Pi., 26 july 2016
to jednak smutne
że gdy jesteś
ze mną
to jest
ciągle ta nieskończoność
w której cię kompletnie nie ma
ale przecież gdybyś była wszędzie
to byłabyś nigdzie
tu jestem idealnym egoistą
jak stąd do ostatecznej nieskończoności
jak stąd
do mojej ciebie
Pi., 20 july 2016
w przerwie meczu
klub kibica Jagiellonii Białystok
rozwinął sektorówkę:
"przepraszamy za
Jedwabne"
zapłakały Dżessiki
w ramionach wzruszonych Januszy
nad stadionem zakwitła
białoczerwona
tęcza
Pi., 12 july 2016
Jest takie miejsce między szkłem, taflą a tłem.
Na jeszcze jednego. Będzie pasował do zalewy,
zastawy i toastu, który jak jesienne zaklęcie
wyszeptam zanim twoje oczy mrugną zezwoleniem
- zagryź - więc biorę. Po omacku, trącając chrzan,
dłubię w niuansach aromatów zakotwiczonych
nie tylko w świeżości. Wyczuwam zgrubienia, kopry,
narośla, wieczne żylaki poniżej granicy wytrzymałości.
Och! Warto było cierpieć za pospolity błogi orgazm
na upijaczonej twarzy? Polejmy i nie pozwólmy
kisnąć we własnym sosie któremukolwiek z palców.
Chlup! W dziób! Chrup! Co złego to niech w ten ocet.
Pi., 8 july 2016
dawno tu nie padało. wiedz, że to sarkazm podlany wilgocią,
którą nam tu uparcie serwujesz ze swojej dyspozytorni
Wielki Niebiański Kontrolerze Środkowoeuropejskiej Meteo.
mało ci było tych wszystkich klęsk, plag tutejszych? ponoć
za nic nie da się ich pomylić z egipskimi, ale na wszelki wypadek
warto ci przypomnieć że to grubo ponad tysiąc mil na południe.
tam weź dmuchnij słotą. to tam każdy jeden deszcz przyjmą
z błogosławieństwem skierowanym wprost do twojego wewnętrznego
ucha, po to by pogłaskać słynne nadnaturalne ego. wieczna tęczo.
dobrze pamiętać że zbudowałeś nas na swoje podobieństwo
więc jest w tobie jakieś genetyczne wygodnictwo i nie chce ci się
sięgać w zakurzone rejony boskiej konsolety gdzie przyciski
nieużywane od kilku sezonów rdzewieją. powietrzne trąby, bałtyckie
tsunami, muśnięcie powodzią błota, które zatapla w sobie pół tego
ulubionego ci kraiku w mig mig. kusi, prawda? a moglibyśmy
przecież poprzestać na zwykłej mżawce, bryzie od mórz, tąpnięciu
dla zdrowia, gołoledzi. tylko kto wtedy napisałby do ciebie
kilka słów o pogodzie, których nie pomylisz z żadną modlitwą.
te szemrzą jak byle deszcz. kto tu komu wysyła mokre sygnały?
czytam z okien, szyfruję ścieżki kropel po liściach łopianu. stawiam
kropki w rytm twojego bębnienia. aż spuchną w następny grzmot.
Pi., 8 july 2016
w hierarchii skojarzeń na dziś, gładko umieszczasz mnie
gdzieś między darmowym wichajstrem do powiększania
zdumionych oczu, a bajglem na przyobiecane potem-potem.
tracę na znaczeniu, ale jeszcze tego nie zauważam.
jeszcze pławię się w luksusach przeszłości i udawanej
we dwoje pieprznej wersji mitologii. jeszcze nawlekam cię
na nić rozkoszy jak ten bonusowy koralik. jeszcze nurzę się
w intymnych iluzjach, przywidzeniach, mirażach za które będę
odpowiedzialny już tylko sam solo. jeszcze snuję jakąś przyszłość
w której pewien dżedaj na białym mercedesie wyrywa z ciebie
księżniczkę tylko po to by posłuchać jak wyje w tobie
niepospolita dzikość. otóż Leio - ten przyszły czas nie nastąpi.
już szkoda planowań. domyślny harmonogram emocjonalnego
dojrzewania wylądował w przegródce "przejrzyj gdy znajdziesz
jakąś moc". dowolny czas perfidnie unika znalezienia jak my
gdy podczas zabawy w chowanego najdłuższą frajdą było
nie dać się przedwcześnie odnaleźć. pogubiłem się na dobre,
utknąłem na wcisk. to przyzwyczajenie, to nawyk, to coś
na niby. niezauważalny, przeźroczysty, o temperaturze otoczenia,
o kolorach tła i bez choćby smaku nadającego chęć życiu.
już jestem fusem, który zadrży po raz ostatni. przy spłukaniu ust.
Pi., 9 february 2016
aż się zakotłowało zakurzyło
od tego dawania
rad
ja daję ty dajesz
on daje ona daje ono daje
my wy i oni wiadomo już co
i tylko brać trzeba z łapanki
złapać przytrzymać i dać
niech ktokolwiek ma
jak dają to bierz i w nogi
bo jak nie to będziesz miał dane
dane podlegają ochronie
a brane już na przykład nie
stąd być dawcą a być biorcą
jest mocno zróżnicowane
w punkcie dawczo-biorczym
gdzie nie wiadomo kto i komu
może oddać i odebrać
mam jedną radę której nie oddam
ale mogę wynająć - więc
skończmy z tym dodawaniem
z tym dobieraniem
zanim się pobierzemy i poddamy
lub odwrotnie
Pi., 29 january 2016
czy to jeszcze jest perwersja, gdy podglądana
chce być podglądana i chce wiedzieć: kiedy?; gdzie?
i przez ile to będzie błyśnięć tętna na sekundę?
ta dygresja rodzi się w milczeniu, gdy omijam
rozstawione kotwice; chylę czoła pod kolczastym
drutem; toczę klasyczne fokstroty przy ostrokole,
byle byś nie zauważyła, że jestem już pod twoją
powierzchowną ekshibicją na pokaz. wolę głębiej
wryć się w ślady po zdjętym gorsecie; odbić się
pod wgniecionym w skórę łona, ocalałym włosem;
skleić wargi ciałem moim. boję się dotrzeć do końca,
bo na początku mnie przecież nie było. amen.
Pi., 29 january 2016
są rzeczy, o których nie śniło się poetom. jeszcze
nie nadgryzione, nie przełknięte, nie przepuszczone
przez kwasy żołądkowe, okrężnicę, labirynty jelit.
i jest światełko w długim tunelu o niełatwym do określenia
charakterze. wejście to, czy wyjście - nie ma takich pytań,
których odpowiedź przeżułaby nas bardziej do siebie.
są miejsca, to o nich nie śni się kochankom. jeszcze
nie splugawione kanonadą pocałunków, eksplozją
bebechów, pełne trucheł motylich. nieruchomo tam,
i tu też w błysku apatia. jakby oczekiwanie na śmiertelny
zacisk mięśni Kegla było samym aktem ubezwłasnowolnienia
na życzenie. to nie głód i dżuma. to miłość nas pozabija.
są czasy, o których nie będzie śniło się zbrodniarzom.
jeszcze. ale to tuż za rogówką, za średniówką, za ścierwem.
w tych druciastych ostrużynach, gdzie deszcz naszego DNA.
i swędzi rdzą miejscowo na łydce, pod lewym żebrem. zastrzał
pod paznokciem co ma odwrócić trybunał ogonem, gdy ktoś
zapyta nas w końcu, dlaczego razem znaczy ciągle osobno.