Yaro, 9 may 2024
ślizgamy się po fali
życie płynie dalej
dryfujemy na odległą wyspę
znajdziemy szczęście pomiędzy nami
w dłoni piasek
tyle jest wart sens istnienia
w cieniu gdy zło zaciska pięści
by się zemścić
wciąż na fali
Yaro, 7 may 2024
mamo
w twoich oczach widzę łzy
powiedz mi co nie daje spać
dlaczego nie patrzysz
jak dawniej na chłopca
w krótkich szortach
powiedz że wszystko się ułoży
może czas się skończył
zaczęło się zło
czas absolutnie inny
stąd ten dziecka płacz
pokochaj jeszcze raz
bo chyba nie spotkamy się
w drodze do domu
nie zamykaj drzwi
zgrzytanie klucza zbudzi cię
Yaro, 25 april 2024
gdy myślisz o mnie
wtedy wiem, że nie będę mógł zasnąć,
gapię się w sufit widzę twój uśmiech, liczę barany,
zegar zbyt głośno tyka,
powietrze jakby gęstsze przenika,
czuję zapach po latach westchnień,
już za późno by zrozumieć dlaczego kocham cię,
a ty żałujesz, bo mi żal straconej chwili,
możesz mi powiedzieć
czy warto zapomnieć
lub cię mieć w pamięci na zawsze,
wracają bociany przytulone do ściany
Yaro, 25 april 2024
z bursztynu
gładzią na szkle
obraz
komarzycy zanurzony
przed wiekami
zdarzały się zjawiska
nie pamiętam ich
stworzone przez klepsydry
ziaren przestrzennego piasku
upływem cierpliwości czasu
Yaro, 17 april 2024
w samotności
przytulony do ściany
jak więzień do zimnego
szarego głazu co wygląda z lochu
skulony na slomie człowieka
potraktowany jak zwierzę
podły czas upłynął dalej by trwać
w nowoczesnej formie epoki
jak na 21 wiek
gdzie nic się nie zmieniło
jednak wygrywa ktoś
niewolnictwo
wygrywa śmierć
Yaro, 17 april 2024
składasz ręce w podzięce
rozkwita jak róża serce
miłość dryfuje po głowie myśli
dzień jak duch ci się przyśni
usypana droga spowita mgłami
nie budź złych wspomnień
są jak kamienne twarze
klękam jak przed ołtarzem
nie słyszę kroków kilka słów
ciszy mrok stłukł szkło
pęknięte lustro sklejam
układam puzzle ze wspólnych marzeń
ze snów z nadchodzących dni
Yaro, 7 april 2024
jeśli zmiany są na lepsze
zmieniają nasz świat
przechodzą kilometry
wyczuwam silniejszego ja
zmień ustawienia nastaw
swoje wnętrze pomalujesz twarz
powiedz dość bratobójczej walce
słowa zamieniają się w automaty
strzelają mam prosto w plecy
w oczy garść piachu
wieje żar z popiołów
nadal ciemne chmury
w nas najszczersza prawda boli
Yaro, 5 april 2024
rozkwitasz jeden raz
jak kwiat paproci
pośród światła nocy
zaczarowany ogród
patrzę zaczarowany
całkiem botaniczny
w oczach niedowierzam
piękno
cały świat nieznany to ty
obraz w reżyserii
pani nocy i dnia
ludzie nie wierzą że
można tak żyć
to się dzieje jak
pod powiekami
ostatni sen
całkiem niedawno
niemożliwe staje się
na wyciągnięcie dłoni
pamiętam ten sen
pełen sensu
Yaro, 29 march 2024
jak łatwo człowiekowi upaść ,
upadłem głową walę o mur,
poniżej dotykają antypody,
na kolanach, powyżej mrok
przesłania światło dnia,
w środku bezdusznie ,
pustka wypełnia ciało,
zimny, wilgotny moloch,
zapach pleśni, zgniłych jaj,
smród siarki, dogorywa żar,
popiół szary z czarnym
maluje dłonie, brudną twarz,
bez odwrotu, bez słów,
upadłem nie mogę wstać,
zaopiekuj się mną, bym
ocalił ciebie, dzieci i dom
Yaro, 22 march 2024
życie co raz bardziej
staje się puste
bez echa bez zapachu
brakuje wody marzeń i kredytu
drążą kamień wiertła diamentowe
w środku jak na ulicy
zaparkował straszny ból
pełen obaw niepewności
mrok czarna sadza
