Wieśniak M, 7 october 2011
zaczynał szumnie
nazwał się poematem
podmiejskim
choć ich nie mieścił
bo nie wyszedł z lasu
z podmiotem
tylko mówił
że ma taką ochotę
i to było przedmiotem
przewodu grafomana
próba udana
zmieścił się między wierszami
i teraz pobędzie z nami
chyba że autor wyjmie go z trumny
ale ja go znam
nie wyjmie
bo jest z niego dumny
Wieśniak M, 7 october 2011
solniczki załamują światło żyrandola
komplecik na wysoki połysk
imponuje brakiem
przydatności
do jajecznicy
sąsiadka
słodzi
Wieśniak M, 6 october 2011
dopiekła ta cisza
powstrzymuję dopływ
świata
do powiek i uszu
zwinięty w kłębek
wiruję pod prąd wydarzeń
chcę wiedzieć wszystko
od początku
zbudować innymi myślami
ciebie siebie nas bez nas
telefon zapada się w kanapę
pod ciężarem czekania
zegar wbija i mnie coraz
Wieśniak M, 5 october 2011
szusuję do następnego kieliszka
mam pod słońce nie zaglądam
w porwanych rajstopach wy
skoczę na bank
tylko czekaj
nie zdmuchuj przy mnie ostatniej świeczki
Wieśniak M, 5 october 2011
no przecież się nie zatrzymam
bo mnie o to prosisz
rzucasz kłody
odwracasz uwagę
to twoja rola
za to ci płacą
a ja mam
swoje życie
muszę je odnieść
na miejsce
Wieśniak M, 5 october 2011
wyskoczył z konopii
prestidigitator
mistrz w swoim fachu
żaden amator
miga na scenie
błyszczy uwodzi
i nikt nie łapie o co tu chodzi
z rękawa z palca i z kapelusza
w przygasłych światłach zachwyt wymusza
sypią się renty emerytury
z kawałka szmatki nowe mundury
z piasku budowle z trawy "zielone"
tłuszcza się cieszy a pies ogonem
macha i skacze
w krąg klaszczą dzieci
wesoły balonik do góry leci
jak? co? gdzie? kiedy!
dobre pytanie
magik brew uniósł
odpowie na nie?
muzyka milknie światło precz gaśnie
trochę to potrwa niejeden zaśnie
o rekwizyty ktoś się upomni
i domu szukać będą bezdomni
a to iluzja była i już
na pustej scenie czaruje kurz
zniknął artysta żaden amator
zawód
wyuczony
prestidigitator
Wieśniak M, 4 october 2011
ty się nie wyrywaj najpiękniejsze
słowo
po dwóch dumkach
pęka na gałęziach
przyparte do ścian
bez prawidłowej kurczliwości
samo sobie wieńcem i żeglarzem
koroną dzwonem podrobem
odchodzi pociągając inne do stenta
bay-jest passe
nie przynoście wiadomości
o zamkniętych drzwiach
niech sobie wali
Wieśniak M, 4 october 2011
idę po łanie
( czy wrzos ma łany?)
fioletowość zapachu
( o rany! ale przywaliłem!)
senną lepkością
wędruje po policzku
( ufff kawał wiersza)
na spotkanie z babim latem
( cholerna pajęczyna!)
taka dręczy cisza
wszystkie ptaki odleciały
za tobą
( he he)
zostanę do zamarznięcia
( uuu- dramacior)
sarna uzupełni sól
( patosik)
idziesz po one
( angielski akcencik w puencie)
Wieśniak M, 3 october 2011
byłem ciekaw czy was ugryzie
taki horyzont przez "ch"
czy dojdziecie do tego momentu
kiedy jakiś sens wiersza
może się ziścić
błąd jak programowanie mózgu
odrzuca całą resztę
jak kawałek pleśni na serku
zarzygana ubikacja
można skrócić horyzont
do własnego nosa
i żyć pełnią kataru