oczy jak pustynia, 6 july 2016
miała na sobie skórę
żywcem zdjętą
z kobiety
nieludzko zapadnięte
przyżółkłe policzki
i spojrzenie niczym
zimny prysznic
podrygiwała jak trup
pod sceną
szorstkimi palcami
dogładzając
zanurzone w mroku
włosy
żywiłam obawę
że za chwilę
przeistoczy się
w zombie
ale porwał ją tłum
i rzucił
tak blisko
że otarła się o mnie
i spojrzała
w oczy
oczy jak pustynia, 12 july 2015
rak może chodzić do przodu, bokiem i z powrotem.
dlatego umówmy się, że każdy z nas kiedyś kopnie
w kalendarz, odwali kitę lub pójdzie do Abrahama
na piwo. w końcu mamy lipiec. w przegrzanych mózgach
mętlik snuje domysły i urywa wątki. zabija cię coś,
o czym jeszcze nie jesteś gotowy rozmawiać.
może puste ściany, może to, że nic się nie zmienia
na lepsze. balansujesz na luźno rozpiętej pajęczynie,
która drży pod ciężarem ciała. nie przywiązuj się
do kamieni, które ciągną na dno. podepnij
do życia. ugnij ale nie łam i napisz nas. a jeśli nas
nie ma i nigdy nie było, to napisz siebie od nowa.
nie wiem czy wyjdziesz z tego, ale wyjdź do ludzi
pogodzić się z prawdą trudną do przełknięcia.
wiedz, że jestem, dojrzewam, bez fałszywej nadziei.
oczy jak pustynia, 5 july 2015
jestem siecią łowną gniazdem
cienkich nitek zlepionych
ze sobą podczas snucia
bajek
złap mnie zaskocz gęsto rozsnuj
albo lepiej przywiąż jakbyś
pragnął oddać życie
za seks
oczy jak pustynia, 1 may 2015
ten wiersz jest jak kobieta bez pogrubiającego
tuszu na rzęsach, która w płaskim, wygodnym
obuwiu, płynie pod prąd, w świecie mężczyzn.
od czasu do czasu czuje się bardziej lub mniej
pewna siebie, a lęk przed rozczarowaniem
w niej większy od samego wejścia w związek
z czytelnikiem. jednak w sypialni chciałaby być
jak Penélope Cruz w koronkowej bieliźnie,
od widoku której aż kręci się w głowie.
dlatego z góry nie zakłada, że dla zasady,
nie zdejmie majtek na pierwszej randce.
/szkic/
oczy jak pustynia, 6 april 2015
wiaderko i łopatkę dawno już posiałam
w piaskownicy. mam maturę, pracę, płacę
za siebie rachunki, przyznaję się do błędów
młodości i spędzam święta we własnym domu
z rodziną. lecz kiedy ciemność rozpływa się
w oczach, wchodzę na cienką linę. rozum diabli
biorą i biorą mnie diabli, że nadal nie mogę sięgnąć
marzeń.
oczy jak pustynia, 1 april 2015
w związku, jak na Zachodzie, bez zmian.
to, co się wypaliło zalałam Daniel’sem.
pozostał dym. wina po stronie zła.
prawdy nie widziałam, chociaż była naga.
koniec gry pozorów! koniec
z mężczyznami! poznałam ich od kuchni,
a nawet od podszewki. nie mają uczuć,
cellulitu, ani bladego pojęcia,
na jakim świecie żyją ich własne kobiety
i z kim udają orgazm.
nie potrafią uszczęśliwić, spełniać
jakiś tam warunków i kochać w sam raz.
trzeba prowadzić ich za rączkę, układać im
w szafach, życie, to co siedzi w głowach
i oddawać pola.
nie, nie planuję związku! haruję jak wół,
na zawał.
oczy jak pustynia, 22 march 2015
Nie chodzi na palcach,
w balerinach, szpilkach,
ani piechotą.
Nie jeździ konno, pociągiem,
Lamborghini Diablo,
ale grywa w filmach.
Rozchodzi się jak fala,
jak dym tytoniowy w płucach
lub szybciej,
niż potrafisz myśleć,
byś nie mógł jej wyprzedzić,
zatrzymać, oszukać.
oczy jak pustynia, 15 march 2015
paradoksalnie - nie jesteśmy tacy głupi
rozróżniamy smaki czarne od niezapisanego
i wiemy czym mierzyć inteligencję
od czasu do czasu miesza nam się
w głowach prawda z rzeczywistością wirtualną
wtedy łazimy nie myśląc gdzie ani po co
mylimy masło z Delmą dobro z tym
który kusi i prawdziwe uczucie z grą
umysłu
oczy jak pustynia, 13 september 2014
samotność
w ciemności
nie widzi wyjścia
* cytat z kultowego filmu Juliusza Machulskiego "Seksmisja"
oczy jak pustynia, 16 august 2014
miała bluźnierczo rude włosy i problem z opanowaniem
nieposłusznych loków oraz z alkoholem.
brodę Julii Roberts, seksowne wystające kości policzkowe
i życie erotyczne objęte tajemnicą
poliszynela.
znakiem ostrzegającym były wąskie, rozchylone
usta, które innym nie dawały dojść do słowa.
przeraźliwie sucha wypychała biustonosz skarpetkami
i pod byle pretekstem, notorycznie wymykała się
z domu.
niczym brudna, pomięta koszula
wisiała na poręczach krzeseł i na ramionach
mocno zaprawionych gości.
nie trzymała się życia. ledwo stała na nogach.
piła prosto z gwinta, bez połykania, pod śledzika,
na umór, na kaca, do dna.
zdarzało się, że do lustra otwierała małpeczkę
jeszcze przed trzynastą, później traciła głowę,
życzliwych i rachubę czasu. w końcu zapodziała wózek
z dzieckiem.
chyba wtedy opuścił ją Bóg, później mąż.
wódka jej nie odrzuciła i nie dawała o sobie zapomnieć.
odstawiała myśli i niepokój sumienia
ale nie rozwiązywała problemów
finansowych.
nie miała mięsa na kartki, książki za przyjaciela,
ale zawsze ostatnie słowo i szczęście do typów
spod ciemnej gwiazdy.
nie była święta. była skończona.
sprzedawała się jak Żytnia w Pewexie i w pokoju
na godziny. budziła z nosem przy śmietniku
i coraz częściej niepokój.
któregoś dnia nie wróciła na ulicę. przyłapała kochasia
na gorącym uczynku
z innym.
on miał żółte papiery, ona niewyparzony język
i śmierć jak z horroru.