spija krew niewinnych ofiar
w zamian nałóg strzał w żyłę
odlotowa promocja na jedną chwilę
zatrzymanie na granicy w kamasze
lub obklej się trotylem jak most przed wysadzeniem
siedzę i myślę
gdzie jest prawda
gdzie życie toczy się
gdzie sens
nie widzę nic nie pojmuję
Yaro, 22 march 2024
mamo, dlaczego nie mogę
za sobą zamknąć drzwi
przekraczając próg domu
odchodzę w oczach w nieznane
nie zapomnij o mnie
jak o dziewiątej kompani
nie zamykaj drzwi
przyjadę
ta wojna wiecznie nie będzie trwać
zapukam staniesz w drzwiach
przytulę cię w ramiona
wszystko będzie dobrze
będziesz przy mnie
siądź podaj swoją dłoń
Yaro, 22 march 2024
zbudujmy swój mały świat
bez trosk i wad bez obaw
nie bój się mnie myśli moje czyste
czerwona krew róża biały bez
wyciągam dłonie do nieba
ku pokrzepieniu serc daj
spokojnie żyć marzyć śnić
w tym świecie tylko my
niech zapłonie milion świec
słońc tysiące uderzenia serc
oddech głęboki na sen
przez noc w dzień kochamy się
Yaro, 21 march 2024
bądź mi kwiatem
co zaraża umysły criminal
bądź ostatnim piwem
które wygania gwiazdy do domu
bądź pierwszy raz
jak na głowie cierń
po prostu
bądź życia echem
dajesz tak wiele
czasem brakuje tchu
bądź śpiewem ptaków
co pieści uszy
potrafisz absolutnie zrozumieć
moją pasję i filozofię każdego dnia
bądź przy mnie siądź
odpowiedz cytując ten sam post
Yaro, 21 march 2024
wciąż przez teksty łzy gwiazdy
nam słońce nad szczytem nieba
wiatr drzwi świata okna szkło
wychodząc dziś z futrynami
zostawię całe serce przed wami
wydarzenia w sosie w nosie
o czym świadczą słowa pieszczą
usługi dla koneserów
sztuki poetyki i homo twist
kochacie siebie reszty nie trzeba
zapomnieć nie pamiętać
wschodu i zachodu naszych lat
najważniejsze że dobrze że zdrowie
mimo wszystko cuchnie tandetą
cuchnie gnojem świnią w stadzie
skończony blask rzeczywistości
tylko podmuch wiatru zabiera resztki z asfaltu
Yaro, 19 march 2024
kochaj bądź kochaną,
z miłości przejście niewidzialnie
do nienawiści zabetonowanej
na amen w fundamencie fałszu,
wybrałaś na całe życie kamień milowy,
którego nikt nie podniesie,
Słońce płonie ziemia obraca ludzi,
wyrywasz serce z jej wnętrza,
bądźmy świadkami tego,
co się wydarzy, co nadejdzie,
miłość ugasi pragnienie,
człowiek zniszczy całe dobro,
zniszczy najlepsze lata dni beztroski,
po drodze zastała nas noc,
objęci w pół, ubezpieczałem cię
w ramionach moich poczułaś moc,
mogłem wszystko zrobiliśmy to
nawet dobrze wyszło i
to nie był ostatni raz
Yaro, 14 march 2024
słońce spadając na zachodnim brzegu
zabrało ze sobą kawałki mnie
strzaskany wewnętrznie podnoszę się
leżysz obok zimna, żyjesz to dobrze
nie będę sam przez resztki nocy
rozrzucone po niebie małe kropki
zapalam ostatniego papierosa
jeszcze łyk wina starego
jak ten las przed wydmami
razem ogrzejemy się w morskiej trawie
choć przytul się moja mała wilczyco
samotność dotyka gdy skulony śpię
obok pies zmęczony dniem
wypalony człowiek musi podnieść
parę cegiełek uzbierać choćby ziarno w niebie
na mnie nie czeka nikt nikt mnie nie zna
jestem byłem tak niech zostanie
nawet imię zapomniałem na jednym z portów
rozstałem się z przeszłością, przyszłości nie ma dla mnie
zostanę tutaj z psem na brzegu lepszego nie ma jak ten
tylko w snach dotyka i całuje mnie matka, mamo
Yaro, 14 march 2024
rozkołysane kołysał wiatr
wspomnienia tęsknoty
liście na drzewach
śpiew taniec fajne ukojenie
