Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

29 december 2015

Fajerwerki na odchodne

W pobliżu sejmu, na skwerku,
jest stoisko fajerwerków,
a przy nim ogromy ruch
z opozycji partii dwóch.
 
Jest już lista kolejkowa.
Każdy chciałby przypakować,
coś odpalić i wystrzelić.
Poruszyć obywateli.
 
Coś się kończy. Ma być głośno!
Proszę petardę donośną,
by zadrżały mikrofony
w rękach niezadowolonych.
 
Dla mnie tamta gruba rura!
Wysłała mnie agentura,
bym przeciw ustawom złym,
zrobił jak największy dym!
 
Proszę wielkiego bengala.
Telewizja chce odpalać.
Chcę tamtego! Ten za mały!
Dotąd były niewypały!
 
Wszyscy wrzeszczą wielkim chórem.
W Sylwestra poleci w górę,
rozbłyśnie, a potem zgaśnie
to, co tu sprzedają właśnie.
 
Kramik stoi przy ulicy.
Nie ma koca i gaśnicy.
Handluje się nowocześnie
i może odpalić wcześniej.
 
Obawiają się przechodnie
widząc polityków z ogniem,
którzy podchodzą do Budki.
Mogą być poważne skutki!
 
Przepis się zbyt szybko zmienia,
a nie było pozwolenia!
Pętakom się trzęsą spodnie,
a to tylko sztuczne ognie.
 
Wielki błysk na pożegnanie,
a nic po nim nie zostanie.
Może tylko trochę smrodu
nie z obchodów, lecz z odchodu.






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1