Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

11 july 2018

Mądry z Monty Pythona

Chował mądry pytona.
Pozwoliła mu żona,
bo się czuła przy wężu jak Ewa.
Była z nim oswojona.
Klatka była przeszklona.
Odżywiała pytona, jak trzeba.


Uchylała mu drzwiczki.
Przynosiła króliczki.
Miłe słówka szeptała do gada.
Wydawał się pogodny,
ale stale był głodny.
Coraz więcej i więcej chciał zjadać.


Miał już prawie sześć metrów
i na wełnę jej swertów
patrzył bardzo łakomym wzrokiem.
Zwłaszcza go podniecało,
gdy się coś w nich bujało.
Atak w szybę zakończył się szokiem.


Rozważali pomysły...
Może by go... do Wisły,
lub na jakieś piaszczyste pustkowie,
gdzie zlatują się ptaki
i grasują piżmaki.
Będzie głodny - upoluje sobie.


Stary wędkarz z Otwocka,
gdy zbliżała się nocka
skromny połów wyciągał z wody.
Naprężyła się lina,
a przy linie..? Gadzina!!!
A on myślał, że spłynął na kłody.


Zerwał się! Głośno wrzaśnie!
Stuka już - sto dwanaście.
Łódka trzeszczy. O piasek skrzypi.
W końcu cuma się zrywa.
Słodki głos się odzywa:
Panie wędkarz... a ile pan wypił?


Przyjechali strażnicy.
Myśleli... po próżnicy.
Ogladają i łódkę i linkę.
A w zarośli półmroku
jeden z nich doznał szoku!
Wąż zostawił po sobie wylinkę.


Dalej już...  chyba wiecie!
Do dziś w całym powiecie,
wiedzą dzieci - dziewczęta i chłopcy,
żeby patrzeć pod nogi
i chronić czworonogi!
A policja już szuka... hodowcy?!!
 






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1