taniec pierwszy krok
rozpuść włosy
puść wodze fantazji
w wyobraźni miłość
idą słowa baśnie
krew co wrze wodą na ogniu
naokoło biec
ujrzeć światło i uśmiech
dlaczego jest tak wiele miejsc
wszystkich nie odwiedzę
zadzwoń proszę
będę daleko przysypany wspomnieniami
jak drzewo pod śniegiem jak ptak na drzewie
na ustach wszystkich stać się legendą
Yaro, 6 march 2024
dość bzdur
wytartych teksasów
bandamek
czarnych skór
dość ściszonej muzyki
wszystko na full
niech wali po ścianach
stare wredne babsko
na melinach zapach
w powietrzu etanol
ostatni gasi światło
nigdy nie zapłonie płomień
przy skalniaku w półmroku
ściskam flaszkę
patykiem pisane
dobroć sandomierskich sadów
muzyka cykad i te żaby
ciepła woda każdego szkoda
zbudujmy im żłobek
dziewczyny między nami
było dobrze jest inaczej
Yaro, 6 march 2024
człowiek z drzewa zszedł
kamienną siekierą ściął sośniaka
zbudował drabinę do nieba
nie sięgną szczytu
przegrał z Bogiem
zbudował wieżę Babel
by osiągnąć boskości
człowiek człowiekowi
dobry Bóg pomieszał języki
człowiek nie zrozumiał za wiele
ciągle mu mało
wymyślił wojny granice
zbudował czołgi haubice
kałasznikow w dłoni atrybutem pustej głowy
wszystko co się świeci zabierał mordował
niewinnych Indian i braci ciemnoskórych
mordował dzieci i przyjaciół
bo inni wolni i naiwni
nie są bogaci
na wojnach nic nie tracił
bogacił się i szmacił
nowe obszary pustej głowy
wypełniał diamentami
nie zabijaj nie kradnij
żyj biednie i ciesz się bogactwem
w duszy radość i odwaga
dookoła tyle piękna
zielony w kolorach świt
napaś wzrok
obrazami malowanymi palcem Boga
słuchaj dźwięków słuchaj ptaków
rzeką płyń pod prąd
nie narzekaj
nie uciekaj
sobą bądź
Yaro, 6 march 2024
w lustrze nie oglądam twarzy
nie pamiętam jak patrzysz
na nieogolonego faceta
świadomość kręci się po głowie
wiem że jestem
może mnie nie ma
może bywam iluzją lub snem
czas marszczy dłonie
układa bruzdy na twarzy
worki pod oczami
skronie spopielałe
życie niewolnicze
bogaci wiecznie piękni i młodzi
Yaro, 6 march 2024
jeden zachód
noc dzień
cień księżyca
słońca blask
dłoń dotykiem o dłoń
kolor róż ust
zapach włosów
pamiętam
smak ust dotyk drżenie
utkany dławiący głos
to jest to
kocham jak cud
miłość zakwitła w ogrodzie
pośród serc
stukotem kół pociągu
taksówkowy szpan
kwiaty mamie
teściowi gin
jeden zachód
ulotne chwile
pięknie razem
nad horyzontem
zachód pośród chmur
Yaro, 5 march 2024
polna droga piaszczysta
dookoła pachnie chlebem
kłos zerwany na wypieki
końca żniw nie widać
podzielony chleb
pomiędzy wszystkie głodujące narody
między dzieci starców i chorych
ciałem chleb i winem popić
przełknąć słowa Boga
usnąć w błogim śnie
boso i pokochać ludzi
wzniecić iskrę nadziei
zbawić świat od powrozów
Yaro, 4 march 2024
ćma krąży wokół lampy
odwrócona plecami do światła
śpisz dotyk odwróconego ciała
w naszym życiu codziennym
potrzebą czułych słów piękna
gdy się uśmiechasz śmieje się całe miasto
ćmy nie układają się tak jak my
są prawdziwe nietoperze o tym wiedzą
karmią się całą noc
by w dzień spokojnie spać
Yaro, 2 march 2024
słowa bez znaczenia
wychodzę boso z cienia twojej wyobraźni
jaźnią jest istnienie wzajemnego oddania
biorę na barki miłość jak ranną sarnę
dwa razy tyle przekazuję na datki
nie liczę na przyszłość niestabilne czasy
sam buduję w sercu miejsce
byś weszła w nie bez obcasów
teraz gdy zmrok zamyka oczy
