Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

21 march 2016

Brama

Nie było wówczas spokojnie.
Chodziły słuchy o wojnie,
o narodowym powstaniu,
o buntach i nauczaniu
sprzecznym z wykładnią świątyni.
W więzieniu siedzieli winni.
Schwytano też Barabasza.
Jerozolima zaprasza
tłumy na wielkie święto.
Decyzję tajną podjeto,
by bramy, prócz straży strzegli,
świątynni, sprytni, przebiegli,
ukryci obserwatorzy,
wmieszani w prosty lud boży.
 
Krążyły już opowieści,
groźnych dla prowincji treści,
że Mesjasz chodzi po Ziemi
i wkrótce wszystko tu zmieni,
a za Nim wędrują ludzie.
Słuchy o niejednym cudzie,
dotarły do Sanchedrynu.
Liczono na pomoc Rzymu,
gdyby się w mieście pojawił,
to długo w nim nie zabawi.
Wiosenna była niedziela.
Przed bramą z naręczem ziela
oczekiwano proroków 
i nagle z kurzu obłoków
wyjechał na grzbiecie osła,
człowiek, co skromną miał postać,
lecz biła od Niego aura
i wzniosła się okrzyków chmura,
a drogę słano mu kwieciem.
 
Tak to już jest na tym świecie -
władza wie swoje - lud swoje.
Tu radość, tam niepokoje.
Od razu wybiegł od bramy,
posłaniec szybko wysłany.
Sam arcykapłan już czekał.
Jest panie...! Jednak przyjechał!
Nie odstępujcie na krok!
Od świtu, aż po sam mrok,
otaczać Go mają szpiedzy.
Nie czyńcie nic bez mej wiedzy.
Czekajcie na polecenia.
Wysunął się człowiek z cienia.
Kryło go dotąd poddasze.
Co ty masz do powiedzenia?
Ja, panie, jestem Judaszem...






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1