23 may 2020
Trójka, 1999 notowanie LP3
A więc byłam tam, 22 maja, godzina 19:07, przed radiową Trójką na Myśliwieckiej. Mała uliczka wtopiona w zielone tereny Łazienek Królewskich, oazy wytchnienia dla Warszawiaków, dziś najeżona policją. Jak zliczyłam, dziesięć suk i kilka radiowozów. Byli wszędzie, wypasione młode byczki. Poza policją obecnych było paru dziennikarzy, sporo fotografów i po drugiej stronie ulicy tacy szarzy słuchacze jak ja, w zaiste skromnej ilości. Wielki protest, wielka sprawa i garstka osób.
Ludzie stali spokojnie, to miał być cichy protest milczący. Słuchaliśmy Trójki, Biedroń zamknięty w zwartym kręgu mikrofonów. Nic nie było widać ani słychać. Spokój. Policja w gotowości, jakby tylko czekała na znak. Nagle idą, zwartym rzędem, otaczają gromadkę dziennikarzy przed wejściem. Zaraz ich ścisną korowodem i oskarżą o zgromadzenie, jak to było na proteście przedsiębiorców. Otoczyli, spisują. Radiowóz z głośnikiem o mocy ogłuszającej, jak ktoś rzucił, do rozpraszania zgromadzeń, nadaje co chwila ten sam komunikat: „ Mamy stan epidemii. Osoby łamiące przepisy porządkowe narażają się na odpowiedzialność karną. Grupowanie osób jest zabronione. Policja wzywa osoby zebrane w tym miejscu do rozejścia się i udania do miejsc zamieszkania.” Ja się nie gromadzę, po prostu tu jestem. Wszyscy trzymamy bezpieczną odległość, w sumie miejsca jest dosyć, a osób nie za wiele. W powietrzu unosi się bezczynna konsternacja. Ktoś mówi, że jest jak za komuny, zaraz będą zgarniać. Za komuny, na sam widok munduru trzeba było albo wiać, albo być gotowym na wszystko, a ta policja jest jednak mimo wszystko współczesna. Ledwo pomyślałam, podchodzi do mnie trzech. Oni podchodzą, a ja się odsuwam, oni znowu, ja znowu się odsuwam. W końcu naruszają moją przestrzeń dwóch metrów. Rozmowa w maseczkach, sami wiecie, jak wygląda, troszkę jak głuchego z niemową, ale zrozumiałam, że mam się oddalić. Ale dlaczego? Przecież w myśl komunikatu pamiętam o stanie epidemii i trzymam bezpieczną odległość. Słyszę na to, że biorę udział w zgromadzeniu i policja poucza mnie właśnie o konieczności opuszczenia tego miejsca. Ja, w zgromadzeniu? Czy oni nie wiedzą, że ja nigdy się nie gromadzę, jestem indywidualistką. Przyszłam tu, nie za odruchem stadnym, tylko z potrzeby serca, które nakazuje mi dziś być tutaj. Tak samo, jak w 2010 roku pod Pałac Prezydencki przybyły tysiące ludzi, nie w celu zrzeszania się, tylko z potrzeby obecności.
Czy oni nie wiedzą, że indywidualizm jest cechą ludzi wolnych, takich, jak ci dziennikarze, którzy już nie mogą więcej znieść presji spleśniałych systemów z zamierzchłej epoki służących łamaniu osobowości. Gdy radiem rządzą prezesi, dyrektorzy nie mający pojęcia jak tworzyć kulturę, za to dobrze wiedzący, nawet o trzeciej nad ranem, co i kogo trzeba ukrócić, kogo zwolnić, wykluczyć, zniszczyć, na kogo wylać wiadro pomyj, zniesławić, Kuba Strzyczkowski prowadzi na antenie ostatnie rozmowy ze słuchaczami, a słuchacze płaczą, wraz z prowadzącym. Dziennikarze, kontra zarząd. Twórcy kultury kontra bezduszna machina PIS-owskiej propagandy, na którą nota bene idą nasze podatki. Chciałam o tym porozmawiać, zagadać, „słucha Pan Trójki?”. Ale w tym chaosie rozmów i myśli podnoszę tylko lekko do góry rękę w niebieskiej rękawiczce z nitrexu prosząc o głos i po raz drugi zadaję to samo pytanie uważnie dobierając słowa. I gdy drugi raz słyszę tę samą odpowiedź, dlaczego mam się oddalić, uświadamiam sobie, że obydwoje wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji. Ten młody, przeszkolony policjant ma zadanie. Spokojnie, ale dobitnie powtarza, że to nie ma znaczenia, że utrzymuję dystans. Biorę udział w zgromadzeniu i jeśli nie zastosuję się do ostrzeżenia będą interweniować. Więc tu nie chodzi o bezpieczeństwo związane z zachowaniem ostrożności w czasie epidemii. To fałsz, to hipokryzja, tu chodzi o pozbawienie ludzi ich praw obywatelskich. To tarcza rządu przeciw obywatelom. Obrzydliwość. Policjanci są świetnie przygotowani, nie podyskutujesz. Są jak roboty. Czy choć trochę zdają sobie sprawę, jak daleko są oderwani od człowieczeństwa pełniąc tę swoją funkcję. Czy zdają sobie sprawę, że są tylko maszynami w rękach rządzących. Narzędziami w rękach manipulatorów? Rządzących, którzy boją się garstki spokojnych ludzi. Bo spójrzmy, o co ten cały zgiełk? Na szczycie tej absurdalnej machiny stoi nadęty pyszałek z Żoliborza stawiający się ponad innych, ponad plebs, któremu ustala się zasady, które jego absolutnie nie obowiązują. Tak się składa, że znajoma ma na Powązkach pochowanego męża i była tam 10 maja pod bramą. I nie było mowy o wejściu na cmentarz, bo przecież zakazuje tego tarcza COVID. Była w maseczce, sama. Ale ponad to był oczywiście prezes, który przybył ze swoją świtą wypasionymi limuzynami i dał prawdziwy popis buty. Tak, Kazik, trafiłeś w dziesiątkę. „Twój ból jest lepszy niż mój” trafił w dziesiątkę. Jest zamkniętym w paru słowach obrazem rządów PIS. I tej prawdy boją się rządzący. Tak właśnie wyglądało 1999 notowanie Listy Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia, z piosenką Kazika, dla mnie, na pierwszym miejscu.
Wraz z odejściem dziennikarzy Trójki, mam wrażenie, odchodzi czas silnych osobowości. Zastępuje go czas ludzi systemu, prawdziwy powrót do komuny. Serce boli, gdy sobie to uświadamiam. Będzie mi brakowało przesympatycznych pobudek z Trójką, piątkowego poranka z Mannem, niedzielnych Piosenek bez granic, młodego Janka Młynarskiego tak dobrze czującego się w starych piosenkach, Marcina Kydryńskiego, który swym magicznym głosem oprowadzał nas po muzycznym świecie, Marka Niedźwieckiego, który jako legenda radia - moim skromnym zdaniem - powinien objąć stery Trójki. To on chyba jest autorem słynnego dżingla wyciętego z zakazanej piosenki Kory. Lista zasłużonych dziennikarzy jest oczywiście długa, i każdy ma swoich ulubieńców, których może do niej dopisać. Historia, kultura, kontra system PIS. Ale oczywiście mój ból, nasz ból, jest gorszy niż „twój”.