Poetry

Florian Konrad


older other poems newer

9 june 2016

Rachityzer

ciecz mam jak się patrzy. zimoczerwoną
gęstnieje jedynie wieczorem, gdy oglądam Dziennik
 
to nic, że jest jak na lekarstwo
ledwie łyżeczka. wystarczy by zatruć kadź
 
z igiełek, najmniejszych kropli powstają armie
przekaz niczym zbłąkany gen. ciągłe mutacyjki
prowadzą do poniżenia. ledwie odrastamy
od ziemi. w następnym pokoleniu
nie będzie nas widać spomiędzy traw
 
chudo, żebra przebijają tiszert
z A obrysowanym nimbem. symbolem
 wolności made in Hongkong/ Wietnam/ Wietkong
(ciężko odczytać- nabazgrane krzaczkami)
bazarowy głód nie do zaspokojenia
 
ziąb nieznośny, idzie skarleć do reszty
stulić się we własnych objęciach tak mocno
że aż zrosnąć w bryłę, nierozbijalny monolituś 
wielkości szpilki pod paznokciem diabła
 
co będzie gdy zanikniemy? kto powie ile było 
w nas pyłków, tych aż z przepalonych gwiazd
startych na proch żarówek
ile soku
a jaką część stanowił zwykły kurz?
 






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1