gwiazdy wspinają się na rękach
na niebie w mgławicach twoje imię
płynę jest uczucie jest impresja
Yaro, 1 march 2024
jestem w rozkwicie kwiatem
czerwonej pomarańczy
trafić ciężko na dobry wiersz
szukamy słów każdym dniem
choćby jeden soczysty wers
strofa jak klin między refrenami
najlepiej pisać o sobie
na swoim fundamencie
na własnej skórze
na własnym grzbiecie dzielić sierść
by nikt nie zdołał podważyć prawdy
mleko się rozlało i tak w koło
ostatnio zmieniony nie czuję się sobą
wybacz ja nie dam rady to mój styl
popatrz wokół nas nie jest źle
Yaro, 25 february 2024
słońce zachodzi
z zamknięciem powiek
jak drzwi świata przed końcem dni
spadł ciepły deszcz
po policzku łza
jak wyplakana rzeka bez dna
krąży grawitacja spadam w dół
zasłaniam dłońmi twarz
kurtyna teatru okna na bruk
ile warte są tutaj dni
zmiany są wyraźne
miłość nie znaczy nic
ważne są statystyki
rozpadających się par
człowiek potrafił zabić Syna Bożego
to kim jesteśmy w oczach Boga
ile krwi ile kłamstwa potrzeba
by zrozumieć dlaczego prawda
traci sens na jakiś czas
tłum pędzi jeśli nie biegniemy z nim z depczą ciebie
stwierdzą że to wypadek nie będzie winnych można śmiało stwierdzić zgon winny tłum lecz nie on
Yaro, 23 february 2024
w pokoju na poddaszu
przekwitały nadzieje wspomnienia
promienie słońca patrzyły przez małe okna
czas zamykał trzaskał drzwiami
każdego poranka samotny staruszek
spoglądał w lustro patrzył na historię
herbatę pił
palił fajkę
siwy dym błądził po poddaszu
wypełniał zapełnioną hiperprzestrzeń
aksamitnymi perfumami i naftaliną z szafy
zapach dębowych mebli
przysiadał przy biurku
czytał wiersze
nieprzeczytane listy
wyczekiwał listonosza
co parę groszy
zawsze pierwszego przyniesie
kukułka postarzała się
czas się spóźniał
zegar wymagał naprawy
dziadek zbyt stary
z każdą chwilą umierał
cofał wskazówki
chwytał dzień póki sił
laska podpierała punkty trzy
nikogo nie znał
może nie pamiętał
cieszył się gdy ktoś go odwiedził
zostaną po nim kwiaty na poddaszu
puste koperty listy nie wiadomo do kogo
wiem
staruszek żyje w świecie innych barw
Yaro, 22 february 2024
błądzę z myślą nieprzespanych nocy
zachodzę w głowę co naszą przyjaźnią
wystarczy tych kłótni tych przykrych słów
usta milczą myśli swoje oczy patrzą
zwierciadło duszy się skruszy
los człowieka pełen zakres niespodzianek
niezbadane ścieżki dróżki kapliczki przydrożne
podaj dłoń w uścisku warto zapomnieć zaprzeszły czas
Yaro, 13 february 2024
ile zła zmieści świat pod skrzydłami wiatru
ile czekać wypatrywać oczy by zobaczyć
to co ma się stać przestać się bać patrzeć
dni płyną nieustanie godziny to chwile
szybko się zbierać przed nadejściem
być gotowym przed każdą drogą
zasypiam wiem że nie warto noc krótka
nad ranem sen najlepszy gdy budzik
wyciąga ciało spod kołdry wprost do roboty
mam dość tej nieprawdy tej odgrzanej zupy
jest dobra tylko pomidorowa z rosołu z wczoraj
zapominamy kto za nas umarł kto zdradził
na dworze zimno pada deszczyk
mam dość tego rapu tego ładu
wysiadam na stacji wypadam z gniazda
Yaro, 10 february 2024
świeży poranek
promień wpadł przez szkło
powiew wiatru zawirował liśćmi
porwał babie lato do tańca
złociste liście kołyszą
stare drzewa
szelestem szepczą
kanony piękna
czas senny zadumany
dalej ścieżki niewydeptane
napisałem imię
na ławce w parku
powiedział ktoś
wyglądaj miłości
przyjdzie z wiosną