Wewnętrzne.
Albo tylko tak sobie rozmyślam,
bo to pewnie był inny dom.
Zawsze myliłem twarze i adresy gadatliwych kobiet.
Znowu nadejdzie zima.
Leszek Czerwosz, 18 january 2014
po zniknięciu szynkareczki
wagabunda chodził do starego młyna
każdej ciemnej nocy
w milczeniu oczekiwał
należało odpowiednio długo
myślał i tak było
przyszła z blaskiem oczu
zawinięta w burą chustę
jeden raz a potem drugi
tajemnie w tawernie
rozpijali berbeluchę
do rana tu już pustka bo
towarzystwo przenosiło się powoli
do swoich uśpionych lokali
gdzie chłód poranka przyniósł
zdziwienie że się przebudzili
po przeciwnych stronach lustra
Leszek Czerwosz, 13 january 2014
Wylądowali, jakby to nazwać, na samotnej wyspie.
Pośród tłumu. Każdy tu gadał swoje.
Znakami, tajemnicą. Słowa.
Nie wiadomo, czy ktoś się z tym liczy.
Widać było uszkodzone narządy.
Niewyartykułowane potrzeby pierwszej pomocy.
Elementarne braki wirtualnych fragmentów
rzeczywistości. Odwołanie do przeszłości. Wyłącznie.
Nie ma mowy o normie społecznej. Nikt się tu
nie wstydzi. Epatować oryginałem
własnego ego. Ja sam, w razie potrzeby,
mam kilka kopii na użytek maluczkich.
Są świeże i gorące.
Byłaby szkoda, jeśliby samozapłon.
Leszek Czerwosz, 10 january 2014
na zerwany most lepiej nie wchodzić
spoglądanie na rzekę wezbraną
zawrót głowy
porwane ciała jak stały z duszami
nie powrócą pod prąd nawet kraulem
pękło wrodzone poczucie humoru
od rechotu czarnych ptaków
lepiej nie wspominać łez ani
smrodu z zalanych pól
bo przecież nie było nadziei
wszystko przyschnie z czasem
zadepczą błotem pogubione słowa
pragnienia lepiej samemu skruszyć
uschły w wazonie i może będą
nawozem dla piękniejszej róży
Leszek Czerwosz, 9 january 2014
nie można doczekać się
bardziej złego
czy dobrego
łatwiejsze spotkanie
czy rozstanie
piękniejsza dziewczyna
ubrana czy rozbierana
nauczę się i kiedyś zapomnę
lepiej nie wejdę
by nie wyproszono
Leszek Czerwosz, 4 january 2014
Na kolorowej mozaice LCD
uplotłaś drugi świat, jakości HD.
Jedwabną wstążką,
parcianym sznurkiem.
W internetowej dżungli
maskowanie jest doskonałe.
Jestem, kim nie byłem jeszcze.
Jeden klik. Masz i przeżyłem.
Właściwie nic się nie zmieniło.
Zerwane, błędne połączenia.
Kabałę ze zdalnym sterowaniem
rozwiąże barwny klawisz.
Wciśniesz go, wciśniesz.
Leszek Czerwosz, 29 december 2013
Wiedział, że nawet drobny ruch
zaburzy piękny lot komety, a przecież
nie wolno zmieniać przeznaczenia,
gdy nowe położenie gwiazd już wyznaczono,
nawet zaocznie.
Wiedział więcej, tylko czekał;
czarny książę każdej rewolucji.
Zdawać się na nieprzypadkowość tłumu,
przewidywalność ślepego losu, któremu
czasem trzeba subtelnie pomóc.
Ale nie wiedział, że statki wypełnione
marzeniami, nieraz wracają
po wielu latach, może pokoleniach.
Że nasze spotkanie zostało wymodlone
nie przez nas, nie dla nas.
Dziwne.
Leszek Czerwosz, 20 december 2013
Miesiącami wpatrywał się w cyfrowe zdjęcia.
Tysiąckrotne przybliżenia. Odszumianie.
Z gwiazd prowadzą proste.
Miliony. Od starożytności
umysł tworzy piękne wzory.
Chorobliwa synteza nieba.
Dziwne, że do tej pory
nikt nie zainteresował się
cenną aparaturą na pustkowiu.
Mówili, że produkcja księżycowa,
przy gwiazdach. Berbelucha
najwydestylowaniuchniejsza.
Tej zawsze pod dostatkiem.
I odnalazł znak. Rozszyfrował
oczywiste. W końcu dotarło do niego.
Czarne światło. Zaślepiony.
Najlepiej jest prosto w oczy. Zawsze.
To wszystko.
***
Przechadzając się ulicami miasta
(to już później) raz po raz spotykał
prześliczne, roześmiane dziewczyny.
O tak dobrze znajomych twarzach.
Awatarów.