Edmund Muscar Czynszak, 15 october 2011
I znów powiało chłodem jesieni
pejzaże lata stargał chłodu powiew
niosąc kolejny dotyk martwej dłoni
następny kondukt czarny chmur się toczy
z talią chwil spełnionych i niespełnionych
kolejną historie czas zakończył
ta sama kartka z kalendarza znowu spada
martwe spojrzenie cieniem się kładzie
po raz kolejny zabiją dzwony
czarnym kolorem dzisiejszy dzień oznaczam
na skraju dnia niebo cicho płacze
Edmund Muscar Czynszak, 9 october 2011
owal cebuli z brązową tuniką
i czasem myśli biegnące do nikąd
słupki niebieskie stawiane do góry nieśmiało
zawsze, co roku pachnący tak samo
jeszcze do końca nieodkryty
a już trochę zapomniany
w kwiecistym pyle schowany
bylina z zawsze błękitną czapeczką
małe kulki zagubione w trawie
przyjemny dla oka widoczek tworzą
ja pośród
nich jestem
tylko drobny oset
przesiąknięty słowem
gdzie jest me serce
nie powiem
Edmund Muscar Czynszak, 8 october 2011
Jeszcze się czasem raduje
nawet plany swe snuje
myśli pogodne w marzenia zamienia
taka przekorna z niego cholera,
stado starych gołębi
ponad głowami wędruje
twarz pomarszczona problemami
które w potoku dnia już się gubią,
jesień powoli nadciąga
z ogromnej niemocy chmurą.
A ja już nie młody
spoglądam na stare zdjęcia
dowody dawnej młodzieńczej urody,
choć cięgle jary to jednak stary
po krużgankach życia błądzę
skwapliwie wykorzystuje
wszystkie kolejne miesiące,
porośnięty starymi przyzwyczajeniami
zawsze razem, choć samotny
jak księżyc opleciony gwiazdami
zwyczajnie stary dziad.
Edmund Muscar Czynszak, 2 october 2011
koń szary koń bez biegunów
w smutnym miasteczku się błąka
nie marzy mu się zielona łąka
poprzez malowane drewno spogląda
okaleczony ludzkimi dłońmi
spokojnie w szeregu drewnianych kukieł stoi
i choć go czasem coś lub ktoś zrani
tak będzie stał przez cały czas wytrwale
z martwym spojrzeniem na twarzy
czy ktoś z nas o takim losie marzy?
Edmund Muscar Czynszak, 1 october 2011
tak biska a tak daleka
jest łykiem wody w zimny grudniowy poranek
pozostając po drugiej stronie rzeki
niszczy resztki dawnych uczuć
niczym kameleon obleka kolejne
wciąż inne zdania przypasowując do siebie
bywa jak cztery pory roku w butonierce dnia
w blasku porannego słońca anioł
zmieniający się pod naporem chwili
w jadowitego gradowego potwora
jak nietoperz wnikający w zakamarki ciszy
przeszywając otoczenie swym głosem
na białym obrusie okrągłego stołu
słownik ogołocony z prostych słów
kocham, przepraszam, proszę
jest martwy jak ryba
dryfująca po spokojnej toni jeziora
uwielbia egzaltować swoje racje
czasem kiedy się zapomina
robi się miła, pobłyskując uśmiechem
po chwili udowadniając
że wszystko jest złudzeniem
Edmund Muscar Czynszak, 30 september 2011
Zanurzony w mętnej toni
wokół którego czasem ryba rybę goni
pozostaje tu niby przypadkiem
zatopiony w wodach zalewu
pozostaje blisko brzegu
także naszych myśli
w legendzie losem dziejów
ziemi koszyckiej zmyślony
wielkość swą w głębinach skrywa
pozostaje tu nie dla zawady
bardziej, jako pomnik
czyjejś zdrady
o niego myśl się nasza rozbija
pomnik to, czy zabawka
czy może zguba niczyja?
Edmund Muscar Czynszak, 25 september 2011
Moje miasto przebijające się
przez okalające je korony sosen i świerków
z rzeką krętą jak jego losy nie płytką, choć nie głęboką
uwolnione z marazmu sennego miasteczka
gdzie wiosną na klombach wybuchają czerwone tulipany
miasto spoglądające z górnego osiedla
na wieżę oszczędzonych przez wojnę kościołów
jelenia zamarłego w galopie na pierwszym wieżowcu
Moje miasto gdzie tylko świry i starcy
pozostają na tonącej łajbie perspektyw
oszpecone kurtyną czasu stare bloki
z szarą jak jego perspektywy ulicą Kolbego
z dworcem obtartym z resztek dawnych świetności
jest miejscem, do którego zawsze będę wracał
w moich wspomnieniach
pozostając moim najwdzięczniejszym edenem
Edmund Muscar Czynszak, 24 september 2011
a jednak
pochód czarnych chmur
zmienny los powstrzymał
zagrana rola daje spokój
na długie miesiące
a jednak
czasem
pragnienia się spełniają
choć nie w każdej chwili
kryje się anioł
Edmund Muscar Czynszak, 18 september 2011
Oczekiwanie jest napełnianiem
niezapełnionego dzbana czasu
godziny pod naporem chwil
rozsypują się na setki minut pewności
tonąc w morzu sekund przerwanych
chmury ocierające się o naszą codzienność
znikają powoli za kurtyną nocy
a ja wciąż pozostaje w jego zasięgu
horyzontu wspomnień
i znów dzień kolejny
jak wiele jeszcze mogę takich momentów pomieścić
nie wiem, wiem, że nie złamie mnie
ocean,który wszystkie trudy życia mieści
bo nic nie zdoła zniechęcić mnie
do chwili na którą czekam
całe życie.
Edmund Muscar Czynszak, 17 september 2011
staje na dworcu z bagażem zdarzeń
jeszcze nie pijany, lecz już marzy
w szarej koszuli jak codzienność
spotyka się z tobą czasem ze mną
to znów błąka się w starej powieści
ogarnia nieogarnioną przestrzeń
doskonale wszędzie się mieszcząc
napotkać możemy go w tłocznym markecie
w długim serialu czasem w necie
i choć czasem zadaje sobie pytanie
czy jest szatanem
czy bardziej może anioł
to wciąż powraca na życia ścieżkę
gdzie doskonale się na niej czuje
drzemiąc po trochu z każdym z nas
dopóki w żyłach życie drga
jest wciąż aktywny jak płynący czas